sobota, 1 grudnia 2012

"Zmysły Sztuki" pełne zmysłowych doznań

   Wczoraj, podczas picia porannej kawy, odczytałam maila od znajomej, która tym razem nie mogła przyjść na "Zmysły Sztuki" i dlatego poprosiła: "Napisz proszę choć kilka słów wrażeń od siebie, zanim ujmiesz je w oficjalną relację." Pierwsze słowa, które mi przyszły do głowy i którymi się z nią podzieliłam, to: "Było... chyba najzmysłowiej. Tak zmysłowo było może jeszcze wtedy, kiedy występowała Natalia Ruszkowska i grała tanga, a w Cukierni było skwarnie jak w Argentynie, czy Meksyku."
Zasłuchani, zapatrzeni a nad nami "Pani Lato"
(fot. Anna Pszonka)
   A dlaczego "najzmysłowiej"? Już rozwijam moją myśl. 
   Marionetki-instalacje Anny Polarusz przyciągały wzrok, ulotne olejki eteryczne prezentowane przez Katarzynę Kochańską pobudzały nosy, ale także serca i głowy, muzyka dopełniała dźwiękiem każde słowo czy gest, wyśmienity tokaj i niezwykłe ciastko "Lawendowa Kometa©" pieściły podniebienie, a dyskusje, pytania, spostrzeżenia, żarty, wiersze podgrzewały atmosferę.  
   Wspólnie stworzone perfumy "Zmysły Sztuki" połączyły nas, a jednocześnie zapach, który powstał w wyniku "czarów" Katarzyny Kochańskiej, na każdej skórze pachniał inaczej, co jest zrozumiałe choć zarazem magiczne.       
"Pani Zima" przystanęła na półeczce
(fot. Anna Pszonka)
   Mieliśmy ucztę dla oczu, bo marionetki*, czy raczej instalacje autorstwa Anny Polarusz są tak pełne treści i emocji, że można się nimi delektować bez końca, odkrywając ciągle coś nowego w zależności od kąta padania światła, ruchu powietrza, odległości z jakiej na nie patrzymy. Są zwiewne, delikatne, drżące. Łączą kruchość porcelany i gładkość jedwabiu z siłą metalowych siatek. Widać w nich wiele bólu, niepewności, może lęku. Gesty tych pięknych istot wydają się być obronne, dystansujące. Jakby chciały odlecieć, ale coś im nie pozwala wyrwać się na wolność.
   Miałam okazję zobaczyć jeszcze jedną marionetkę. Szczupła, białowłosa, wielkooka, szlachetnie blada istota, sterowana przez Anię, spacerowała po Cukierni. Zatańczyła kilka baletowych kroków, popatrzyła w oczy, pomachała ręką, skłoniła się wdzięcznie. Była trochę inna niż te zaklęte na ścianach Cukierni, podwieszone pod sufitem - zalotna, swobodna, równocześnie trochę melancholijna, wycofana, ale bardzo profesjonalna:-)
Jedna z instalacji
(fot. Anna Pszonka)
   Taka też wydaje mi się być Ania, o której kurator spotkań z cyklu "Zmysły Sztuki" Andrzej S. Grabowski powiedział, że jest osobą wyjątkową. Ponieważ jest reżyserem i aktorką, to dla niej wystawa jest rodzajem spektaklu, który zawiera w sobie malarstwo, rzeźbę, muzykę (na gitarze grał dla nas przez cały wieczór Mariusz Żółkiewka), ale także reżyserię, trochę aktorstwa i... przyjaciół, czyli wszystkich Państwa, którzy są naszymi gośćmi. 
   W swoich pracach Ania chciała pokazać siebie, to co przeżyła. Chętnie opowiedziała o tym, skąd wziął się pomysł, dlaczego stosuje właśnie takie, a nie inne, materiały. Na przykład porcelana jest jak ciało, dlatego chętnie jej używa, bo w ten sposób marionetki stają się bardziej ludzkie. Całkiem niedawno przeszła od tworzenia marionetek do instalacji, w których połączyła to co robiła dotychczas z nową formą wyrazu.
    Nasi goście pytali, prowokowali, żartowali, dyskutowali z Anią, ale i między sobą o barokowej formie, o teatrze cieni, maskach weneckich, o prezentacjach 3D, ale i o kurzu, który może stać się elementem sztuki;-) 
Ania Polarusz, Kasia Kochańska
i Andrzej S. Grabowski
(fot. Anna Pszonka)
   To, co Ania prezentuje w Cukierni, to dla niej początek drogi. Podobnie jak Katarzyna Kochańska, ciągle jest w podróży i wcale nie chodzi tylko o tę dosłowną, z miejsca A do miejsca B, choć obie mają takie za sobą. Ania, która pochodzi z Ukrainy, jakiś czas temu wybrała Polskę na nową ojczyznę. Kasia jeszcze niedawno mieszkała wiele kilometrów od Warszawy, by ostatnio powrócić do stolicy. Obie są także w drodze w związku ze swoją pracą. A jednocześnie są w podróży mającej na celu odkrywanie samych siebie.
    Kiedy Kasia przejęła mikrofon, zaczęły się... czary. W końcu spotkaliśmy się w wigilię Andrzejek, kiedy to wszelkie wróżby są nie tylko dopuszczalne, ale wręcz wskazane:-)
Kasia Kochańska tworzy perfumy
"Zmysły Sztuki"
(fot. Anna Pszonka)
   Zanim dostaliśmy do powąchania jakiś olejek eteryczny, Kasia, czarując słowem, gestem, energią, spojrzeniem, śmiechem, ale i sumeryjską pieśnią miłosną, wprowadzała nas w charakter zapachu. Obrazowo przedstawiła ilość płatków róż potrzebnych do wytworzenia maleńkiej buteleczki olejku różanego z kwiatu "rosa damascena". Historia o XVI-wiecznej księżniczce Neroli, która perfumowała olejkiem z kwiatów pomarańczy rękawiczki, aby zabić nieprzyjemny zapach skóry, brzmiała niczym bajka. 
   Kasia nie tylko opowiadała o zapachach, ale i o sposobach uzyskiwania olejków eterycznych. Dała też kilka rad, czego używać, aby spokojnie i mocno spać, a czego, aby pobudzić swoje zmysły. Aromaterapia jest znana od wielu tysięcy lat. Już starożytni wykorzystywali olejki nie tylko do pielęgnacji ciała, ale i do zmiany nastroju. 
Kasia Kochańska dzieli perfumami
"Zmysły Sztuki"
(fot. Anna Pszonka)
   My postanowiliśmy wykorzystać wiedzę oraz talent Kasi i stworzyć podczas spotkania perfumy "Zmysły Sztuki". Poszukując informacji na temat zapachów, dowiedziałam się, skąd pochodzi słowo "perfumy". Można powiedzieć, że historia perfum zaczęła się, gdy praczłowiek odkrył, że niektóre drzewa przy spalaniu w ognisku nadają dymowi piękny zapach. I właśnie od słów "poprzez dym", czyli z łaciny "per fumum", wzięła się nazwa perfum. 
   Nasz zapach z dymem ma tylko wspólną... ulotność. Mimo że poprzez wydobycie olejku z kwiatów przedłużamy ich życie, to przychodzi taki moment, kiedy zapach się ulatnia. Jednak przez pewien czas możemy nim pieścić nasze zmysły.
   Jako bazy perfum "Zmysły Sztuki" Kasia użyła oleju z pestek granatu, bo jest prawie bezwonny. Później, w odpowiednich proporcjach, dodawała kroplę po kropli olejku pieprzowego, neroli, sandałowca, jaśminu i róży. Każdy gest Kasi podkreślała muzyka wykonywana przez Mariusza. Zapachy krążyły nad nami, mieszały się, uwodziły. Czekaliśmy cierpliwie na efekt, licząc krople, które wpadały do maleńkiej buteleczki.     
Każdy chce sprawdzić, jak perfumy
"Zmysły Sztuki" pachną na jego skórze
(fot. Anna Pszonka)
    Następnie Kasia dzieliła zapachem wędrując od nadgarstka do nadgarstka, bo każdy wyciągał rękę, aby poczuć na własnej skórze perfumy "Zmysły Sztuki". Tam, gdzie Kasi było trudno dotrzeć, nasi goście przejęli buteleczkę. Później zaczęło się wzajemne wąchanie:-) Każdy odkrywał coś innego. Raz zapach wydawał się bardziej słodki, raz mocniejszy, u innej osoby słabszy, bardziej cytrusowy... 
   Teraz perfumy postoją w ciemnym miejscu przez dwa tygodnie. Nie dopytałam, czy to zmieni ich zapach, ale podejrzewam, że tak.
Degustacja "Lawendowej Komety©"
(fot. Anna Pszonka)
 
   Po akcie tworzenia i delektowania się zapachem przyszła chwila na ciastko "Lawendowa Kometa©", czyli kompozycję lawendowego kremu, wygodnie ułożoną w czekoladowej - białej lub czarnej gorzkiej - foremce, ozdobioną, jak na kometę przystało, złocistym ogonem wykonanym z karmelu. Niesamowite zderzenie smaków. Z pewnością zaskakujące dla tych, którzy lawendę kojarzą jedynie z odstraszaniem moli:-)
   Ponieważ było to ostatnie spotkanie w tym roku, to kurator szczególnie podziękował wszystkim firmom i osobom zaangażowanym w projekt "Zmysły Sztuki". Ja to robię raz jeszcze za pośrednictwem tego bloga. 
   Dziękujemy Muzeum Pałacu w Wilanowie, Królewskiej Cukierni Wilanowskiej, firmom Per Aarsleff Polska oraz Winsor & Newton, magazynowi Weranda, Monice Kalecie - menedżerowi Cukierni, pracownikom Cukierni, Adamowi Grabińskiemu, który robi dokumentację filmową spotkań, Alicji Pismenko, która przygotowuje impresje filmowe, Ani Pszonce - autorce zdjęć. I oczywiście wszystkim naszym artystom, twórcom i gościom, dzięki którym te spotkania są tak interesujące.
   Mi również zrobiło się bardzo miło, bo to co sprawia mi przyjemność, czyli uczestniczenie w spotkaniach i pisanie o nich, także zostało docenione:-)  
   A i kurator, Andrzej S. Grabowski, usłyszał z sali od gości przesympatyczne podziękowania. Powiedział mi po spotkaniu, że największą radość poczuł, kiedy dowiedział się, że wśród gości są osoby, które żałują, że były po raz pierwszy na "Zmysłach Sztuki". Cóż, ominęło ich wiele niezwykłych spotkań...
   Następne "Zmysły Sztuki" dopiero w lutym przyszłego roku. 
   Prace Anni Polarusz będą prezentowane w Cukierni do 6 stycznia 2013 roku. 
   Perfumy "Zmysły Sztuki" będzie można kupić muzealnym sklepie, a ciastko "Lawendowa Kometa©" wkrótce znajdzie się karcie Cukierni. 

Perfumy "Zmysły Sztuki"
(fot. Anna Pszonka)

*Marionetki albo inaczej kukiełki, czyli lalki występujące na scenach specjalnych teatrów, znane były już w starożytności. Najwcześniej pojawiły się w Egipcie, stamtąd przeszły do Grecji, gdzie już na przełomie VI i V wieku p.n.e. popisywali się nimi wędrowni mimowie. Płaskie, wycinane z papieru lub skóry, występowały w teatrze cieni w Chinach, Japonii, na Półwyspie Malajskim. Na Archipelagu Sundajskim plastyczne, robione z drewna lub szyte ze szmat, naśladowały żywych aktorów. Teatr lalek wywodzi się, jak przypuszczają badacze historii, z obrzędów kultowych. W Polsce teatr lalkowy rozpowszechnił się w XVI wieku, a jego rozkwit nastąpił w wieku XVIII.

2 komentarze:

  1. wypowiedzi panny Anny byly bez ladu i skladu. slaba z niej artystka. nic ciekawego nie powiedziala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to anonimowy komentarz, bo chętnie dowiedziałabym, kto tak arbitralnie i łatwo ocenia innego człowieka na podstawie tego, w jaki sposób i co ten powiedział. Zwłaszcza, że wypowiedź Anny trwała kilka minut. Ja, mimo że jestem psychologiem, a może dlatego, że nim jestem, nie odważyłabym się na taki szybki i jednoznaczny osąd.
      A jeśli już coś oceniam, to nie obawiam się pod tym podpisać.
      Pozdrawiam Anonimowego i życzę więcej otwartości na innych ludzi,
      Barbara A. Maciążek

      Usuń