Józef Wilkoń i Sylwia Lorenc (fot. Piotr Baran) |
Na ostatnim w tym roku spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki" mieliśmy
okazję podziwiać dojrzałość nieustannie młodą duchem, czyli
Józefa Wilkonia - wybitnego ilustratora, artystę malarza,
rzeźbiarza oraz młodość już dojrzałą duchowo, czyli Sylwię
Lorenc - znakomitą flecistkę.
Mistrz,
z bagażem doświadczeń i rozmachem twórczym, wędrujący po
różnych dziedzinach artystycznych - rysunek, ilustracje, malarstwo,
rzeźba - prezentuje spokojny dystans do świata i ludzi. Ktoś,
kogo najlepiej jest obserwować i słuchać, bo wtedy można się
bardzo wiele dowiedzieć i nauczyć.
"Zmysły Sztuki" czas zacząć (fot. Pan Fotograf) |
Jednak
na "Zmysłach Sztuki" w tradycję wpisały się pytania. Nie tylko
te od kuratora, Andrzeja S. Grabowskiego, ale także z sali. Tym
razem Oficyna Kuchenna pękała w szwach. Cieszy nas, kiedy tyle osób jest zainteresowanych, zasłuchanych,
zapatrzonych, ale także aktywnych, dopytujących, komentujących. I
co bardzo ciekawe, na tym spotkaniu było chyba po raz pierwszy
jednocześnie kilka pokoleń. Był m.in. wnuk i prawnuczka Józefa
Wilkonia, a także córka Sylwii Lorenc. Przyjechali młodzi i bardzo
młodzi. Było grono zwane dostojnie seniorami oraz średnie
pokolenie. Dla każdego znalazło się coś ciekawego. Może dlatego,
że ilustracje i rzeźby Józefa Wilkonia cieszą oko i duszę, wzbudzają pozytywne emocje niezależnie od wieku? A muzyka?
Muzyka uwiodła nas wszystkich, ale o niej za chwilę. A jeśli ktoś
się niecierpliwi, to zapraszam na YouTube, gdzie można odsłuchać
wszystkie utwory wykonane na 29. spotkaniu (link).
Pytanie z sali (fot. Marcin Grzebyk) |
Zachęcam
do zapoznania się z niezwykłą książką - "Józef
Wilkoń. Szum Drzew", w której z artystą rozmawia Janusz
Górski. Osoby, które zakupiły ten piękny album cieszą się
z pewnością, że w każdej chwili mogą do niego zajrzeć i
przenieść się w inny, bajkowy świat, tak jak ja to robię.
Przez
karty książki wędrujemy po drodze twórczej Józefa Wilkonia. W
krótkich formach, w oszczędnym słowie, bo Józef Wilkoń nie
przepada za rozgadywaniem się, poznajemy kolejne etapy, bogato
zilustrowane pracami, począwszy od tych z 1959 roku aż po
współczesne.
Warto skorzystać z pewnych wskazówek, które można
znaleźć wśród wypowiedzi artysty. Chociażby z tych, których
udzielił mu mądry nauczyciel rysunku w szkole powszechnej, Roman
Kozioł, któremu Józef Wilkoń bardzo dużo zawdzięcza i o którym
opowiedział na spotkaniu. Z przyjemnością zacytuję fragment. Może natchnie tych, którzy zmagają się ze swoją
twórczością, i tych, którzy uczą rysunku w szkołach. "Przede
wszystkim wyrzucił mi gumę. Powiedział: Jak
mażesz, to nie widzisz, jakie robisz błędy. Potem
zabrał mi linijkę i powiedział: Chłopcze,
krzywa linia jest piękna."
Józef Wilkoń (fot. Pan Fotograf) |
Józef Wilkoń z
sentymentem i dużą sympatią wspominał także swojego profesora z
ASP w Krakowie, Adama Marczyńskiego, u którego robił dyplom z
malarstwa.
Oczywiście
album jest rewelacyjny, ale obcowanie z samym twórcą - Józefem Wilkoniem, i podziwianie jego oryginalnych prac, odbieranie ich nie tylko zmysłem wzroku, ale przede wszystkim emocjami, jest wydarzeniem absolutnie niepowtarzalnym.
Uśmiechnięty nietoperz (fot. Marcin Grzebyk) |
Zapraszam
Państwa do Muzeum
Pałacu Króla Jana III w Wilanowie,
bo warto otworzyć swoje zmysły na dzieła Józefa Wilkonia, poddać się czarowi świata tych bajkowych zwierząt.
W Oficynie Kuchennej, na wykuszach i na kominku, przysiadły ptaki, przycupnęły psy. Pantera wygląda przez okno, wyczekuje na gości. Pod sufitem, pozornie bez ruchu, zastygł uśmiechnięty nietoperz. Po ścianach Oficyny Kuchennej galopują wilkoniki, dostojnie pływają ryby, przechadzają się dumne pawie. Na dziedzińcu, łapa w łapę, spacerują dzik, łoś i miś, a lwica wraz z młodym leniwie przysypia. Dziki kot spokojnie odpoczywa, choć minę ma ciut melancholijną. Uważajcie na krokodyla. Jest oczywiście bardzo sympatyczny i szeroko uśmiechnięty, jak to zwierzęta Józefa Wilkonia, ale zęby ma ostre, no bo co to byłby za krokodyl, gdyby był szczerbaty.
Krokodyl nocą (fot. Pan Fotograf) |
Spokojnie, przy pysznej kawie, poddajcie się emocjom i wróćcie do świata dzieciństwa dzięki tym wszystkim wilkoniowym cudownościom prezentowanym w Oficynie Kuchennej. Czasu nie zostało zbyt wiele, bo wszystkie wilkoniątka 19 grudnia opuszczają Wilanów i wracają do domu.
Zachęcam także do sięgnięcia po książki napisane i zilustrowane
przez Józefa Wilkonia. To prawdziwa uczta dla oczu.
Józef Wilkoń (fot. Marcin Grzebyk) |
Kto
był na ostatnim spotkaniu, miał okazję skorzystać z tego,
że Józef Wilkoń podpisywał swoje książki "Skarb Ali
Baby" (wydaną całkiem niedawno) i "Księgę dżungli"
oraz wspomniany wyżej album. Z każdym chwilę porozmawiał i
każdemu napisał coś innego. Mieć taki oryginał, to prawdziwy
skarb!
Słuchanie muzyki wykonywanej na żywo,
takiej, w której brzmieniu słychać nabieranie oddechu przez
flecistkę, uderzenia palców pianisty w klawisze, której towarzyszą szmery publiczności, spontaniczne brawa, to także zupełnie inne przeżycie niż słuchanie nagrań. Nawet najlepiej
nagrany utwór, ze wspaniałej sali koncertowej, nie odda atmosfery
towarzyszącej muzykowaniu na żywo.
Sylwia i Mariusz Lorenc (fot. Pan Fotograf) |
I
tu czas na kilka słów o fantastycznej, ciepłej i wygląda na to,
że bardzo ze sobą związanej parze - o Sylwii Lorenc i jej mężu,
Mariuszu, który akompaniował Sylwii na pianinie. Wysłuchaliśmy
sześciu różnych utworów. Dowiedzieliśmy się, że kiedy ma się
klasyczne wykształcenie muzyczne, trudno jest improwizować. A z
technicznych ciekawostek okazuje się, że materiał, z którego
wykonany jest flet, ma znaczenie. Sylwia przywiozła do Wilanowa dwa
instrumenty - flet orkiestrowy srebrny i flet osobisty wykonany z
platyny ze srebrem. Ten pierwszy lepiej sprawdził się we wnętrzu
Oficyny Kuchennej. Poza tym są jeszcze flety wykonane ze złota, ale
te brzmią mniej miękko, jak również z hebanu, które można
spotkać w orkiestrach zagranicznych.
Jeśli
odwiedzą Państwo Oficynę Kuchenną, to proszę zwrócić uwagę na
nosorożca wiszącego nad barem. To pewien akcent łączący
twórczość Józefa Wilkonia z Sylwią Lorenc. Otóż nosorożec
odkręcił sobie jeden róg i gra na nim z pasją wydymając mocno policzki. Ciekawe, czy Państwo
wiedzą, że Józef Wilkoń wykonał prawdziwy instrument? Była to trąba w kształcie smoka specjalnie dla Joszko Brody. Nie bardzo wiedział, czy
to wyjdzie, czy się uda. Na co Joszko Broda powiedział: Nie
bój się nic. Każda rura gra.
I rzeczywiście ta także zagrała.
Nosorożec gra na rogu (fot. Marcin Grzebyk) |
Zresztą
w twórczości Józefa Wilkonia często pojawiają się tematy
muzyczne, słonie grające na trąbach, ptaki, wspomniany nosorożec.
Rozmawialiśmy
także o nadmiarze techniki, nagłośnieniu, sztucznym czyszczeniu
dźwięku. Tu w dyskusję włączyła się Iwona Tober - śpiewaczka,
którą gościliśmy w ubiegłym roku na 19. spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki". Iwona podkreśliła piękno wykonanych
przez Sylwię i Mariusza utworów, czystość i zaangażowanie oraz
to, że można osiągnąć tak dobry efekt bez specjalnych
wzmocnień. To mi przypomniało śpiew Iwony - jej głos, który bez
mikrofonu rozchodził się po kawiarni, dziedzińcu, parku
pałacowym...
Widać,
że oboje - Sylwia i Mariusz - lubią muzykować, że dźwięki
towarzyszą im nieustannie, ale i to, że mimo klasycznego
wykształcenia poruszają się swobodnie w różnorodnej tematyce -
oczywiście w klasyce, ale i muzyce filmowej, jazzowej, tangu.
Mariusz,
na prośbę publiczności, aby muzyką opowiedział o sobie, chwilę
improwizował. Zagrał nam utwór, którego inspiracją była jego
żona - Sylwia biegnąca na szpileczkach, uwielbiająca słońce.
