Od 20 października do 22 listopada br. w Królewskiej Cukierni Wilanowskiej można podziwiać wystawę nastrojowych pasteli autorstwa Grzegorza Morycińskiego. Wernisaż wystawy odbył się w ubiegły czwartek w ramach spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki”. Zgodnie z tradycją, bohaterami spotkania były osoby związane ze sztuką, których dokonania przedstawiłam we wcześniejszym wpisie (poniżej), czyli Grzegorz Moryciński – artysta malarz, symbolista, kolorysta, dr Łukasz Kossowski – krytyk, kurator, autor scenariuszy wielu wystaw i Marcin Mastalerz – aktor związany z Teatrem Królewskim w Wilanowie (www.wilanow-palac.pl/krolewski_teatr_w_wilanowie.html), gdzie gra, reżyseruje oraz przygotowuje scenariusze spektakli, pisze również wiersze.
Każde spotkanie, odbywające się dzięki wsparciu firm i osób, którym sztuka nie jest obojętna, powinno zaczynać się od podziękowania. I tak dzieje się na „Zmysłach Sztuki”, które stały się prawdziwym cyklem ze stałym gronem widzów dzięki firmie Per Aarsleff Polska (www.aarsleff.pl), firmie Savel (www.maluje.pl), będącej wyłącznym importerem i dystrybutorem angielskich farb marki WINSOR&NEWTON, REEVES, SNAZAROO oraz renomowanej niemieckiej firmy LEUCHTTURM, firmie Qualitec (www.qualitec.pl), która udostępnia i obsługuje sprzęt nagłaśniający, a także Królewskiej Cukierni Wilanowskiej (www.cukierniawilanow.pl) goszczącej nas w swoich progach oraz przygotowującej autorskie ciasteczko© oraz patronowi medialnemu magazynowi „Weranda” (www.weranda.pl).
W tym miejscu chciałabym podziękować publiczności tak licznie przybywającej do Wilanowa na każde kolejne spotkanie. Odnoszę wrażenie, że stworzyło się grono osób, dla których „Zmysły Sztuki” zajmują ważną pozycję w kalendarzu i zawsze można na nich liczyć. Było mi niezmiernie miło widzieć na sali także artystów – Grzegorza Śmigielskiego i Macieja Sęczawę - którzy byli bohaterami wcześniejszych spotkań, a teraz wrócili jako widzowie.
Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o kuratorze, twórcy i moderatorze spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki” Andrzeju S. Grabowskim. Na każdym spotkaniu nasz nieoceniony kurator przypomina, że spotkania są platformą swobodnego przepływu myśli pomiędzy artystami i publicznością. A naszym celem jest dowiedzieć się jak i gdzie artysta poszukuje inspiracji oraz jak wygląda warsztat twórczy.
Po tym dość długim wstępie, najwyższy czas zacząć relację ze spotkania, którego - w moim odczuciu - największym bohaterem był Grzegorz Moryciński.
Był to szczególny wieczór, bo Grzegorz Moryciński poświęcił go swojej żonie Barbarze, która niestety nie mogła przybyć do Wilanowa z powodu choroby. Była jednak w pewien sposób z nami, bo spoglądała z obrazu powieszonego nad kominkiem, ukryta tajemniczo za wachlarzem. Jak powiedział p. Grzegorz, tę twarz zza wachlarza zna tylko on.
Początek był bardzo poetycki, bo Marcin Mastalerz przeczytał m.in. wiersze: „Kiedym z tobą rozmawiał” oraz „Wyznanie Basi”, ukazujące głębokie uczucie, którym p. Grzegorz darzy swoją żonę. Ponieważ pewnych nastrojów, treści nie da się namalować, p. Grzegorz pisze wiersze, które są bardzo zgodne w tonacji i nastroju z tym, co powstaje wcześniej na obrazie. Do publikacji zachęcił go pozytywną opinią Wojciech Siemion, który chętnie później recytował wiersze p. Grzegorza. Słowo „recytacja” wywołało dyskusję na temat interpretacji i nadinterpretacji, która została pięknie podsumowana przez p. Grzegorza: „Prostota obrazu polega na tym, że nie trzeba używać nadzwyczajnych środków, żeby uzyskać efekt. I tak jest z poezją.” Mieliśmy przyjemność wysłuchania także wiersza o poezji, który napisał w wieczór poprzedzający spotkanie. Już wkrótce - na hasło „Zmysły sztuki” - będzie można otrzymać, podczas wizyty w Cukierni, tomik wierszy autorstwa Grzegorza Morycińskiego.
Ponieważ „Zmysły Sztuki” to spotkania na temat inspiracji, to pojawił się wątek Japonii, która zainspirowała zarówno Grzegorza Morycińskiego, jak i dr Łukasza Kossowskiego. Zainteresowanie sztuką japońską trwa u p. Grzegorza od czasu pierwszych wizyt w muzeach europejskich. Fascynują go nie tylko pejzaże - temat 7 pasteli eksponowanych w Królewskiej Cukierni (wybranych z 30 z cyklu „Dalekowschodnie klimaty”), ale także teatr, lalki, drzewka bonsai, grafiki japońskie. W pracowni Grzegorza Morycińskiego można znaleźć maski, wachlarze. Można je także zobaczyć na obrazach. Jako ilustrację do tego wątku Marcin Mastalerz przeczytał wiersz „MISTRZ”:
Stary mistrz japoński
Z czułością dotyka
Małych pędzli zakończeń
Wyjmowanych z dzbana
Układa wielkościami
I papieru jasność
Na szerokim stole
Niespiesznie rozkłada
By potem jednym gestem
Plamą tuszu śmiałą
Stworzyć cuda chryzantem
Drzewa wśród powodzi
Z ptakiem
Co szarym cieniem
Wśród sitowia brodzi
A jeśli mowa o Japonii, to przy okazji chciałabym zaprosić Państwa na IX Japoński Październik w Pałacu w Wilanowie (http://www.wilanow-palac.pl/japonski_pazdziernik_2011.html). Nazwa jest trochę myląca, bo np. Wystawę Shodō – Japońskiej Kaligrafii Kaoh Tateyama artystki shodō, uzupełnionej pracami kaligraficznymi mistrzyni Sachiko Horii (To Ren), będzie można oglądać w Oranżerii do 13 listopada br.
Pytanie o Japonię padło także w stronę dr Łukasza Kossowskiego, który jako student podjął temat wpływu sztuki japońskiej na sztukę polską, a następnie rozwinął w wielu wystawach. Jak to się dzieje, że dwie tak różne kultury mogą się spotkać? Jest to o tyle ciekawe zjawisko, że działa dwustronnie – u nas „polski japonizm” w sztuce, a w Japonii fascynacja Chopinem. Dr Kossowski użył ciekawej metafory „Inspiracja jest jak egzotyczne ziarenko niesione wiatrem. Po przebyciu setek mil, pada na grunt polski. I zamiast bambusa wyrasta ziemniak, o trochę innej skórce, innym smaku. Najważniejszy jest grunt, na który takie ziarnko inspiracji pada.” I tu jako przykład posłużył wiersz Grzegorza Morycińskiego „Chryzantema”. Japończycy traktują ten kwiat zupełnie inaczej niż my w Polsce. Dla nich jeden samotny kwiat znaczy więcej, niż nasze wieńce czy wazony z „chryzantemami złocistymi”.
CHRYZANTEMA
Z popularnej piosenki
Gdzie w bukiecie stoisz
Wyjmuję twą smukłość
Pojedynczą – wtedy
Nastroszoną czuprynką
Rozsiewasz blask
Złoty
Twa sylweta szlachetnie
W przestrzeń wrysowana
Metaforą poety
Nie do opisania
Zachłannie patrząc
Kraj widzę daleki
Tam twój wdzięk
Legenda
Trwa
Przez całe wieki
Grzegorz Moryciński powiedział, że bardzo ważnym w życiu artysty jest moment, kiedy dotykamy ważnych dla duszy zjawisk. W jego życiu jedną z takich chwil była podroż pociągiem podczas zsyłki na Syberię z matką i babką, oraz trwoga jakiej już nigdy więcej w życiu nie przeżył, kiedy myślał, że zostanie sam w polu, gdzieś na pustkowiu, a pociąg odjedzie bez niego. Kolejną było wprowadzenie stanu wojennego w Polsce i bunt p. Grzegorza przejawiający się m.in. w postaci wyrabianych samodzielnie ulotek, które potem dystrybuował w Warszawie po nocy przez dziurawe kieszenie w spodniach. Stworzył w tym czasie cykl obrazów „Trybuny i trybunały”, które można oglądać w Muzeum Archidiecezjalnym. Koniec XX wieku też podziałał na p. Grzegorza inspirująco. Powstała wówczas „Trybuna na koniec wieku” (obecnie w Muzeum Narodowym w Szczecinie), a także niezbyt optymistyczna wypowiedź na temat wizji przyszłości.
A gdy mowa o wystawach, to warto przytoczyć tu wypowiedź dr Kossowskiego, który uważa, że „wystawa powinna być dziełem sztuki”. Takich wystaw jest bardzo mało, tak samo jak mało jest w Polsce solidnej, rzeczowej krytyki artystycznej. Wywiązała się także dyskusja o obecnej i dawnej sztuce. O tym, że nasza polska tradycja malarska w porównaniu z europejską jest uboga i wąska. Dopiero w XIX wieku zbliżyła się do tradycji europejskiej. Obecnie panuje swoista artystyczna wieża Babel, różne filozofie, podejścia ścierają się w sztuce współczesnej. Sztuka, która kiedyś była elitarna, teraz staje się popartem – sztuką dla wszystkich. A sztuka ambitna wpada w niszę...
Bardzo podobał mi się opis pasteli, który pojawił się w trakcie odpowiedzi na pytanie, dlaczego p. Grzegorz wybrał pastele. Poza tym, że farby olejne go uczulają, pastele trochę mniej, a najmniej węgiel - to część wypowiedzi z przymrużeniem oka, ale jednak prawdziwa - to ulotność pasteli go fascynuje. „Są jak tył motylich skrzydeł, matowe i ulotne.” Pozwalają uzyskać efekt, że najważniejsze treści ukryte są poza obrazem.
Mieliśmy także okazję wysłuchać opowieści z czasów szkolnych i studenckich Grzegorza Morycińskiego, o fascynacji światłem w obrazach Rembrandta, anegdot o wystawach, których kuratorem był dr Łukasz Kossowski, o innych artystach, o odkrywaniu fałszywego tonu w obrazach, o porównaniach malarstwa do muzyki, o tkaniu pasteli, o warsztacie malarskim, gdy zaczyna się obraz, i o wielu, wielu innych tematach, jako że spotkanie trwało prawie trzy godziny.
Oczywiście nie mogło zabraknąć doznań zmysłowych – smakowych. Delektowaliśmy się węgrzynem, rekonstruowanym wg XVII wiecznej receptury, oraz ciasteczkiem „Kwadrat Grzegorza”©, którego barokowy smak - w końcu spotykamy się w perle baroku - podkreślał marcepan.
Na koniec przytoczę wiersz Grzegorza Morycińskiego, który wywarł na mnie duże wrażenie:
LEKCJA CHODZENIA PO LINIE
Zanim zrobisz krok
Pierwszy
Uwierz i zaufaj
Mocy liny
I siebie
Zetrzyj
Wyobraźni wątek
I wprowadź instynkt
Ptasi
W kroczenia początek
Potem ciałem zawładniesz
Moc poczujesz
I męstwo
W oklasków burzy – meta
Nad sobą zwycięstwo
Do zobaczenia 24 listopada br. na kolejnych „Zmysłach Sztuki”.
A już wkrótce zamieszczę krótki film z siódmego spotkania.
|
poniedziałek, 24 października 2011
Relacja z siódmego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz