środa, 16 maja 2012

Relacja z XI spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"

   Żeby wprowadzić się w nastrój i przywołać klimat XI spotkania, przekopałam szufladę z płytami, bo pamiętałam, że powinnam mieć w swoich zbiorach dysk z muzyką chasydzką. Efekt - w tle gra i śpiewa mi Il Gruppo Shalom. Na płycie "Minor Ledor" są utwory liturgiczne, chasydzkie, a także folkowe z Izraela. 
   Niestety, nie mam żadnych utworów cygańskich, ale myślę, że to nie wpłynie na relację ze spotkania, na którym gościliśmy Leszka Kuchniaka, artystę malarza i Adama Bartosza, etnografa, antropologa:-)
   

Dwóch panów w kapeluszach:-)
Adam Bartosz z mikrofonem, Leszek Kuchniak na pierwszym planie
(fot. Alicja Pismenko)
   Naszych bohaterów łączy nie tylko słabość do kapeluszy, ale przede wszystkim wrażliwość na inne kultury. Na obrazach Leszka możemy spotkać chasydów, Cyganów, czy jak ostatnio poprawnie mówi się Romów, a także klimaty prawosławne. Adam natomiast zajmuje się od lat kulturą i historią Żydów i Romów.
Leszek Kuchniak opowiada o tym,
jak powstawały jego obrazy
(fot. Alicja Pismenko)
   W przypadku Leszka Kuchniaka fascynacja kulturą chasydzką narodziła się podczas edukacji plastycznej w Jarosławiu, w niewielkim galicyjskim miasteczku. Szkoła, w której najwięcej się nauczył i do dziś korzysta z tej wiedzy, mieściła się w pięknej starej synagodze. Śmiał się, że ostrzegano go, by nie szedł na akademię, bo go tam zepsują. Mimo to podjął studia na wydziale rzeźby na krakowskiej ASP. Jednak dopiero po skończeniu scenografii narodził się w malarstwie na nowo. Powiedziano mu, aby zapomniał wszystko, czego nauczył się na Akademii. 
   Tematy żydowskie czerpał z literatury. Inspirowała go twórczość Isaaca Bashevisa Singera, Bruno Schulza, Marca Chagalla. 
Dwustronny obraz:-)
   Na jednym z obrazów Leszka muzycy żydowscy przygrywają młodej parze, która unosi się nad miasteczkiem. Można go wieszać tak, jak zaprezentowany został w Królewskiej Cukierni Wilanowskiej, albo do góry nogami i dzięki temu mieć dwa w jednym, jak zażartował Leszek. 
   Na kolejnym obrazie na głowie św. Jana przycupnęły cerkiewki. Wyglądają jak przeniesione prosto z Bieszczad, których urok inspiruje artystę. Na innym obrazie tajemniczy zaułek na krakowskim Kazimierzu, po którym Leszek wiele razy spacerował w czasie studiów. Na kolejnych domki przylepione do siebie jak w galicyjskich miasteczkach, wesele żydowskie jak z singerowskiej powieści, puste łóżka z opustoszałego żydowskiego miasteczka, czy syn marnotrawny, czyli Leszek, który powrócił do domu ze Stanów - goły i wesoły. 
   Mnie zauroczył obraz znad kominka - "Błogosławieństwo Elimelecha" - na płótno nalepione zostały elementy z drewna lipowego, rzeźbione i pomalowane w tajemnicze kolory. Domki wychodzą z obrazu do widza... 
Adam Bartosz na pierwszym planie
(fot. Alicja Pismenko)
  Wiele lat temu życiem Adama Bartosza zawładnęły dwa tematy - romski i żydowski. Na spotkaniu pojawił się ubrany w koszulkę z napisem "Mam cygańską duszę", co może być wielce prawdopodobne:-) Opowiadał o tym, jak pojawił się w Tarnowie, gdzie zafascynował go kirkut, zaniedbany, nieodwiedzany od lat oraz pozostałość po synagodze, której ruiny w centrum Tarnowa przypominały o wojnie. Nie miał kogo dopytać o historię tarnowskich Żydów. Dopiero po studiach odkrył, że przed wojną połowa ludności Tarnowa to byli Żydzi. Zniknęło około 25 tysięcy ludzi i jakby słuch po nich zaginął. Na szczęście zostały ślady. W Muzeum Tarnowskim odnalazł ogromną ilość dokumentów i w 1982 roku zrobił pierwszą w powojennej Polsce wystawę o Żydach. Dopiero rok później, w 40 rocznicę Powstania w Getcie Warszawskim, zadekretowano oficjalnie zainteresowanie Żydami.
W tle obrazy Leszka Kuchniaka
(fot. Alicja Pismenko)
   Adam nawiązał do malarstwa Leszka i wyjaśnił, że to co widzimy na obrazach, to chasydzi, czyli ruch, który dla postępowych Żydów jest tematem wstydliwym, jest traktowany jak zakała narodu. Chasydzi czczą Boga poprzez taniec i śpiew, rodzaj ekstatycznej modlitwy, która prowadzi do radosnego stanu uniesienia i zachwytu, przynosi człowiekowi radość i pogodę ducha, zespala z Bogiem. Największym grzechem jest smutek. Choć ból jest potrzebny, aby można było rozróżnić radość. Podczas spotkania mieliśmy okazję usłyszeć właśnie taki radosny śpiew, jak również popróbować paschalnej śliwowicy. Zamieszczam linka do filmu dokumentującego koncert Benziona Millera w Synagodze w Bobowej, zorganizowany przez Muzeum Okręgowe w Tarnowie: http://gryfittv.pl/film/101,Koncert-Benziona-Millera-w-Bobowej-. A pod linkiem: http://tarnowskikurierkulturalny.blox.pl/2010/07/Chasydzi-Powrot.html można przeczytać o chasydach i o wystawie na ich temat, która odbyła w Muzeum w Tarnowie.
   Od tematu żydowskiego przeszliśmy do Romów, których losy są podobne do losów narodu żydowskiego. Oni także byli skazani na całkowitą zagładę. Są także narodem drogi, który ponad tysiąc lat temu wyszedł z Indii i rozproszył się. Żydzi są ludem księgi, natomiast Cyganie nie mają kodyfikacji kultury, nie mają własnego systemu edukacji, ich język nie jest zapisany. Nikt ich nie uczy historii i kultury romskiej. W Tarnowskim Muzeum Okręgowym właśnie z inicjatywy Adama powstał w latach 70-tych ubiegłego wieku zbiór romski. Dzieci romskie tu właśnie mogą dowiedzieć się o swojej kulturze i historii. Co roku organizowany jest także Tabor Cygański, czyli pokaz dawnego trybu życia - edukowanie poprzez zabawę. Polecam film o XI Taborze Pamięci Romów 2010:


   A także artykuł o Cygańskim Taborze Pamięci: http://www.muzeum.tarnow.pl/artykul.php?id=17&typ=6
   Rozmawialiśmy o zwyczajach grzebalnych Romów, kulcie zmarłych i ucztowaniu na grobach. O rozróżnianiu swój - obcy, czyli Rom to swój, a gadzio to obcy, podobnie Żyd i jego przeciwieństwo goj. Co ciekawe, podobno słowo Inuit znaczy "ludzie", zatem każdy, kto nie jest Inuitem nie jest także człowiekiem;-) 
   Adam opowiadał o Galicji, przez którą przewijały się różne narody, o Cyganach wędrujących, którzy gardzą Cyganami osiadłymi. Dowiedzieliśmy się, że język romski ulega spolszczeniu. To wywołało dyskusję o tym, czy integrować, czy asymilować, czy uczyć, czy raczej zostawić samych sobie? Czy kształcić dzieci romskie wraz z dziećmi polskimi, czy osobno? Okazuje się, że każdy wykształcony Rom ma partnera niecygańskiego. Co z językiem cygańskim, w którym nie wolno mówić nie-cyganom? 
   Mówiliśmy o barwności Cyganów, o ocieraniu się o kicz w mieszaniu kolorów chust, spódnic, koszul, wozów w taborze. 
   O straszeniu dzieci Cyganami. Adam opowiedział, że gdy zaczął rozumieć język romski, to usłyszał, że matki cygańskie straszą nim swoje dzieci. Inność zawsze budzi obawy, dopóki jej nie oswoimy i nie poznamy.   
   Nie zabrakło oczywiście autorskiego ciastka. Adam wymyślił nazwę Romano Khamoro©, czyli Cygańskie Słoneczko. Leszek przygotował projekt, który zawierał barwy-symbole cygańskie - czerwień, czyli krew i miłość, niebieski, czyli niebo, które oznacza wolność, zielony, czyli trawa, łąka, ziemia i oczywiście żółty symbolizujący słońce. Andrzej wraz z Moniką, menedżerką Królewskiej Cukierni Wilanowskiej, wypracowali wspólnie smak. 
   Efekt i wizualny, i smakowy - rewelacyjny!
Ciastko Romano Khamoro©(fot. Alicja Pismenko)
   Szkoda było rozchodzić się do domów, bo temat jest niezwykle fascynujący, wciągający, tak że czas minął niepostrzeżenie, chyba szybciej niż zazwyczaj. Świat ukazany na obrazach Leszka, widziany przez niego w bajkowych kolorach, oparty na wyobrażeniach połączył się ze światem prawdziwym, badanym przez Adama, antropologa, naukowca, praktyka. Te dwa światy mogą się tak wspaniale przenikać, uzupełniać...
   Zapraszam do obejrzenia impresji filmowej przygotowanej przez Alicję Pismenko, a także do odwiedzenia Królewskiej Cukierni Wilanowskiej, gdzie do 12 czerwca można oglądać obrazy Leszka Kuchniaka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz