W
Oficynie Kuchennej obecnie króluje pełne rozmachu malarstwo.
Oczywiście rozmachu na miarę wnętrza. Ponieważ ogranicza nas
metraż, to prezentujemy jedynie pięć dzieł autorstwa Józefa
Krzysztofa Oraczewskiego – jeden obraz zdecydowanie dużego formatu
oraz cztery mniejsze, choć trudno je nazwać małymi. Krzysztof
preferuje monumentalność, przestrzenność, czy to w malarstwie,
czy w instalacjach, które uczestnicy 26. „Zmysłów Sztuki”
mogli dodatkowo zobaczyć na prezentacji multimedialnej. Oczywiście
nie ograniczyliśmy się do samego oglądania. Mogliśmy wysłuchać
komentarza autora, anegdot i ciekawostek związanych z każdą z
prezentowanych prac. Nie obyło się bez wzruszeń, wspomnień, ale i
żartów, co pokazuje jak ważne są emocje nie tylko w procesie
twórczym, ale także podczas odbioru sztuki.
|
Od lewej: Józef Krzysztof Oraczewski,
Maciej Zieliński, Andrzej S. Grabowski fot. Paweł Szymon Komorowski |
Zachęcam
do zajrzenia na stronę www.oraczewski.pl,
gdzie prezentowane są zarówno obrazy, jak i instalacje, wybrane z
ogromnego dorobku twórcy. Polecam zwrócić szczególną uwagę na
największe indywidualne prezentacje artystyczne, bo niewątpliwie
potwierdzają one rozmach tak charakterystyczny dla Krzysztofa.
Krzysztof
to tytan pracy, a jego obszerna pracownia pewnie wkrótce okaże się
za mała, ponieważ wszystko wskazuje na to, że pomysłów ma
nieskończoną ilość. Mimo że żartuje, iż wszystko mu już się
w sztuce udało, to jego potrzeba tworzenia jest tak silna, że
prawdopodobnie jeszcze coś takiego wymyśli, co zaskoczy
odbiorców.
Spośród
wszystkich instalacji autorstwa Krzysztofa największe wrażenie
zrobił na mnie „Ptak”, którego wprawdzie widziałam jedynie w
katalogu i na stronie internetowej, ale mimo wszystko, dla mnie wygląda tak,
jakby za chwilę miał się uwolnić z otaczających go murów sali
wystawienniczej... Wystarczy przymrużyć oczy, a skrzydła zaczynają
falować.
|
Józef Krzysztof Oraczewski i instalacja "Ptak" fot. Paweł Szymon Komorowski |
Podobnie jest z pegazem prezentowanym w Oficynie Kuchennej.
Gdyby nie ograniczająca go rama, to pewnie pogalopowałby do
wilanowskiego parku. Prawie słychać świst wiatru w jego skrzydłach
i tętent kopyt.
Temat koni także
przewinął się podczas naszego spotkania przy okazji instalacji
„Pneumatyki” i Mistrzostw Świata w Powożeniu Zaprzęgami
Parokonnymi. Krzysztof opowiedział historię związaną z
postrzeganiem warsztatu artysty. Dla niektórych odbiorców
realistyczny portret konia świadczy o umiejętnościach, podczas gdy
dla twórcy tak dojrzałego artystycznie jak Krzysztof, to raczej
cofanie się do akademickiego ćwiczenia. Ale dlaczego by nie,
chociaż szkoda, bo czas poświęcony na realistyczne odtwarzanie
rzeczywistości, to czas stracony. Można go przecież wykorzystać
bardziej twórczo.
|
Pegaz w tle fot. Paweł Szymon Komorowski |
A
kiedy mowa o działaniach twórczych, to główny nurt aktywności
artystycznej Józefa Krzysztofa Oraczewskiego można określić jako rodzaj artystycznego
dziennika, swoisty zapis historii, tego, co rozgrywa się tu i teraz,
komentarz artysty do wydarzeń społeczno-politycznych. Jednocześnie,
część prac w pewnym zakresie jest uniwersalna. Na przykład
instalacja „Koń Trojański” może być odczytana w każdej
przestrzeni, w której dochodzi do przemiany, przewrotu, czy „Drzewo
Życia”, której nazwa jest powszechnie zrozumiałym symbolem.
Zauważyłam,
że w pracach Krzysztofa powraca od czasu do czasu motyw
biało-czerwony, co wydaje się podkreślać i jego polskość, i
wspomniane przeze mnie wyżej „tu i teraz”, jak np. instalacja
„Biało-Czerwona” czy „Las Brzozowy i Biało-Czerwony Ptak”,
prezentowany na przełomie stycznia i lutego br. w Galerii DAP, Dom
Artysty Plastyka w Warszawie.
Może
nie widać tego wszystkiego na eksponowanych w Oficynie Kuchennej
obrazach, które przenoszą nas raczej w zaprzęgniętą w ognistego
pegaza magiczną przestrzeń niesamowitych, przetworzonych malarsko,
aż świecących kolorem, bram, fasad, detali architektonicznych.
Jednak osoby, które uczestniczyły w „Zmysłach Sztuki” miały
okazję niejako doświadczyć emocjonalnie wielkoformatowej,
zaangażowanej sztuki.
|
Józef Krzysztof Oraczewski opowiada coś zabawnego; po prawej: Maciej Zieliński i Andrzej S. Grabowski fot. Paweł Szymon Komorowski |
W
inną przestrzeń przenosi nas także muzyka Macieja Zielińskiego.
To właśnie on wspomniał, że ograniczenia są bardzo ważne w
kreatywności. Takie stwierdzenie przywodzi mi na myśl dawne
kabarety, twórców, którzy w czasie cenzury potrafili odpowiednie
dać rzeczy słowo. Jakiż inteligentny był to humor, jaki
błyskotliwy. Teraz, kiedy nie ma żadnych ograniczeń, kiedy nie
trzeba szukać słów, kabaret – przynajmniej mnie - nie śmieszy,
nie pobudza do refleksji, a wręcz przeciwnie - zawstydza. Jest
siermiężny i wprost. W tym przypadku można pokusić się o
stwierdzenie, że wolność zabija kreatywność.
Maciej,
który jest kompozytorem wszechstronnym, poruszającym się od muzyki
poważnej, filmowej i teatralnej, przez piosenki, aż do muzyki do
produkcji telewizyjnych i reklam, także działa z rozmachem. I co
ciekawe, jego zdaniem, wbrew powszechnemu wyobrażeniu, łatwiej jest
napisać muzykę na orkiestrę, niż na jeden instrument, np. flet.
Jakie wyzwanie dla kreatywności! Jak poprowadzić utwór, który
będzie wykonany na jednym instrumencie, aby zaintrygował, zatrzymał
słuchacza i jeszcze wywarł na niego wpływ? To trochę jak
monodram, gdzie wiele oczywiście zależy od aktora, ale nawet
najlepszy aktor nie zdoła z kiepskiego tekstu zrobić arcydzieła.
|
Zasłuchani... fot. Paweł Szymon Komorowski |
Zresztą,
jak się zastanowić, to w muzyce nie tylko muzyka jest ważna. Kiedy
utwór zostanie skomponowany, potrzebni są wykonawcy. Dopiero
połączenie dzieła muzycznego - kompozycji i muzyków daje muzykę.
Ale to nie koniec. Po napisaniu i wykonaniu utworu następuje faza
słuchania. Tak oto mamy już trzy wersje dzieła – kompozytora,
muzyków i słuchacza. Jednak to jeszcze nie wszystko. Pamiętajmy o
krytykach. Ten etap wypada różnie. Maciej słusznie zauważył, że
rzadko mamy do czynienia z pozytywną krytyką. Dlaczego? Bo
chwalenie jest zbyt ryzykowne. A jeśli okaże się, że to, co
krytyk pochwalił, wcale nie jest dobre?
Po
spotkaniu, już w domu, wysłuchałam „V Symphony”, o której
była mowa na „Zmysłach Sztuki”. Polecam film promocyjny, w
którym kompozytor opowiada o utworze, o współpracy z wykonawcami,
zdradza inspirację i uchyla rąbka tajemnicy tworzenia (link: o "V Symphony"). Kiedy zna się motywację twórcy, kolejne kroki w powstawaniu
utworu, jego budowę, zupełnie inaczej odbiera się muzykę, na co
innego zwraca się uwagę. Wiedziałam, że muzyka jest związana z
matematyką, ale dopiero dzięki „V Symphony” zrozumiałam o co w
tym związku chodzi. Można by się pokusić o stwierdzenie, że w
tej symfonii dużo jest numerologii, ale i symetrii, jak również
niespodzianek charakterystycznych dla „piątki”.
Ponieważ
interesuje mnie muzyka filmowa, to ten wątek w twórczości Macieja
jest dla mnie szczególnie ciekawy (http://maciejzielinski.pl/film). Często muzyka w filmie
sprowadzana jest do roli ilustracji, dekoracji, czy czegoś
doklejonego, elementu w tle. Dla mnie muzyka w filmie jest czymś
wręcz niezbędnym i nie chodzi mi o proste środki wyrazu, werble
wzmacniające napięcie, ale o coś, co jednocześnie może
funkcjonować także poza filmem. Tak jest z utworami pisanymi przez
Macieja, który powiedział, że stara się wspierać muzyką ideę,
którą chce przekazać reżyser. I to rzeczywiście słychać w
tworzonej przez niego muzyce filmowej, że wspomnę tu o "Grach ulicznych", "Dublerach" czy utworach nieco lżejszych, np. z filmów "Nigdy w życiu" i "Tylko mnie kochaj".
|
"Skrzydlate Legato" fot. Tatiana |
Tak
oto mieliśmy ucztę dla oczu, uszu, a także dla ducha, bo nie
zabrakło emocji i wzruszeń, oraz oczywiście i dla ciała. Nasi goście
przygotowali artystyczne ciastko, jedyne w swoim rodzaju -
„Skrzydlate Legato”. Smak tym razem bardzo zaskoczył, bo
czekoladowa słodko-gorzkość, czyli część czarna, była
przełamana słonością części białej. Nie zabrakło także
przedniego tokaju o wspaniałym bukiecie... Wszystkie zmysły zostały
pobudzone.
Serdecznie
dziękujemy wszystkim sympatykom „Zmysłów Sztuki”, stałym
gościom, na których zawsze możemy liczyć, oraz wszystkim tym,
którzy pojawiają się po raz pierwszy, by potem uczestniczyć w
kolejnych i kolejnych spotkaniach.
A
kolejne spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki”, na które Państwa zapraszam, już 3 lipca br. Gościć będziemy Andrzeja Strumiłłę
– wybitnego artystę malarza, grafika oraz Sylwię Lorenc –
znakomitą flecistkę. Wkrótce więcej informacji na ten temat.
Zapraszam Państwa także na stronę "Zmysłów Sztuki" na Facebook'u, gdzie będzie można zobaczyć galerię zdjęć z ostatniego spotkania. Poniżej zamieszczam jeszcze kilka fotografii, które zrobili dla nas Paweł Szymon Komorowski i Tatiana Zielińska.
|
Józef Krzysztof Oraczewski udziela wywiadu dla Bemowo.fm - rozmawia Patryk Świerlikowski, przysłuchuje się syn Krzysztofa fot. Paweł Szymon Komorowski |
|
Przed spotkaniem fot. Paweł Szymon Komorowski |
|
Schodzą się goście fot. Paweł Szymon Komorowski |
|
Andrzej S. Grabowski - kurator i twórca "Zmysłów Sztuki" fot. Paweł Szymon Komorowski |