Lekka, zwiewna, pogodna. Czy Mariusz spełnił prośbę publiczności
i opowiedział o sobie? Trochę tak, bo pokazał nam Sylwię widzianą
jego oczami.
Kurator zachęca Mariusza Lorenca do improwizacji (fot. Mariusz Grzebyk) |
Ważnym,
myślę, że nie tylko dla mnie, przesłaniem całego spotkania było
uświadomienie sobie, że w każdym wieku można zacząć coś
nowego.
Józef
Wilkoń powiedział, że rzeźbi od niedawna, od około osiemnastu
lat, czyli zaczął ten wątek swojej twórczości w wieku 66
lat. Ale to jeszcze nic, bo lada dzień wyjdzie książka
"Zbuntowany elektron", którą Józef Wilkoń stworzył w
całości na tablecie!!! Mając 84 lata! Wcale nie trzeba się
obawiać nowych technologii, a wręcz przeciwnie, można i należy
eksperymentować.
Kiedyś
już o tym rozmawialiśmy, że narzędzie nie ma znaczenia i teraz
też ten temat powrócił. Ważna jest wizja i zdolności. Tym razem
dodaliśmy jeszcze, że ważny jest też dystans i umiar w stosowaniu
technologii.
Dużo nas (fot. Marcin Grzebyk) |
Józef
Wilkoń spróbował twórczości na tablecie, jak to ujął
"paluchem", ale nie zamierza tego powtarzać. Brakuje mu w
tej materii oryginału. Wydruk to będzie namiastka. Powiedział, że dla niego
niezastąpione jest jednak obcowanie z oryginałem, czymś co stworzyła ręka.
Dlatego
też są plany, by na bazie oryginalnych listów Jana III i
Marysieńki Józef Wilkoń wykreował książkę ilustrującą
historię ich miłości oraz by w Wilanowie został przywrócony Zwierzyniec Jana III. Do wilanowskiego
parku, do części angielskiej, wprowadziłyby się "wilkoniowe" zwierzęta i stworzyły Zwierzyniec. Widzieliśmy w ogrodzie-pracowni Józefa
Wilkonia piękne wilki, które w objęciach trzymają psy i wiele
wiele innych rzeźb zwierząt, które idealnie wpisałyby się w
trochę dzikie, po angielsku nieuporządkowane, otoczenie
parkowe.
Mamy
też w planie sześć spotkań z cyklu "Zmysły
Sztuki" w 2015 roku i mamy nadzieję, że nadal będą Państwo w nich tak
licznie uczestniczyć.
Jabłkoń (fot. Marcin Grzebyk) |
Zapomniałabym
o ciastku, a przecież tym razem miałam swój wkład w jego
tworzenie! Ideę wymyślił Józef Wilkoń wraz z Sylwią Lorenc i
Andrzejem S. Grabowskim. Wiedząc, jak będzie wyglądać i z czego
powstanie, nazwałam je "Jabłkoń". Ciastko było i
piękne, i pyszne. Kto nie był, musi mi uwierzyć na słowo, a
patrząc na zdjęcie może sobie wyobrazić jak smakowało :-)
Tradycyjnie
dziękujemy Pawłowi Jaskanisowi, Dyrektorowi Muzeum
Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, za
gościnność i dodatkowo za otwartość na pomysły kuratora
"Zmysłów Sztuki", Andrzeja S. Grabowskiego.
Firmom
wspierającym „Zmysły Sztuki" dziękujemy, że dbają o
naszych gości - Arkadiuszowi Bachanowi z firmy Per
Aarsleff Polska,
Tadeuszowi i Arturowi Sawickiemu z firmy Savel,
będącej wyłącznym dystrybutorem Winsor & Newton, Jarkowi
Uścińskiemu, zarządzającemu Oficyną Kuchenną i Monice Kalecie,
która jest z nami od początku i dba, aby wszystko było należycie
podane, Jerzemu Sztylerowi z Winiarni
Lippóczy Pince,
Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni.
Dziękujemy
również Marcinowi Grzebykowi, Piotrowi Baranowi i jeszcze jednemu Panu Fotografowi (pod takim pseudonimem się skrywa), którzy wykonali
i przekazali nam zdjęcia ze spotkania. Cały album znajduje się na FB (http://www.facebook.com/zmyslysztuki), gdzie Państwa także serdecznie zapraszam. Zamieszczam tam także zaproszenia na wszelkie wydarzenia ważne dla naszych gości, których przez 29 spotkań nazbierała się spora grupa.
A na blogu będę Państwa oczywiście informować o przygotowaniach do kolejnego spotkania.
Na koniec pozwolę sobie zacytować to, co Irena Makarewicz - tłumaczka literatury, którą gościliśmy w 2011 roku, na trzecim spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki", napisała na FB w odpowiedzi na moje pytanie, jak można podsumować te minione 29 spotkań: Otwieranie zmysłów i otwieranie się na światy, o których nie miałam pojęcia i pewnie dalej bym nie miała, gdyby nie wydarzyły się Zmysły Sztuki, wszystkie i każde z osobna.
Barbara A. Maciążek