Zbliżają się Święta i Nowy Rok, zatem czas na życzenia:-)
Andrzej S. Grabowski, kurator spotkań, przygotował kartkę dla uczestników i gości "Zmysłów Sztuki" oraz dla czytelników bloga, którą zamieszczam poniżej. Dołaczam się do tych życzeń i pragnę jeszcze dodać, by ten specjany czas był pełen zmysłowych doznań, a Nowy Rok obfitował w same pozytywne wydarzenia.
|
sobota, 17 grudnia 2011
Zbliżają się Święta!
poniedziałek, 12 grudnia 2011
Filmowa relacja z ósmego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"
Zapraszam do obejrzenia krótkiej relacji z ósmego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki":
Jednocześnie zachęcam do odwiedzenia strony Muzeum Pałac w Wilanowie - Przestrzeń Edukacyjna: http://www.wilanow-palac.pl/przestrzen_edukacyjna, gdzie zaprezentowane są, poza "Zmysłami Sztuki", także inne projekty i programy realizowane przez Dział Edukacji Muzealnej. Jest coś dla dorosłych, dla dzieci, dla szkół, a także Teatr Królewski. Polecam!
|
niedziela, 4 grudnia 2011
Utrwaleni na zdjęciach...
Zgodnie z tradycją, zanim pojawi się film, zapraszam do obejrzenia zdjęć ze "Zmysłów Sztuki".
Aniu, dziękujemy, że podglądasz nas przez wizjer aparatu:-)
|
poniedziałek, 28 listopada 2011
Ósme spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki" za nami.
Myślałam, że na ostatnie w tym roku spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki” przyjadę spóźniona z powodu korków (powszechny temat do narzekań w niemal każdym dużym mieście…), ale udało mi się dotrzeć w ostatniej chwili. Wiedziałam, że tym razem będzie trochę inaczej, jednak widok dużego wspólnego stołu na środku Królewskiej Cukierni Wilanowskiej trochę mnie zaskoczył. Zasiadło przy nim wielu gości, a w ich pobliżu, jakby trochę wycofane, przycupnęły na sztalugach, jak na ławeczkach przed chatą, postaci z portretów autorstwa Stanisława Baja. Ludzie ze świata, którego już prawie nie ma - przedstawiciele kultury chłopskiej. Z obrazów stojących tuż obok nas, a nie tak jak dotychczas bywało z wysokości ścian Cukierni, spoglądali na nas zamyślonym wzrokiem – mama Stanisława Baja i jej sąsiedzi z Dołhobrodów. Gdy uważnie się im przyjrzymy, to w ich twarzach, w ich oczach znajdziemy odpowiedzi na niektóre z pytań skierowanych w czasie spotkania do artysty. Jest w nich spokojna mądrość – sedno natury chłopskiej.
Wspólny stół sprawił, że stało się tak domowo, rodzinnie. Wprawdzie nie łączą nas – uczestników „Zmysłów Sztuki” - więzy krwi, ale pewnie mamy jakiś wspólny gen, w którym zapisane są wrażliwość, ciekawość, chęć poznawania sposobu pracy artystów, dowiedzenia się, co ich inspiruje, interesuje, pobudza do tworzenia. Mamy jeszcze jedną wspólną cechę – lubimy nietypowe ciastka. „Wielobarwna dominanta” zachwyciła nie tylko kolorami, kształtem, czekoladowymi nutkami, ale także smakiem. Kto nie był, niech żałuje, bo takie spotkania są jedyne w swoim rodzaju i ani moje refleksje na ich temat, krótkie relacje słowne czy filmowe, ani fotoreportaż nie oddadzą w pełni atmosfery, słów, dźwięków, smaków…
Nasi artyści, jak powiedział twórca i kurator cyklu Andrzej S. Grabowski, zostali przez niego dobrani jak zwykle nieprzypadkowo. Obydwoje – Stanisław Baj i Magda Kujawska – dążą do poznania człowieka, jego skomplikowanej natury. Stanisław poprzez portrety, Magda pisząc bardzo osobiste piosenki. Zarówno obrazy, jak i utwory muzyczne rodzą się z emocji, przemyśleń, dostrzegania, czucia dotkliwości własnego losu. Ale jak zaznaczył Baj (jakież to piękne nazwisko!): „Dobre dzieło sztuki nie znosi taniego sentymentalizmu”. Jak go uniknąć, gdy maluje się najbliższą osobę – matkę, gdy pisze się i śpiewa o obcości, która pojawia się w związku z najbliższą, jeszcze niedawno ukochaną osobą? Muszą być zachowane pewne prawidła, reguły, bo inaczej z przekazu artystycznego zrobić może się zwykły banał. „Sztuka to sztuczność, od nowa powołana rzeczywistość, coś co przypomina rzeczywistość, ale tworzy jakiś skrót, kosmos.” – powiedział Baj.
Stanisława Baja fascynuje kultura chłopska zrodzona z kompletnej izolacji, zamknięcia, gdzie człowiek musiał radzić sobie sam ze wszystkim. Jego matka była uosobieniem świata, który bezpowrotnie odszedł. Dom rodzinny artysty - pełen ludzi, którzy przychodzili wieczorami i rozmawiali, podobnie jak my tego wieczoru w Wilanowie, był dla niego największym uniwersytetem życia. Później już nie przytrafiło mu się nic równie atrakcyjnego. Tak jak jego dom był pełen słów, mądrości czerpanej z natury, tak dom Magdy, której rodzice śpiewali i grali, był pełen muzyki. Mimo że skończyła biologię doświadczalną, to i tak zajęła się profesjonalnie śpiewem i tworzeniem, bo muzyka jest dla niej jak nałóg. Ciągle nuci, a melodie pojawiają się w jej głowie nawet we śnie.
Mogliśmy posłuchać utworów napisanych i wykonanych przez Magdę, m.in.: „Cisza”, „Nigdy się nie dowiesz”, „I’m real”, „Pretenders”. Według mnie, jej głęboka barwa głosu brzmiała pięknie i ciepło. Gdybyśmy żyli w innym kraju, to stałaby się równie sławna jak Norah Jones czy Diana Krall. Czy w Polsce będzie skazana na pozostanie w niszy? Magdzie towarzyszył młody, bardzo zdolny pianista Tomasz Wielechowski, który gra od wczesnego dzieciństwa. Krótko, ale bardzo trafnie, powiązał muzykę z malarstwem. Barwy, impresje odnajdujemy w obu dziedzinach sztuki. Wydaje mi się, że drzemie w nim chęć improwizacji, jazzowy pazur. Słychać i widać, że gra z ogromną pasją, a gdy gra wygląda dużo dojrzalej.
Na ósmych „Zmysłach Sztuki” pojawili się także bohaterowie naszych poprzednich spotkań – Grzegorz Moryciński, Marian Nowiński, Juliusz Erazm Bolek, ale także Franciszek Maśluszczak, który odwiedził nas po raz pierwszy, ale wziął aktywny udział w dyskusji. Patrząc na obrazy, powiedział: „Była ciemność, noc. Stwórca nie wiedział, co zrobić. Pierwszego dnia stworzył światło. Przebłyski na obrazach. Stwórca regulował to światło, ustawiał. U Staszka migocze światło świecy, kopciałki(lampy naftowej), sączące się światło księżyca, migoczące słońce przez drzewo, przez dechy…”
A „dechy” skojarzyły się ze stodołą, w której Staszek Baj ma pracownię. A jak stodoła, to Franciszek Maśluszczak przywołał wiersz Bolesława Leśmiana, w którym zmienił Majkę na Magdę – z uśmiechem w stronę naszej muzycznej bohaterki. Jak widać, spotkania ze sztuką w Wilanowie, to czas, w którym wszystkie przejawy artyzmu dochodzą do głosu.
STODOŁA
Tyś całował dziewczynę, lecz kto biel jej ciała
Poróżowił na wargach, by cię całowała?
Tyś topolom na drogę cień rzucać pozwolił,
Ale kto je tak bardzo w niebo roztopolił?
Tyś pociosał stodołę w cztery dni bez mała,
Ale kto ją stodolił, by — czem jest — wiedziała?
Stodoliła ją pewno ta Majka stodolna,
Do połowy — przydrożna, od połowy — polna.
Ze stu światów na przedświat wyszła sama jedna
I patrzyła w to zboże, co szumi ode dna.
Grzegorz Moryciński wywołał dyskusję o formie. Forma, zdaniem Stanisława Baja, to coś, co jest najbardziej istotne, serce obrazu. Jak znaleźć formę na pędzlu do wyrażenia pewnego stanu, stosunku do człowieka? Jak namalować sympatię? Tak, jak zrobił to Baj. „A jak to zrobić, żeby tęsknota była przejmująca?” – zapytał Grzegorz Moryciński, który jest nie tylko artystą malarzem, ale także poetą, dlatego też odniósł się do tej formy sztuki. „W wierszu pueta jest wykrzyknikiem” – powiedział i zacytował wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Pojawił się też wątek smutku, czy może raczej jego odwrotności. „Czy jest w sztuce miejsce na radosne działanie?” W odpowiedzi Stanisław Baj przekonywał nas, że dolegliwość, z której bierze się sztuka, wcale nie znaczy, że jest to markotna dola. To zachwyt nad światem ludzkiego losu, nad przestrzenią ludzkiego życia. Tworzenie, jak żartobliwie powiedział, w 95% to katorżnicza robota. On maluje, cytuję: „…dlatego, że nie wiem. Żeby się dowiedzieć, muszę przejść tę drogę. Ponieważ mi nie wychodzi, to za każdym razem maluję kolejny obraz.”
Długo rozmawialiśmy, cytowane były fraszki, pojawiły się anegdoty, wspomnienia z czasów studenckich Stanisława Baja, padały pytania i odpowiedzi – mniej lub bardziej wyczerpujące, a czasem troszkę zakamuflowane. Nasyceni wielobarwnym ciastkiem, prawdziwym węgrzynem, refleksjami o sztuce, tworzeniu, formie, treści i ludzkim losie, powoli rozchodziliśmy się do domów.
Dziękuję wszystkim gościom za przybycie i aktywny udział, Królewskiej Cukierni Wilanowskiej (www.cukierniawilanow.pl) za gościnność oraz pyszne ciastko, firmie Per Aarsleff Polska (www.aarsleff.pl) i firmie Savel (www.maluje.pl), będącej wyłącznym importerem i dystrybutorem farb marki WINSOR&NEWTON, REEVES, SNAZAROO, LEUCHTTURM za wsparcie, którego udzielają naszym spotkaniom oraz patronowi medialnemu magazynowi „Weranda” (www.weranda.pl).
Na następne „Zmysły Sztuki” będziemy musieli trochę poczekać, bo aż do lutego przyszłego roku. Ale już niedługo zamieszczę zdjęcia, a potem krótki film z ósmych „Zmysłów”, żebyśmy mogli wspólnie powspominać. Zachęcam do dodawania komentarzy, do dzielenia się swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami…
Wspólny stół sprawił, że stało się tak domowo, rodzinnie. Wprawdzie nie łączą nas – uczestników „Zmysłów Sztuki” - więzy krwi, ale pewnie mamy jakiś wspólny gen, w którym zapisane są wrażliwość, ciekawość, chęć poznawania sposobu pracy artystów, dowiedzenia się, co ich inspiruje, interesuje, pobudza do tworzenia. Mamy jeszcze jedną wspólną cechę – lubimy nietypowe ciastka. „Wielobarwna dominanta” zachwyciła nie tylko kolorami, kształtem, czekoladowymi nutkami, ale także smakiem. Kto nie był, niech żałuje, bo takie spotkania są jedyne w swoim rodzaju i ani moje refleksje na ich temat, krótkie relacje słowne czy filmowe, ani fotoreportaż nie oddadzą w pełni atmosfery, słów, dźwięków, smaków…
Nasi artyści, jak powiedział twórca i kurator cyklu Andrzej S. Grabowski, zostali przez niego dobrani jak zwykle nieprzypadkowo. Obydwoje – Stanisław Baj i Magda Kujawska – dążą do poznania człowieka, jego skomplikowanej natury. Stanisław poprzez portrety, Magda pisząc bardzo osobiste piosenki. Zarówno obrazy, jak i utwory muzyczne rodzą się z emocji, przemyśleń, dostrzegania, czucia dotkliwości własnego losu. Ale jak zaznaczył Baj (jakież to piękne nazwisko!): „Dobre dzieło sztuki nie znosi taniego sentymentalizmu”. Jak go uniknąć, gdy maluje się najbliższą osobę – matkę, gdy pisze się i śpiewa o obcości, która pojawia się w związku z najbliższą, jeszcze niedawno ukochaną osobą? Muszą być zachowane pewne prawidła, reguły, bo inaczej z przekazu artystycznego zrobić może się zwykły banał. „Sztuka to sztuczność, od nowa powołana rzeczywistość, coś co przypomina rzeczywistość, ale tworzy jakiś skrót, kosmos.” – powiedział Baj.
Stanisława Baja fascynuje kultura chłopska zrodzona z kompletnej izolacji, zamknięcia, gdzie człowiek musiał radzić sobie sam ze wszystkim. Jego matka była uosobieniem świata, który bezpowrotnie odszedł. Dom rodzinny artysty - pełen ludzi, którzy przychodzili wieczorami i rozmawiali, podobnie jak my tego wieczoru w Wilanowie, był dla niego największym uniwersytetem życia. Później już nie przytrafiło mu się nic równie atrakcyjnego. Tak jak jego dom był pełen słów, mądrości czerpanej z natury, tak dom Magdy, której rodzice śpiewali i grali, był pełen muzyki. Mimo że skończyła biologię doświadczalną, to i tak zajęła się profesjonalnie śpiewem i tworzeniem, bo muzyka jest dla niej jak nałóg. Ciągle nuci, a melodie pojawiają się w jej głowie nawet we śnie.
Mogliśmy posłuchać utworów napisanych i wykonanych przez Magdę, m.in.: „Cisza”, „Nigdy się nie dowiesz”, „I’m real”, „Pretenders”. Według mnie, jej głęboka barwa głosu brzmiała pięknie i ciepło. Gdybyśmy żyli w innym kraju, to stałaby się równie sławna jak Norah Jones czy Diana Krall. Czy w Polsce będzie skazana na pozostanie w niszy? Magdzie towarzyszył młody, bardzo zdolny pianista Tomasz Wielechowski, który gra od wczesnego dzieciństwa. Krótko, ale bardzo trafnie, powiązał muzykę z malarstwem. Barwy, impresje odnajdujemy w obu dziedzinach sztuki. Wydaje mi się, że drzemie w nim chęć improwizacji, jazzowy pazur. Słychać i widać, że gra z ogromną pasją, a gdy gra wygląda dużo dojrzalej.
Na ósmych „Zmysłach Sztuki” pojawili się także bohaterowie naszych poprzednich spotkań – Grzegorz Moryciński, Marian Nowiński, Juliusz Erazm Bolek, ale także Franciszek Maśluszczak, który odwiedził nas po raz pierwszy, ale wziął aktywny udział w dyskusji. Patrząc na obrazy, powiedział: „Była ciemność, noc. Stwórca nie wiedział, co zrobić. Pierwszego dnia stworzył światło. Przebłyski na obrazach. Stwórca regulował to światło, ustawiał. U Staszka migocze światło świecy, kopciałki(lampy naftowej), sączące się światło księżyca, migoczące słońce przez drzewo, przez dechy…”
A „dechy” skojarzyły się ze stodołą, w której Staszek Baj ma pracownię. A jak stodoła, to Franciszek Maśluszczak przywołał wiersz Bolesława Leśmiana, w którym zmienił Majkę na Magdę – z uśmiechem w stronę naszej muzycznej bohaterki. Jak widać, spotkania ze sztuką w Wilanowie, to czas, w którym wszystkie przejawy artyzmu dochodzą do głosu.
STODOŁA
Tyś całował dziewczynę, lecz kto biel jej ciała
Poróżowił na wargach, by cię całowała?
Tyś topolom na drogę cień rzucać pozwolił,
Ale kto je tak bardzo w niebo roztopolił?
Tyś pociosał stodołę w cztery dni bez mała,
Ale kto ją stodolił, by — czem jest — wiedziała?
Stodoliła ją pewno ta Majka stodolna,
Do połowy — przydrożna, od połowy — polna.
Ze stu światów na przedświat wyszła sama jedna
I patrzyła w to zboże, co szumi ode dna.
Grzegorz Moryciński wywołał dyskusję o formie. Forma, zdaniem Stanisława Baja, to coś, co jest najbardziej istotne, serce obrazu. Jak znaleźć formę na pędzlu do wyrażenia pewnego stanu, stosunku do człowieka? Jak namalować sympatię? Tak, jak zrobił to Baj. „A jak to zrobić, żeby tęsknota była przejmująca?” – zapytał Grzegorz Moryciński, który jest nie tylko artystą malarzem, ale także poetą, dlatego też odniósł się do tej formy sztuki. „W wierszu pueta jest wykrzyknikiem” – powiedział i zacytował wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Pojawił się też wątek smutku, czy może raczej jego odwrotności. „Czy jest w sztuce miejsce na radosne działanie?” W odpowiedzi Stanisław Baj przekonywał nas, że dolegliwość, z której bierze się sztuka, wcale nie znaczy, że jest to markotna dola. To zachwyt nad światem ludzkiego losu, nad przestrzenią ludzkiego życia. Tworzenie, jak żartobliwie powiedział, w 95% to katorżnicza robota. On maluje, cytuję: „…dlatego, że nie wiem. Żeby się dowiedzieć, muszę przejść tę drogę. Ponieważ mi nie wychodzi, to za każdym razem maluję kolejny obraz.”
Długo rozmawialiśmy, cytowane były fraszki, pojawiły się anegdoty, wspomnienia z czasów studenckich Stanisława Baja, padały pytania i odpowiedzi – mniej lub bardziej wyczerpujące, a czasem troszkę zakamuflowane. Nasyceni wielobarwnym ciastkiem, prawdziwym węgrzynem, refleksjami o sztuce, tworzeniu, formie, treści i ludzkim losie, powoli rozchodziliśmy się do domów.
Dziękuję wszystkim gościom za przybycie i aktywny udział, Królewskiej Cukierni Wilanowskiej (www.cukierniawilanow.pl) za gościnność oraz pyszne ciastko, firmie Per Aarsleff Polska (www.aarsleff.pl) i firmie Savel (www.maluje.pl), będącej wyłącznym importerem i dystrybutorem farb marki WINSOR&NEWTON, REEVES, SNAZAROO, LEUCHTTURM za wsparcie, którego udzielają naszym spotkaniom oraz patronowi medialnemu magazynowi „Weranda” (www.weranda.pl).
Na następne „Zmysły Sztuki” będziemy musieli trochę poczekać, bo aż do lutego przyszłego roku. Ale już niedługo zamieszczę zdjęcia, a potem krótki film z ósmych „Zmysłów”, żebyśmy mogli wspólnie powspominać. Zachęcam do dodawania komentarzy, do dzielenia się swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami…
piątek, 11 listopada 2011
Zaproszenie na spotkanie ósme - prof. Stanisław Baj i Magda Kujawska
Za niecałe dwa tygodnie, w czwartek 24 listopada br., spotkamy się na ósmych „Zmysłach Sztuki”. Zapraszam na godz. 18:30 do Królewskiej Cukierni Wilanowskiej na terenie Muzeum Pałacu w Wilanowie, ul. St.K. Potockiego 10/16.
Naszymi gośćmi będą artysta malarz prof. Stanisław Baj i wokalistka Magda Kujawska. Będziemy mogli podziwiać portrety wykonane przez artystę w technice olejnej oraz porozmawiamy o sztuce, źródłach inspiracji i potrzebie tworzenia. Ponadto Magda zaśpiewa dla nas „co w jej duszy gra...”
Przy udziale kuratora projektu Andrzeja S. Grabowskiego, bohaterowie ósmego spotkania wykreowali „wielobarwną dominantę” – ciastko, które smakowo skomponuje i wykona, zgodnie z tradycją naszych spotkań, mistrz cukierniczy z Królewskiej Cukierni Wilanowskiej.
Spotkanie tylko dla widzów dorosłych. Wstęp jest wolny.
A teraz czas na kilka słów o naszych artystach.
Profesor Stanisław Baj (http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Baj) urodził się w Dołhobrodach nad Bugiem na Polesiu. W latach 1968-1973 uczył się w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zamościu. Od 1973 roku studiował na Wydziale Malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie w 1978 roku w pracowni prof. Ludwika Maciąga otrzymał dyplom z wyróżnieniem.
W macierzystej uczelni pracuje od 1982 roku. Od 1990 do 2003 roku prowadził Pracownię Rysunku w Katedrze Malarstwa i Rysunku prof. Z. Gostomskiego. W latach 2003-2009 prowadził pracownię dla I roku studiów. Od roku 2009 Rada Wydziału Malarstwa powierzyła mu prowadzenie Pracowni Dyplomującej dla studentów od II do V roku.
Wszystkie etapy swojej działalności dydaktycznej związał z warszawską Akademią, pracując na stanowiskach: asystenta, adiunkta I st., adiunkta II st. i profesora. Tutaj też pod opieką promotorską prof. Ludwika Maciąga uzyskał kwalifikacje I stopnia w zakresie malarstwa. Kwalifikacje II stopnia otrzymał w roku 1996. Na stanowisko profesora ASP został mianowany w 2000 roku, zaś tytuł profesora uzyskał w roku 2002. Od 2004 roku pełni funkcję Prorektora ds. Studenckich i Współpracy z Zagranicą.
Równolegle z dydaktyczną pracą na ASP w latach 1996-2001 prowadził seminaria z rysunku i malarstwa w Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie.
W pracy artystycznej prof. Stanisław Baj porusza się w obszarach malarstwa, rysunku a także grafiki, zakres tematyczny swojej twórczości koncentrując wokół dwóch najistotniejszych dla siebie osnów – portretu i pejzażu. Związany z tradycją realistycznej formuły obrazowania, w artystycznym, niepozbawionym emocjonalnego nastroju zapisie, przedstawia on wizerunki człowieka oraz ziemi danej ludziom do życia, w prostych motywach szukając najprostszej prawdy. Odrębnym terenem jego działalności artystycznej są obszary działań projektowych, wyznaczone przez takie dzieła jak: epitafium kardynała Stefana Wyszyńskiego w Rywaldzie Królewskim, projekt tablicy upamiętniającej pobyt Jana Pawła II w kościele oo. Kapucynów w Warszawie oraz projekty witraży przeznaczone do kościoła parafialnego w Dołhobrodach.
Artysta jest autorem ponad 50 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą, miedzy innymi w Niemczech, Grecji, Rosji, Kanadzie, uczestniczył także w ponad stu wystawach zbiorowych.
Twórczość prof. Stanisława Baja to przede wszystkim dwie różne sfery malarstwa: portret i pejzaż. Portrety polskich chłopów o twarzach ogorzałych, wyrazistych rysach, utrudzonych, są nasycone psychologiczną obserwacją i zadumą. Artysta z mistrzowską pasją w oddawaniu rzetelnego „grubo ciosanego” realizmu postaci tworzy niepowtarzalny wizerunek polskiego chłopa, który już odszedł definitywnie z całą przestrzenią swojej kultury.
Szczególne miejsce w twórczości prof. Stanisława Baja zajmuje jego Matka, nie tylko jako postać uwieczniona w dziesiątkach portretów, ale jako ktoś najważniejszy, najbliższy, niepowtarzalny i piękny w swojej skromności.
Pejzaże prof. Stanisława Baja to przede wszystkim rzeka Bug, rzeka zmieniająca swój nastrój w zależności od pory roku, dnia, ale też od stanu ducha artysty. Patrząc na tę rzekę w obrazach, Baja odnosimy wrażenie, że jej dzikość wręcz prowokuje artystę do zmagań z nią, z jej odwiecznym, często ponurym wizerunkiem, z którego mistrz chce wydobyć coś bardziej „ludzkiego” i przyjaznego.
Nieznaną w zasadzie częścią twórczości prof. Stanisława Baja jest malarstwo sakralne, które możemy podziwiać w wielu kościołach i klasztorach Polski. Docenił to również Papież Jan Paweł II uhonorowując artystę medalem „Bene marenti”.
Również mało znana jest galeria portretów ludzi kultury i nauki, którą tworzy artysta od lat. Wszystkie te doskonałe prace są w zbiorach prywatnych lub uświetniają polskie uczelnie i inne instytucje naukowe.
O twórczości prof. Stanisława Baja wypowiada się wielu znanych krytyków sztuki, znawców przedmiotu (http://www.artmera.pl/artysci.php?aid=1), jego malarstwo jest znane i rozpoznawalne w kraju i za granicą.
Magda Kujawska o sobie:
Urodziłam się w najdłuższym dniu 1981 roku, w Gorzowie Wielkopolskim, w domu po brzegi wypełnionym muzyką. Swoją edukację muzyczną rozpoczęłam w wieku sześciu lat od nauki w szkole muzycznej I stopnia w klasie fortepianu, którą jednak musiałam przerwać po roku z powodów zdrowotnych. Przez następnych kilka lat doskonaliłam swoje umiejętności w grze na instrumentach klawiszowych w prywatnej szkole muzyki elektronicznej. Swoją przygodę ze śpiewaniem rozpoczęłam mając czternaście lat, kształcąc głos na zajęciach z emisji w Miejskim Centrum Kultury, a następnie między innymi jako kilkakrotny uczestnik Międzynarodowych Warsztatów Jazzowych w Puławach.
Jestem dwukrotną laureatką Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych w Zamościu, w 2001 i 2003 roku. Ponadto zdobyłam I miejsce na Festiwalu Wokalistów Jazzowych „Sing, Jazz, Blues” w Łomży oraz Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Angielskiej w Brzegu. Jestem również laureatką konkursu „Mikrofon dla Wszystkich”, organizowanego przez Program I Polskiego Radia, a także zdobywczynią głównej nagrody telewizyjnej wersji tego konkursu w Programie 1 TVP w 2001 roku. Byłam również reprezentantką Polski podczas III Festiwalu Piosenki Zjednoczonej Europy w Zielonej Górze.
Występowałam podczas koncertu inaugurującego „Polskie Jamboree” emitowanego „na żywo” w Programie III Polskiego Radia, a także podczas „Smart Jazzpol Festiwal” w 2003 roku. Wraz z prowadzonym przeze mnie chórem gospel „La Vie” występowałam podczas „Międzynarodowego Festiwalu Muzyki – Sacrum Non Profanum” w Trzęsaczu w 2007 roku. Ponadto kilkakrotnie miałam przyjemność śpiewać podczas koncertów organizowanych przez Program I Polskiego Radia, między innymi podczas specjalnego koncertu z okazji wręczenia złotej płyty dla albumu „Piosenki z Kabaretu Starszych Panów”.
W 2003 roku postanowiłam stworzyć Chór Gospel „La Vie”. W urzeczywistnieniu pomysłu pomogło mi dwoje gorzowskich wokalistów – Marzena Śron i Sebastian Gawlik. Kilka miesięcy pracy zaowocowało powstaniem programu muzyki gospel śpiewanym przez ponad dwudziestu młodych wokalistów. Przez cztery kolejne lata byłam jednocześnie prowadzącą i solistką chóru.
W 2011 roku moje, odkładane dotąd do szuflady szkice autorskich piosenek zaczęły nabierać bardziej realnych kształtów. Obecnie trwają prace nad stworzeniem pierwszej autorskiej płyty.
Dyskografia:
2cztery7 - „Funk dla smaku” (Embargo 2007) – udział gościnny w pięciu utworach
Mardi Gras - „Podaj Dalej” (2009) - udział gościnny w czterech utworach
|
niedziela, 6 listopada 2011
Film z siódmego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"
Zapraszam do obejrzenia krótkiej relacji z ostatniego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki":
|
poniedziałek, 24 października 2011
Relacja z siódmego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"
Od 20 października do 22 listopada br. w Królewskiej Cukierni Wilanowskiej można podziwiać wystawę nastrojowych pasteli autorstwa Grzegorza Morycińskiego. Wernisaż wystawy odbył się w ubiegły czwartek w ramach spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki”. Zgodnie z tradycją, bohaterami spotkania były osoby związane ze sztuką, których dokonania przedstawiłam we wcześniejszym wpisie (poniżej), czyli Grzegorz Moryciński – artysta malarz, symbolista, kolorysta, dr Łukasz Kossowski – krytyk, kurator, autor scenariuszy wielu wystaw i Marcin Mastalerz – aktor związany z Teatrem Królewskim w Wilanowie (www.wilanow-palac.pl/krolewski_teatr_w_wilanowie.html), gdzie gra, reżyseruje oraz przygotowuje scenariusze spektakli, pisze również wiersze.
Każde spotkanie, odbywające się dzięki wsparciu firm i osób, którym sztuka nie jest obojętna, powinno zaczynać się od podziękowania. I tak dzieje się na „Zmysłach Sztuki”, które stały się prawdziwym cyklem ze stałym gronem widzów dzięki firmie Per Aarsleff Polska (www.aarsleff.pl), firmie Savel (www.maluje.pl), będącej wyłącznym importerem i dystrybutorem angielskich farb marki WINSOR&NEWTON, REEVES, SNAZAROO oraz renomowanej niemieckiej firmy LEUCHTTURM, firmie Qualitec (www.qualitec.pl), która udostępnia i obsługuje sprzęt nagłaśniający, a także Królewskiej Cukierni Wilanowskiej (www.cukierniawilanow.pl) goszczącej nas w swoich progach oraz przygotowującej autorskie ciasteczko© oraz patronowi medialnemu magazynowi „Weranda” (www.weranda.pl).
W tym miejscu chciałabym podziękować publiczności tak licznie przybywającej do Wilanowa na każde kolejne spotkanie. Odnoszę wrażenie, że stworzyło się grono osób, dla których „Zmysły Sztuki” zajmują ważną pozycję w kalendarzu i zawsze można na nich liczyć. Było mi niezmiernie miło widzieć na sali także artystów – Grzegorza Śmigielskiego i Macieja Sęczawę - którzy byli bohaterami wcześniejszych spotkań, a teraz wrócili jako widzowie.
Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o kuratorze, twórcy i moderatorze spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki” Andrzeju S. Grabowskim. Na każdym spotkaniu nasz nieoceniony kurator przypomina, że spotkania są platformą swobodnego przepływu myśli pomiędzy artystami i publicznością. A naszym celem jest dowiedzieć się jak i gdzie artysta poszukuje inspiracji oraz jak wygląda warsztat twórczy.
Po tym dość długim wstępie, najwyższy czas zacząć relację ze spotkania, którego - w moim odczuciu - największym bohaterem był Grzegorz Moryciński.
Był to szczególny wieczór, bo Grzegorz Moryciński poświęcił go swojej żonie Barbarze, która niestety nie mogła przybyć do Wilanowa z powodu choroby. Była jednak w pewien sposób z nami, bo spoglądała z obrazu powieszonego nad kominkiem, ukryta tajemniczo za wachlarzem. Jak powiedział p. Grzegorz, tę twarz zza wachlarza zna tylko on.
Początek był bardzo poetycki, bo Marcin Mastalerz przeczytał m.in. wiersze: „Kiedym z tobą rozmawiał” oraz „Wyznanie Basi”, ukazujące głębokie uczucie, którym p. Grzegorz darzy swoją żonę. Ponieważ pewnych nastrojów, treści nie da się namalować, p. Grzegorz pisze wiersze, które są bardzo zgodne w tonacji i nastroju z tym, co powstaje wcześniej na obrazie. Do publikacji zachęcił go pozytywną opinią Wojciech Siemion, który chętnie później recytował wiersze p. Grzegorza. Słowo „recytacja” wywołało dyskusję na temat interpretacji i nadinterpretacji, która została pięknie podsumowana przez p. Grzegorza: „Prostota obrazu polega na tym, że nie trzeba używać nadzwyczajnych środków, żeby uzyskać efekt. I tak jest z poezją.” Mieliśmy przyjemność wysłuchania także wiersza o poezji, który napisał w wieczór poprzedzający spotkanie. Już wkrótce - na hasło „Zmysły sztuki” - będzie można otrzymać, podczas wizyty w Cukierni, tomik wierszy autorstwa Grzegorza Morycińskiego.
Ponieważ „Zmysły Sztuki” to spotkania na temat inspiracji, to pojawił się wątek Japonii, która zainspirowała zarówno Grzegorza Morycińskiego, jak i dr Łukasza Kossowskiego. Zainteresowanie sztuką japońską trwa u p. Grzegorza od czasu pierwszych wizyt w muzeach europejskich. Fascynują go nie tylko pejzaże - temat 7 pasteli eksponowanych w Królewskiej Cukierni (wybranych z 30 z cyklu „Dalekowschodnie klimaty”), ale także teatr, lalki, drzewka bonsai, grafiki japońskie. W pracowni Grzegorza Morycińskiego można znaleźć maski, wachlarze. Można je także zobaczyć na obrazach. Jako ilustrację do tego wątku Marcin Mastalerz przeczytał wiersz „MISTRZ”:
Stary mistrz japoński
Z czułością dotyka
Małych pędzli zakończeń
Wyjmowanych z dzbana
Układa wielkościami
I papieru jasność
Na szerokim stole
Niespiesznie rozkłada
By potem jednym gestem
Plamą tuszu śmiałą
Stworzyć cuda chryzantem
Drzewa wśród powodzi
Z ptakiem
Co szarym cieniem
Wśród sitowia brodzi
A jeśli mowa o Japonii, to przy okazji chciałabym zaprosić Państwa na IX Japoński Październik w Pałacu w Wilanowie (http://www.wilanow-palac.pl/japonski_pazdziernik_2011.html). Nazwa jest trochę myląca, bo np. Wystawę Shodō – Japońskiej Kaligrafii Kaoh Tateyama artystki shodō, uzupełnionej pracami kaligraficznymi mistrzyni Sachiko Horii (To Ren), będzie można oglądać w Oranżerii do 13 listopada br.
Pytanie o Japonię padło także w stronę dr Łukasza Kossowskiego, który jako student podjął temat wpływu sztuki japońskiej na sztukę polską, a następnie rozwinął w wielu wystawach. Jak to się dzieje, że dwie tak różne kultury mogą się spotkać? Jest to o tyle ciekawe zjawisko, że działa dwustronnie – u nas „polski japonizm” w sztuce, a w Japonii fascynacja Chopinem. Dr Kossowski użył ciekawej metafory „Inspiracja jest jak egzotyczne ziarenko niesione wiatrem. Po przebyciu setek mil, pada na grunt polski. I zamiast bambusa wyrasta ziemniak, o trochę innej skórce, innym smaku. Najważniejszy jest grunt, na który takie ziarnko inspiracji pada.” I tu jako przykład posłużył wiersz Grzegorza Morycińskiego „Chryzantema”. Japończycy traktują ten kwiat zupełnie inaczej niż my w Polsce. Dla nich jeden samotny kwiat znaczy więcej, niż nasze wieńce czy wazony z „chryzantemami złocistymi”.
CHRYZANTEMA
Z popularnej piosenki
Gdzie w bukiecie stoisz
Wyjmuję twą smukłość
Pojedynczą – wtedy
Nastroszoną czuprynką
Rozsiewasz blask
Złoty
Twa sylweta szlachetnie
W przestrzeń wrysowana
Metaforą poety
Nie do opisania
Zachłannie patrząc
Kraj widzę daleki
Tam twój wdzięk
Legenda
Trwa
Przez całe wieki
Grzegorz Moryciński powiedział, że bardzo ważnym w życiu artysty jest moment, kiedy dotykamy ważnych dla duszy zjawisk. W jego życiu jedną z takich chwil była podroż pociągiem podczas zsyłki na Syberię z matką i babką, oraz trwoga jakiej już nigdy więcej w życiu nie przeżył, kiedy myślał, że zostanie sam w polu, gdzieś na pustkowiu, a pociąg odjedzie bez niego. Kolejną było wprowadzenie stanu wojennego w Polsce i bunt p. Grzegorza przejawiający się m.in. w postaci wyrabianych samodzielnie ulotek, które potem dystrybuował w Warszawie po nocy przez dziurawe kieszenie w spodniach. Stworzył w tym czasie cykl obrazów „Trybuny i trybunały”, które można oglądać w Muzeum Archidiecezjalnym. Koniec XX wieku też podziałał na p. Grzegorza inspirująco. Powstała wówczas „Trybuna na koniec wieku” (obecnie w Muzeum Narodowym w Szczecinie), a także niezbyt optymistyczna wypowiedź na temat wizji przyszłości.
A gdy mowa o wystawach, to warto przytoczyć tu wypowiedź dr Kossowskiego, który uważa, że „wystawa powinna być dziełem sztuki”. Takich wystaw jest bardzo mało, tak samo jak mało jest w Polsce solidnej, rzeczowej krytyki artystycznej. Wywiązała się także dyskusja o obecnej i dawnej sztuce. O tym, że nasza polska tradycja malarska w porównaniu z europejską jest uboga i wąska. Dopiero w XIX wieku zbliżyła się do tradycji europejskiej. Obecnie panuje swoista artystyczna wieża Babel, różne filozofie, podejścia ścierają się w sztuce współczesnej. Sztuka, która kiedyś była elitarna, teraz staje się popartem – sztuką dla wszystkich. A sztuka ambitna wpada w niszę...
Bardzo podobał mi się opis pasteli, który pojawił się w trakcie odpowiedzi na pytanie, dlaczego p. Grzegorz wybrał pastele. Poza tym, że farby olejne go uczulają, pastele trochę mniej, a najmniej węgiel - to część wypowiedzi z przymrużeniem oka, ale jednak prawdziwa - to ulotność pasteli go fascynuje. „Są jak tył motylich skrzydeł, matowe i ulotne.” Pozwalają uzyskać efekt, że najważniejsze treści ukryte są poza obrazem.
Mieliśmy także okazję wysłuchać opowieści z czasów szkolnych i studenckich Grzegorza Morycińskiego, o fascynacji światłem w obrazach Rembrandta, anegdot o wystawach, których kuratorem był dr Łukasz Kossowski, o innych artystach, o odkrywaniu fałszywego tonu w obrazach, o porównaniach malarstwa do muzyki, o tkaniu pasteli, o warsztacie malarskim, gdy zaczyna się obraz, i o wielu, wielu innych tematach, jako że spotkanie trwało prawie trzy godziny.
Oczywiście nie mogło zabraknąć doznań zmysłowych – smakowych. Delektowaliśmy się węgrzynem, rekonstruowanym wg XVII wiecznej receptury, oraz ciasteczkiem „Kwadrat Grzegorza”©, którego barokowy smak - w końcu spotykamy się w perle baroku - podkreślał marcepan.
Na koniec przytoczę wiersz Grzegorza Morycińskiego, który wywarł na mnie duże wrażenie:
LEKCJA CHODZENIA PO LINIE
Zanim zrobisz krok
Pierwszy
Uwierz i zaufaj
Mocy liny
I siebie
Zetrzyj
Wyobraźni wątek
I wprowadź instynkt
Ptasi
W kroczenia początek
Potem ciałem zawładniesz
Moc poczujesz
I męstwo
W oklasków burzy – meta
Nad sobą zwycięstwo
Do zobaczenia 24 listopada br. na kolejnych „Zmysłach Sztuki”.
A już wkrótce zamieszczę krótki film z siódmego spotkania.
|
niedziela, 2 października 2011
Zaproszenie na spotkanie siódme - Grzegorz Moryciński i dr Łukasz Kossowski
niedziela, 25 września 2011
Czym dla mnie jest sztuka?
Andrzej S. Grabowski, przygotowując siódme spotkanie z cyklu „Zmysły sztuki”, zapytał Grzegorza Morycińskiego i dr Łukasza Kossowskiego, czym jest dla nich sztuka?
Grzegorz Moryciński: Malarstwo jest dla mnie formą najbardziej intymniej ludzkiej „komunikacji”, formą idącą obok poezji i muzyki. Poszukuję swego maksymalnego osobistego stosunku do świata innych. Próby wtrącenia malarstwa w „dekoracyjność” lub negowanie jego powagi i ważności godzą bezpośrednio w wieloznaczność i zawiłość psychicznego świata człowieka. Dziś, kiedy dąży się do nazwania wszystkiego, gdy środki masowego przekazu wtłaczają w ludzi lekkostrawną kulturalną „papkę” malarstwo może być czynnikiem intrygującej wieloznaczności i powagi. Chcę przekazać komuś innemu cząstkę swego intymnego „ja” w sensie odczuć, myśli i refleksji, cząstkę swego niepowtarzalnego psychicznego układu.
Dr Łukasz Kossowski: To skrajnie indywidualny i osobisty sposób poznawania świata, podstawowe medium jego rzeczywistego dostrzeżenia. To często modlitewna kontemplacja natury i jej trwania. To rozmowa z artystami żyjącymi i tymi, którzy już odeszli, a zarazem rozmowa z samym sobą o kwestiach zasadniczych: Bogu, miłości, życiu i śmierci. Wreszcie, to jedyne realnie istniejące, niekonfrontacyjne pole dialogu między odmiennymi światopoglądami, kulturami, religiami.
Aby przybliżyć Państwu sylwetki naszych gości, poniżej zamieszczam krótkie noty biograficzne. Więcej o artystach dowiemy się już 20 października.
Grzegorz Moryciński urodził się 7 listopada 1936 r. w Augustowie. W latach 1941-1946 zesłany z matką i babką na Syberię.
Ukończył studia na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie. Dyplom z wyróżnieniem rektorskim uzyskał w 1962 r. w pracowni prof. Artura Nachta -Samborskiego. Po ukończeniu studiów odbywał liczne podróże artystyczne do Paryża, Londynu, Włoch, Szwecji, Niemiec, Australii. W latach 1977-1980 pracuje społecznie w ZPAP. W 1969 r. otrzymuje stypendium Rządu Włoskiego.
Na koncie ma wystawy indywidualne w głównych ośrodkach kulturalnych kraju, a także zagranicą: Londyn, Düsseldorf, Rzym, Bruksela, Melburne.
Laureat licznych nagród i wyróżnień za twórczość: m.in. w Ogólnopolskim Konkursie im. Jana Spychalskiego w 1973 i 1977 r.; nagroda Komitetu Kultury Niezależnej NSZZ „Solidarność” za całokształt twórczości – 1988 r.; stypendium artystyczne Amerykańskiej Fundacji Pollock - Krasner – 1993 r.; nagroda specjalna Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – 2006 r.
Członek zwyczajny ZPAP, członek zwyczajny Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.
Prace artysty znajdują się w licznych kolekcjach muzealnych: Muzea Narodowe w Warszawie, Krakowie i Szczecinie, Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu, Muzeum Archidiecezjalne w Warszawie, a także w wielu kolekcjach prywatnych w kraju i zagranicą, m.in. w Austrii, Anglii, Niemczech, Francji, Belgii, Holandii, Szwecji, Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, Wenezueli i Kanadzie.
Srebrna odznaka Stowarzyszenia ZAiKS 2008. Nominacja do Nagrody Samorządu Województwa Mazowieckiego im. Cypriana Kamila Norwida 2009. Srebrny medal „Gloria Artis” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2009.
Dr Łukasz Kossowski jest kuratorem Działu sztuki warszawskiego Muzeum Literatury. Tytuł doktora Nauk Humanistycznych w zakresie nauk o sztuce uzyskał w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Jest stypendystą The British Council i Fundacji im. Lanckorońskich. Pełnił też funkcję doradcy American Center for Polish Culture w Waszyngtonie.
Jeszcze jako student KUL podjął temat wpływu sztuki japońskiej na sztukę polską, który następnie rozwinął w wystawach: „Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie i grafice polskich modernistów” (Kielce – Kraków, 1981), „Polska – Japonia, 1919 – 1999” (Hillside Forum, Tokio, Amenity Park, Osaka, Muzeum Literatury w Warszawie, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”, 2000).
Fascynacja sztuką przełomu XIX i XX wieku zaowocowała wystawami „Pejzaże Wojciecha Weissa” (Muzeum Narodowe w Kielcach, Muzeum Narodowe w Krakowie, 1985), „Totenmesse. Munch. Weiss. Przybyszewski” (Muzeum Literatury w Warszawie, 1995, Munch - museet, Oslo, 1996), „Koniec wieku. Sztuka polskiego modernizmu 1890 – 1914” (Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Narodowe w Krakowie, 1997), „Młoda Polska. Słowa. Obrazy. Przestrzenie” (Muzeum Literatury w Warszawie, Muzeum Tatrzańskie im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, 2008). Prace nad sztuką polskiego modernizmu zwieńczył napisaną wspólnie z żoną – prof. Ireną Kossowską książką „ Symbolizm. Młoda Polska” (Arkady, 2010).
Urzeczenie polskim romantyzmem znalazło wyraz we współautorstwie scenariusza wystawy stałej Adama Mickiewicza w Muzeum Literatury (1998) i przygotowaniu ekspozycji „Cyprian Norwid. Prorok niechciany” (tamże, 2001)
Twórczość Brunona Schulza propagował wystawami prezentowanymi w Warszawie, Lublinie, Londynie, Brukseli, Darmstacie, Genui, Trieście, Istambule, Paryżu i Madrycie, a dziedzictwo kulturowe polskiej emigracji przedstawił na ekspozycji „Skarby kultury polskiej ze zbiorów Biblioteki Polskiej w Paryżu” (Muzeum Literatury w Warszawie, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2004).
Temat relacji między sztuką a systemem totalitarnym podjął w ekspozycjach „Jan Lebenstein. Demony” (Muzeum Literatury w Warszawie, Muzeum Lubelskie w Lublinie, Muzeum Narodowe w Poznaniu, Muzeum Narodowe w Szczecinie, 2005) i „Cudowne lata. Muzyka. Poezja. Malarstwo. Lata 70., 80.” (Muzeum Literatury w Warszawie,2009, Muzeum Miasta Gdyni, 2010 Miejska Galeria Sztuki w Zakopanem, 2011). W warszawskim Muzeum Literatury przygotował też wystawę rysunków Grzegorza Morycińskiego ( „Grzegorz Moryciński. Rysunki”, 2001).
Jest też autorem ekspozycji o tematyce religijnej, w tym wystawy „Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą. Wiersze ks. Jana Twardowskiego” i wystawy „Wielki Tydzień. Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa w sztuce polskiej XIX i XX wieku” (Muzeum Literatury 1999, 2003).
|
niedziela, 18 września 2011
Siódme spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki" już wkrótce.
20 października br., po wakacyjnej przerwie, spotkamy się w Królewskiej Cukierni w Wilanowie na siódmym spotkaniu z cyklu "Zmysły Szuki". Naszymi gośćmi będą Grzegorz Moryciński, artysta malarz a także poeta, dr Łukasz Kossowski krytyk sztuki oraz Marcin Mastalerz aktor.
Będziemy mogli podziwiać obrazy oraz zapytać artystę malarza o to jak powstają i dlaczego. Dowiemy się, jak krytyk podchodzi do dzieła sztuki. Posłuchamy także wierszy autorstwa Grzegorza Morycińskiego w interpretacji Marcina Mastalerza.
Oto jeden z utworów z tomiku "Pożegnanie wiatru":
KONESERZY
Przychodzą
Patrzą
Z daleka i bliska
A przepaść milczenia
Drobiny sekund
W minuty przemienia
Cezurę na domysły
Jakie padnie słowo?
Najczęściej zdawkowo
Komplementami sypną
Rytuał podziękować każe
Poczęstować herbatą
Gdy wyjdą - odetchnąć
Wiedząc - głupstwa wszelkie
Szorstkość pędzla zamaże
|
Subskrybuj:
Posty (Atom)