niedziela, 12 czerwca 2011

Relacja z piątego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"


Ponieważ jednym z bohaterów piątego spotkania z cyklu „Zmysły Sztuki” był poeta – Juliusz Erazm Bolek, rozpocznę relację od wiersza jego autorstwa. Mimo że nie pochodzi z tomiku „Abracadabra” prezentowanego na spotkaniu, ale z „Sekretów życia”, na dodatek ma tytuł „Maj”, a mamy już czerwiec, to postanowiłam go przytoczyć, gdyż doskonale opisuje zmysłowy charakter cyklu.

Maj

kolory otwierają przestrzeń
zapachy skupiają uwagę
dźwięki mówią o przyszłości
smaki przekazują sekrety
spojrzenia dają znać
dotknięcia przybliżają
trudno utrzymać równowagę
to uczucie życia
i myśl o zatraceniu się w nim

Andrzej S. Grabowski po raz kolejny dobrał artystów w nieprzypadkowy sposób. Jak to określił, jest w nich pewne podobieństwo, bo Maciej Sęczawa pracuje nad krajobrazem barwy, a Juliusz Erazm Bolek nad krajobrazem słowa. Na ścianach Królewskiej Cukierni Wilanowskiej możemy podziwiać obrazy Macieja, jak również grafiki zbudowane z słów i walorów autorstwa Juliusza, czyli przykład poezji konkretnej.

Co artyści, zachęcani pytaniami z sali, powiedzieli o sobie?

Dla Macieja jego obrazy są głębokim przeżyciem. Długo szuka właściwej formy, barwy, odcienia i rzadko ma poczucie, że obraz nad którym pracuje jest gotowy. Poza tym często pracuje nad kilkoma obrazami równocześnie. Lubi się nimi otaczać, patrzeć na nie, a jednocześnie traktuje je bardzo serio. Jak powiedział, dojrzewają jak tokaj i są jak smak, jak potrawa, która jest nam niezbędna. Maciej od wielu lat jest weganinem, co nie przeszkadza mu być smakoszem i świetnym kucharzem (próbowałam przygotowane przez niego potrawy i niektóre pomysły z przyjemnością zaadoptowałam:-)). Co ciekawe Maciej od czasu do czasu stosuje wielodniową głodówkę. Dlaczego poddaje swój organizm takiej próbie? Kiedyś dowiedział się, że malarze ikon zanim przystąpili do pracy pościli przez 40 dni. On nie ma tyle odwagi, ale poddał się eksperymentowi krótszemu o połowę. Podczas swoich głodówek zauważył, że istotnie wyostrza się wówczas postrzeganie.

Na sztukę Macieja miała wpływ jego wyprawa do Indii, od powrotu z niej uprawia malarstwo praniczne. Co to oznacza? Aby otrzymać dźwięk, trzeba uderzyć przedmiot o przedmiot. Aby otrzymać obraz, trzeba zderzyć kolory. W wyniku zestawień barwnych powstaje energia, wibracje. Malarstwo Macieja wizualizuje jego zmaganie z własnym wnętrzem, jest dla niego rodzajem psychoterapii. Obrazy poprzez zestawienia kolorystyczne albo energetyzują, aktywizują, wznoszą albo uspokajają, wyciszają. Dobrze jest oglądać prace Macieja w świetle dziennym, bo do takiego odbioru je tworzy. Wówczas kolory – błękity, oranże – aż świecą. Według mnie mają tyle radości w sobie, że nie sposób nie uśmiechnąć się, kiedy się na nie patrzy.

Juliusz, w odróżnieniu od Macieja, nie pracuje nad swoimi wierszami w ogóle. Nawet nie wie kiedy je pisze, kiedy powstają, a potem kiedy je czyta jest zaskoczony efektem. Na pytanie, czy podobają mu się jego wiersze, z uroczą kokieterią odpowiedział: „Właśnie miałem powiedzieć, że zaskakuje mnie to, że mi się podobają.”  A dlaczego zaczął pisać? Pół żartem, pół serio Juliusz powiedział, że nie podobały mu się wiersze innych, ale natychmiast wymienił kilka nazwisk poetów, których twórczość ceni. Bardziej serio zabrzmiało, że chciał zmieniać świat. Nie mając innych możliwości, postanowił budować własną rzeczywistość poprzez wiersze.

Kiedy Andrzej S. Grabowski omawiał z Juliuszem jego udział w spotkaniu, pojawił się oczywiście temat rozumienia sztuki. Juliusz, jak na człowieka bawiącego się słowem i metaforą przystało, ujął swój pogląd tak: Kiedy patrzę na stado wspaniałych krów beztrosko pasące się na pięknej zielonej łące, to zastanawiam się, czy sztuka jest potrzebna? I myślę, że te krowy też mają swoją sztukę, może dla mnie niezgłębioną, ale jakąś mają na pewno. Czy człowiek może żyć bez sztuki? Pewnie może, tylko co to za życie? Przypominałoby ono życie krów bez łąki”.

Skąd Juliusz czerpie inspirację? Na przykład dzięki temu, że odwiedził Drezno, aby zobaczyć wystawę Stanisława Dróżdża, twórcy w dziedzinie poezji konkretnej, przypomniał sobie, że też kiedyś zajmował się tym rodzajem tworzenia i postanowił do tego powrócić. W książce „Abracadabra” jest poemat „Ja”, który może służyć jako inspiracja do eksperymentów z formą. Potem pojawiła się idea zorganizowania wystawy w kawiarni „Na Placu Cafe”, podczas której miał być serwowany absynt i tak podczas rozmowy o organizacji wernisażu zrodził się utwór „Absinthe” - pasujący idealnie do poezji konkretnej.

Ponieważ mówi się, że jeśli kogoś nie ma w Internecie, to nie istnieje, Juliusz żartobliwie przyznał, że trzeba było ulec i kupić komputer. Następnie założył skrzynkę mailową i zaczął pisać listy. Zauważył po pewnym czasie, że elektroniczna forma listu wpływa poniekąd na jego kształt. Trudno to nadal nazywać listem, nie jest to poezja ani felieton. Uznał zatem mieszankę wszystkich tych form za zupełnie nową i nazwał ją „Emaliowanym felietonem poetyckim” (EFP). Ponieważ prowadzi ożywioną korespondencję z wieloma osobami, to powstało tak dużo EFP'ów, że ma już pomysł na książkę.

Juliusz opowiedział także o swojej działalności dziennikarskiej („Enigma”), a także dydaktycznej (wykłada m.in. w Wyższej Szkole Handlu i Finansów Międzynarodowych w Warszawie,
Wyższej Szkole Promocji w Warszawie).

Poruszonych zostało jeszcze wiele innych tematów o sztuce, o kulinariach, o smakach. Był konkurs na najbardziej zaskakujący opis ciastka, nagrodzony tomikiem „Abracadabra”. Wypowiedzi gości będzie można zobaczyć już wkrótce na filmie, który zamieścimy na stronie Muzeum Pałacu w Wilanowie (www.wilanow-palac.pl). Były wręczane prezenty – Maciej otrzymał od przedstawiciela firmy Savel komplet farb Winsor & Newton (www.savel.pl), a Juliusz pióro oraz pudełko papieru biurowego POL (www.POLpapierybiurowe.pl) od przedstawiciela firmy International Paper. Andrzej S. Grabowski podziękował patronowi medialnemu - magazynowi „Weranda”(www.weranda.pl) , jak również mecenasowi Muzeum Pałacu w Wilanowie firmie Aarsleff Polska (www.aarsleff.pl).

Na zakończenie przytoczę jeszcze opowieść o tym jak powstało ciastko „jing i jang”, czy w innej pisowni - „yin & yang”.

Dyskusja o jego kształcie i smaku była długa i ciekawie się zaczęła, bo Juliusz stwierdził, że jedna rzecz jest ważna: „Ciastko musi być kultowe.”  I kolejna, równie ważna: „Ciastko musi być męskie.”  Na początku obaj artyści uznali, że powinno być trójkątne. Ponieważ Maciej jest feministą, to dołożył koło. Zdaniem Juliusza początkowa symbolika nie była jednoznaczna, bo przypominała mu flagę Japonii. Zatem pojawił się nowy symbol – kółko na trójkącie. Dwie sprzeczności, które się uzupełniają. Nasi artyści chcą, aby ich ciastko wyparło szarlotkę, sernik i kremówkę:-) Ponieważ do wykonania ciastka potrzebny jest rysunek, aby cukiernik wiedział, jaki ma być ostateczny kształt, to Maciej, chcąc dodatkowo wyrazić obrazem smak, wykonał 60 szkiców. Ostateczną wersję można zobaczyć na rysunku, który zawisł nad kominkiem w Królewskiej Cukierni Wilanowskiej i który prezentuję poniżej. Maciej obiecał, że udostępni szkice, abyśmy mogli poznać jego tok myślenia.
Do ciastka dołożona była karteczka z wierszem Juliusza pochodzącym z tomiku „Abracadabra”, który z przyjemnością zacytuję:

Kwadratura koła

kwadrat
to doskonała równość
czterech stron świata

trójkąt
jest ubogim kwadratem

koło
jest doskonałym kwadratem

kula
jest absolutem

ale tylko
kwadratura koła
jest niepokonana


Obrazy Macieja Sęczawy i konkretną poezję Juliusza Erazma Bolka będzie można oglądać w Królewskiej Cukierni Wilanowskiej do 12 lipca 2011 roku.

A już dzisiaj, w imieniu Muzeum Pałac w Wilanowie, serdecznie zapraszam na kolejne spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki”, które obędzie się 14 lipca (czwartek). O artystach, których prace zobaczymy i z którymi porozmawiamy o tajemnicy tworzenia, inspiracji czy technikach, które wybrali, napiszę już wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz