wtorek, 21 kwietnia 2015

Zmysły, kobiety i śmiech – recenzja z 31. spotkania z cyklu „Zmysły Sztuki"

   Andrzej S. Grabowski, kurator i moderator spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki” ma zawsze swoją koncepcję na połączenie dwóch twórców. Zanim dopasuje daną parę, dokładnie prześwietla wybrane osoby, ich twórczość, rozmawia z nimi, obserwuje. Często nasi goście prezentują się tak, jakby znali się lata całe, choć widzą się po raz drugi czy trzeci w życiu. Aga Pietrzykowska i Tadeusz Szlenkier, których gościliśmy na 31. spotkaniu z cyklu „Zmysły Sztuki” są właśnie takimi osobami, które świetnie się czują w swoim towarzystwie, mają podobne poczucie humoru, błyskotliwe riposty, ale i interesujące komentarze o twórczości nie tylko własnej. Powiedziałabym, że dobrze się bawili, a my razem z nimi. Dawno nie było tylu okazji do śmiechu.
Od lewej: Andrzej S. Grabowski, Aga Pietrzykowska,
Tadeusz Szlenkier (fot. Marcin Grzebyk)

   Według Andrzeja S. Grabowskiego Agę Pietrzykowską i Tadeusza Szlenkiera łączy linia – plastyczna i melodyczna. Istotnie, prace malarskie prezentowane w Oficynie Kuchennej (wystawę można oglądać do 10 czerwca br.), łączy miękka - bardziej lub mniej - linia. Aga tworzy właśnie w liniach, w paśmie, w różnych wysokościach, to statycznie, to dynamicznie. Melodyczna linia towarzyszyły mi podczas pisania, bo nawet jeśli akurat nie słucham płyty, która dopiero ma się ukazać (a ja mam demo), czyli „Parlami d'amore” z włoskimi pieśniami w wykonaniu Tadeusza Szlenkiera, to i tak nucę od „O Sole Mio!”, przez „Torna a Surriento”, „Funiculi Funicula” do uroczej „Brunetki, blondynki”. Podejrzewam, że uczestnicy spotkania także długo podśpiewywali fragmenty utworów zaprezentowanych na „Zmysłach Sztuki”.
Na 31. spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki"
(fot. Marcin Grzebyk)
   Co jeszcze łączy Agę i Tadeusza? Moim zdaniem - kobieta. Nie, nie jakaś konkretna :-) Kobieta jako wiodący temat w twórczości. Mam tu na myśli nie tylko obrazy Agi, ale jej podejście do tematyki kobiecości, przyglądanie się kobiecie przez pryzmat innych ludzi, miejsc, wydarzeń, jej lęków przed upływem czasu, niedoskonałością ciała, kultem młodości. Pieśń, jak ustaliliśmy na spotkaniu, też jest kobietą. A jaką jeszcze kobietę, poza pieśnią, mam na myśli w przypadku Tadeusza? Oczywiście te wszystkie brunetki, blondynki i rude, dla których powstały pieśni nie tylko te włoskie, których będzie można posłuchać na płycie „Parlami d'amore”, w wykonaniu Tadeusza Szlenkiera, przy akompaniamencie Mariusza Rutkowskiego – znakomitego pianisty. Każda opera ma swoją postać kobiecą, wokół której toczy się pewien dramat. Teksty włoskich pieśni, które Tadeusz nam zaprezentował, także dotyczą w większości tematów związanych z uczuciami, zmysłami i tęsknotami skierowanymi do kobiet, o kobietach i dla nich. Ba, Tadeusz zażartował, że chętnie zaśpiewałby jeden z utworów z repertuaru Barbry Steisand „Women in love”, czyli ciągle w kontekście kobiecym ;-) Niestety, nie dał się namówić na śpiew na żywo, ale na szczęście mieliśmy okazję posłuchać kilku nagrań, opatrzonych sympatycznym komentarzem śpiewaka.
   Andrzej S. Grabowski, który poprzez pytania prowokuje, ale i przekazuje
Uczestnicy spotkań nie mają oporów
przed zadawaniem pytań (fot. Marcin Grzebyk)
ciekawostki ze świata sztuki, tym razem przywołał słowa Walerego Wysockiego, profesora śpiewu
uważanego za wybitnego propagatora prawidłowej techniki śpiewu, mówiącego że „śpiew jest przedłużoną mową”. Czy rzeczywiście? Czy tak jak mówić, śpiewać każdy może? Czy zatem każdy może zostać tenorem? Tadeusz Szlenkier stwierdził, że na szczęście nie. Nauka śpiewu trwa całe lata, to praca nad doskonaleniem warsztatu, ale i nad umiejętnością otworzenia się, wyzbycia wstydu.
   Tadeusz powiedział ważne zdanie, że to jest wyzwanie, by być artystą, by nie traktować tego jako zawód, czy produkcję, ale jako bycie. A to mi przypomniało rozmowę, w której uczestniczyłam przy innej okazji, o producentach malarstwa, a nie prawdziwych twórcach. Zauważyliśmy wówczas, że osoba, która zajmuje się masową czy wręcz seryjną produkcją sztuki, jest także mocno skoncentrowana na autopromocji i sprzedaży. Podczas gdy bycie artystą, czy bardziej precyzyjnie ujmując – bycie twórcą, to kreowanie dzieł sztuki bez myśli o kupcach, o cenach, o promocji, itp. To tworzenie dla siebie, pod wpływem inspiracji, obserwacji, a może impulsu albo głębszych przemyśleń, ale nie w odpowiedzi na zamówienia. W normalnej rzeczywistości sprzedażą dzieła sztuki powinni zajmować się handlowcy, albo nazywając ich bardziej elegancko - marszandzi. Kiedy twórca skupia się na mieć, przestaje być.
Jedna z prac Agi Pietrzykowskiej
(fot. Marcin Grzebyk)
   Podczas 31. spotkania nie rozmawialiśmy o sprzedaży czy cenach, ale o inspiracji, warsztacie, technikach i wyzwaniach. Dla Agi Pietrzykowskiej inspiracją jest życie, a ono nie pozwala jej skupić się tylko na jednej formie. Na pytanie Andrzeja S. Grabowskiego, dlaczego używa tylu technik, odpowiedział Tadeusz: „Aga stosuje tyle technik, bo umie:-)”. A bardziej poważnie, to dla Agi różnorodność używanych środków jest kluczem do opowiadania tego, co widzi. Na przykład mapki na obrazach (Map of pleasure; Warszawa jest kobietą) to poszukiwania wynikające trochę ze studiów międzykulturowych. Aga tworzy w cyklach, nad którymi pracuje równocześnie. Pokazała nam np. cykl linearny, akty techniczne pełne kontrastów, mocnych linii, elementów konstrukcyjnych. Rozmawialiśmy o monochromatyczności, dominacji jednego koloru, linii wynikających z podziału planów, strukturze i fakturze.
   Wszystkie te pojęcia można także odnaleźć w świecie muzyki. „Gitarra
Brawa dla Tadeusza Szlenkiera
(fot. Marcin Grzebyk)
Romana” jest zupełnie inna w swej linii, barwie, podziale planów niż aria z opery 
Tosca", którą zaprezentował nam Tadeusz Szlenkier. Muzyka to ciekawe zjawisko. Mamy na przykład zapis nutowy Verdiego i dopóki nie zabrzmi zagrany przez orkiestrę i zaśpiewany przez śpiewaków, to dla wielu osób jakby go nie było, bo nie każdy jest w stanie czytając nuty usłyszeć dźwięki. Tadeusz powiedział, że „Muzyka się staje!”. Czy jest zgodna z wyobrażeniem twórcy? Trudno powiedzieć. Pewnie dla Verdiego, który kiedy pisał swoje opery, śpiewał wszystkimi głosami, to co widział potem na scenie mogło być bliskie jego wizji. 
   Andrzej S. Grabowski chciał wiedzieć, na ile śpiewak jest twórcą, a na ile trzyma się partytury? Na co Tadeusz Szlenkier odpowiedział w swoim dowcipnym stylu: „Im bardziej się trzyma, tym lepiej.” Opowiedział nam także o tym, jak przygotowuje się do śpiewu danego utworu. Pierwszym krokiem jest opanowanie pieśni na pamięć. Im więcej zaangażuje się zmysłów do zapamiętania, tym lepszy i trwalszy będzie efekt. Dlatego też zazdrości Andrzejowi S. Grabowskiemu, że ten ma aż 31 zmysłów - Zmysłów Sztuki :-) Potem następuje praca nad każdą frazą, jak ją technicznie wykonać. I dopiero po jakimś czasie wybrzmiewa utwór.
"Brunetki, Blondynki" (fot. Marcin Grzebyk)
   Świetnie się złożyło, że na tematy śpiewu rozmawialiśmy w Dniu Głosu, na co zwróciła nam uwagę Aga Pietrzykowska, która także inspiruje się muzyką, szuka rytmu, szczególnie podczas pracy nad ilustracjami. A kiedy o ilustracji mowa, to zaciekawiło mnie, jak Aga podchodzi do zilustrowania książki, bo przecież ma na swoim koncie niejedną pozycję literacką. Otóż, kieruje nią poczucie odpowiedzialności za książkę, bo wie że czytelnik ma mocne skojarzenie treści z ilustracją. Każdy z nas pamięta takie książki, które zilustrowane przez kogoś innego powodują zgrzyt w czytaniu. Ja jestem przywiązana np. do „Baśni Andersena” z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Kiedy oglądałam nowe wydanie z ilustracjami innej osoby, to czegoś mi było brak.
Pytania z sali (fot. Marcin Grzebyk)
   W czasie spotkania padło wiele pytań nie tylko od kuratora, ale także z sali. M.in. pojawiło się pytanie o muzykę współczesną i wykonywanie oper, oratoriów, awangardowych kompozytorów. Każdy w czymś się specjalizuje, a akurat muzyka atoniczna, bez formy, to nie jest nurt leżący w kręgu zainteresowań Tadeusza Szlenkiera, choć obecnie pracuje nad oratorium Wojenne Requiem” Benjamina Brittena, czyli utworem zdecydowanie bardziej współczesnym niż muzyka baroku.
   Jest jeszcze coś, co łączy naszych gości. Obydwoje studiowali zupełnie inne dziedziny niż to, czym się obecnie zajmują, a czego uczyli się niejako w drugiej kolejności. Aga Pietrzykowska, absolwentka Wydziału Grafiki warszawskiej ASP, zgłębiała wcześniej stosunki międzynarodowe na UW, a Tadeusz Szlenkier najpierw ukończył filozofię na UW, a potem studia wokalno-aktorskie na Yale University w USA. Na pytanie Andrzeja S. Grabowskiego, dlaczego właściwie studiował filozofię? Tadeusz odpowiedział, że: „To najciekawsze, co można studiować!” :-)
Artur Słotwiński i pytanie o muzykę
bardzo współczesną (fot. Marcin Grzebyk)
   31. spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki” upłynęło w bardzo pozytywnym nastroju, przy ciekawej, wciągającej dyskusji, smacznym węgrzynie i znakomitym ciastku „Brunetki, blondynki” wykreowanym przez naszych gości. 
   Jako podsumowanie niech posłużą mi komentarze uczestników spotkania - Artura Słotwińskiego, kompozytora: „Kolejne inspirujące spotkanie! Dzięki raz jeszcze za moc wrażeń - jak zawsze z dozą dobrego humoru i w życzliwej atmosferze twórczej wymiany myśli.”, Agnieszki Kicińskiej:  Było to prawdziwe - wiosenne pobudzenie zmysłów! Wieczór w przemiłej atmosferze sztuki!!!!", Kasi Nowakowskiej: bardzo dziękuję za wspaniały wieczór, fantastyczne artystyczne doznania" oraz Mażeny Sezonow: "Byłam, wróciłam i jadłam pikantne ciasteczko. Było jak zawsze bardzo fantastycznie!"
Tadeusz Sawicki i Andrzej S. Grabowski
(fot. Marcin Grzebyk)
   Serdecznie dziękujemy Pawłowi Jaskanisowi, Dyrektorowi Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, za gościnność. Firmom wspierającym „Zmysły Sztuki" dziękujemy, że dbają o naszych gości - Arkadiuszowi Bachanowi z firmy PerAarsleff Polska, Tadeuszowi i Arturowi Sawickiemu z firmy Savel, będącej dystrybutorem Winsor & Newton, Williamsburg oraz Golden Artist Colors (www.maluje.pl), Jarkowi Uścińskiemu i Monice Kalecie z Oficyny Kuchennej, Jerzemu Sztylerowi z Winiarni Lippóczy Pince, Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni.
   Dziękujemy również Marcinowi Grzebykowi, który wykonał i przekazał nam zdjęcia ze spotkania. Cały album znajduje się na FB (http://www.facebook.com/zmyslysztuki), gdzie Państwa także serdecznie zapraszam.
   A na blogu będę Państwa oczywiście informować o przygotowaniach do kolejnego spotkania, które odbędzie się 18 czerwca br.
Barbara A. Maciążek

Andrzej S. Grabowski (fot. Marcin Grzebyk)

31. spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki"(fot. Marcin Grzebyk)

Było wesoło... (fot. Marcin Grzebyk)

...a nawet bardzo wesoło (fot. Marcin Grzebyk)
Ja także czasem zadaję pytania. W tle "Warszawa jest kobietą"
(fot. Marcin Grzebyk)

Pan Tadeusz Sawicki i nasi goście
(fot. Marcin Grzebyk)
Po spotkaniu - czas na indywidualne rozmowy
(fot. Marcin Grzebyk)

A poniżej kilka prac Agi Pietrzykowskiej. 
Więcej można zobaczyć w Oficynie Kuchennej.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz