Andrzej
S. Grabowski, kurator i moderator spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki”
ma zawsze swoją koncepcję na połączenie dwóch twórców. Zanim
dopasuje daną parę, dokładnie prześwietla wybrane osoby, ich
twórczość, rozmawia z nimi, obserwuje. Często nasi goście
prezentują się tak, jakby znali się lata całe, choć widzą się
po raz drugi czy trzeci w życiu. Aga Pietrzykowska i Tadeusz Szlenkier, których gościliśmy na 31. spotkaniu z cyklu „Zmysły
Sztuki” są właśnie takimi osobami, które świetnie się czują
w swoim towarzystwie, mają podobne poczucie humoru, błyskotliwe
riposty, ale i interesujące komentarze o twórczości nie tylko
własnej. Powiedziałabym, że dobrze się bawili, a my razem z nimi.
Dawno nie było tylu okazji do śmiechu.
Od lewej: Andrzej S. Grabowski, Aga Pietrzykowska,
Tadeusz Szlenkier (fot. Marcin Grzebyk)
Tadeusz Szlenkier (fot. Marcin Grzebyk)
Według
Andrzeja S. Grabowskiego Agę Pietrzykowską i Tadeusza Szlenkiera
łączy linia – plastyczna i melodyczna. Istotnie, prace malarskie
prezentowane w Oficynie Kuchennej (wystawę można oglądać do 10
czerwca br.), łączy miękka - bardziej lub mniej - linia. Aga
tworzy właśnie w liniach, w paśmie, w różnych wysokościach, to
statycznie, to dynamicznie.
Melodyczna linia towarzyszyły mi podczas pisania, bo nawet jeśli
akurat nie słucham płyty, która dopiero ma się ukazać (a ja mam
demo), czyli „Parlami d'amore” z włoskimi pieśniami w wykonaniu
Tadeusza Szlenkiera, to i tak nucę od „O Sole Mio!”, przez
„Torna a Surriento”, „Funiculi Funicula” do uroczej
„Brunetki, blondynki”. Podejrzewam, że uczestnicy spotkania
także długo podśpiewywali fragmenty utworów zaprezentowanych na
„Zmysłach Sztuki”.
Na 31. spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki" (fot. Marcin Grzebyk) |
Co
jeszcze łączy Agę i Tadeusza? Moim zdaniem - kobieta. Nie, nie
jakaś konkretna :-) Kobieta jako wiodący temat w twórczości. Mam
tu na myśli nie tylko obrazy Agi, ale jej podejście do tematyki
kobiecości, przyglądanie się kobiecie przez pryzmat innych ludzi,
miejsc, wydarzeń, jej lęków przed upływem czasu, niedoskonałością
ciała, kultem młodości. Pieśń, jak ustaliliśmy na spotkaniu,
też jest kobietą. A jaką jeszcze kobietę, poza pieśnią, mam na
myśli w przypadku Tadeusza? Oczywiście te wszystkie brunetki,
blondynki i rude, dla których powstały pieśni nie tylko te
włoskie, których będzie można posłuchać na płycie „Parlami
d'amore”, w wykonaniu Tadeusza Szlenkiera, przy akompaniamencie
Mariusza Rutkowskiego – znakomitego pianisty. Każda opera ma swoją
postać kobiecą, wokół której toczy się pewien dramat. Teksty
włoskich pieśni, które Tadeusz nam zaprezentował, także dotyczą
w większości tematów związanych z uczuciami, zmysłami i
tęsknotami skierowanymi do kobiet, o kobietach i dla nich. Ba,
Tadeusz zażartował, że chętnie zaśpiewałby jeden z utworów z
repertuaru Barbry Steisand „Women in love”, czyli ciągle w
kontekście kobiecym ;-) Niestety, nie dał się namówić na śpiew
na żywo, ale na szczęście mieliśmy okazję posłuchać kilku
nagrań, opatrzonych sympatycznym komentarzem śpiewaka.
Andrzej
S. Grabowski, który poprzez pytania prowokuje, ale i przekazuje
ciekawostki ze świata sztuki, tym razem przywołał słowa Walerego
Wysockiego, profesora śpiewu uważanego
za wybitnego propagatora prawidłowej techniki śpiewu,
mówiącego że „śpiew jest
przedłużoną mową”.
Czy rzeczywiście? Czy tak jak mówić, śpiewać każdy może? Czy
zatem każdy może zostać tenorem? Tadeusz Szlenkier stwierdził, że
na szczęście nie. Nauka śpiewu trwa całe lata, to praca nad
doskonaleniem warsztatu, ale i nad umiejętnością otworzenia się,
wyzbycia wstydu.
Uczestnicy spotkań nie mają oporów przed zadawaniem pytań (fot. Marcin Grzebyk) |
Tadeusz
powiedział ważne zdanie, że to jest wyzwanie, by być artystą, by
nie traktować tego jako zawód, czy produkcję, ale jako bycie. A to
mi przypomniało rozmowę, w której uczestniczyłam przy innej
okazji, o producentach malarstwa, a nie prawdziwych twórcach.
Zauważyliśmy wówczas, że osoba, która zajmuje się masową czy
wręcz seryjną produkcją sztuki, jest także mocno skoncentrowana
na autopromocji i sprzedaży. Podczas gdy bycie artystą, czy
bardziej precyzyjnie ujmując – bycie twórcą, to kreowanie dzieł
sztuki bez myśli o kupcach, o cenach, o promocji, itp. To tworzenie
dla siebie, pod wpływem inspiracji, obserwacji, a może impulsu albo
głębszych przemyśleń, ale nie w odpowiedzi na zamówienia. W
normalnej rzeczywistości sprzedażą dzieła sztuki powinni zajmować
się handlowcy, albo nazywając ich bardziej elegancko - marszandzi.
Kiedy twórca skupia się na mieć, przestaje być.
Jedna z prac Agi Pietrzykowskiej (fot. Marcin Grzebyk) |
Podczas
31. spotkania nie rozmawialiśmy o sprzedaży czy cenach, ale o
inspiracji, warsztacie, technikach i wyzwaniach. Dla Agi
Pietrzykowskiej inspiracją jest życie, a ono nie pozwala jej skupić
się tylko na jednej formie. Na pytanie Andrzeja S. Grabowskiego,
dlaczego używa tylu technik, odpowiedział Tadeusz: „Aga stosuje
tyle technik, bo umie:-)”. A
bardziej poważnie, to dla Agi różnorodność używanych środków
jest kluczem do opowiadania tego, co widzi. Na przykład mapki na
obrazach (Map
of pleasure; Warszawa jest kobietą) to
poszukiwania wynikające trochę ze studiów międzykulturowych. Aga
tworzy w cyklach, nad którymi pracuje równocześnie. Pokazała nam
np. cykl linearny, akty techniczne pełne kontrastów, mocnych linii,
elementów konstrukcyjnych. Rozmawialiśmy o monochromatyczności,
dominacji jednego koloru, linii wynikających z podziału planów,
strukturze i fakturze.
Wszystkie
te pojęcia można także odnaleźć w świecie muzyki. „Gitarra
Romana” jest zupełnie inna w swej linii, barwie, podziale planów
niż aria z opery „Tosca", którą zaprezentował nam Tadeusz
Szlenkier. Muzyka to ciekawe zjawisko. Mamy na przykład zapis nutowy
Verdiego i dopóki nie zabrzmi zagrany przez orkiestrę i zaśpiewany
przez śpiewaków, to dla wielu osób jakby go nie było, bo nie
każdy jest w stanie czytając nuty usłyszeć dźwięki. Tadeusz
powiedział, że „Muzyka się staje!”. Czy jest zgodna z
wyobrażeniem twórcy? Trudno powiedzieć. Pewnie dla Verdiego, który
kiedy pisał swoje opery, śpiewał wszystkimi głosami, to co
widział potem na scenie mogło być bliskie jego wizji.
Brawa dla Tadeusza Szlenkiera (fot. Marcin Grzebyk) |
Andrzej
S. Grabowski chciał wiedzieć, na ile śpiewak jest twórcą, a na
ile trzyma się partytury? Na co Tadeusz Szlenkier odpowiedział w
swoim dowcipnym stylu: „Im bardziej się trzyma, tym lepiej.”
Opowiedział nam także o tym, jak przygotowuje się do śpiewu
danego utworu. Pierwszym krokiem jest opanowanie pieśni na pamięć.
Im więcej zaangażuje się zmysłów do zapamiętania, tym lepszy i
trwalszy będzie efekt. Dlatego też zazdrości Andrzejowi S.
Grabowskiemu, że ten ma aż 31 zmysłów - Zmysłów Sztuki :-) Potem następuje praca nad każdą frazą, jak ją technicznie
wykonać. I dopiero po jakimś czasie wybrzmiewa utwór.
"Brunetki, Blondynki" (fot. Marcin Grzebyk) |
Świetnie
się złożyło, że na tematy śpiewu rozmawialiśmy w Dniu Głosu,
na co zwróciła nam uwagę Aga Pietrzykowska, która także
inspiruje się muzyką, szuka rytmu, szczególnie podczas pracy nad
ilustracjami. A kiedy o ilustracji mowa, to zaciekawiło mnie, jak
Aga podchodzi do zilustrowania książki, bo przecież ma na swoim
koncie niejedną pozycję literacką. Otóż,
kieruje nią poczucie odpowiedzialności za książkę, bo wie że
czytelnik ma mocne skojarzenie treści z ilustracją. Każdy z nas
pamięta takie książki, które zilustrowane przez kogoś innego
powodują zgrzyt w czytaniu. Ja jestem przywiązana np. do „Baśni
Andersena” z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Kiedy oglądałam
nowe wydanie z ilustracjami innej osoby, to czegoś mi było brak.
Pytania z sali (fot. Marcin Grzebyk) |
W
czasie spotkania padło wiele pytań nie tylko od kuratora, ale także
z sali. M.in. pojawiło się pytanie o muzykę współczesną i
wykonywanie oper, oratoriów, awangardowych kompozytorów. Każdy w
czymś się specjalizuje, a akurat muzyka atoniczna, bez formy, to
nie jest nurt leżący w kręgu zainteresowań Tadeusza Szlenkiera,
choć obecnie pracuje nad
oratorium „Wojenne
Requiem” Benjamina Brittena, czyli utworem zdecydowanie bardziej
współczesnym niż muzyka baroku.
Jest
jeszcze coś, co łączy naszych gości. Obydwoje studiowali zupełnie
inne dziedziny niż to, czym się obecnie zajmują, a czego uczyli
się niejako w drugiej kolejności. Aga Pietrzykowska, absolwentka
Wydziału Grafiki warszawskiej ASP, zgłębiała wcześniej stosunki
międzynarodowe na UW, a Tadeusz Szlenkier najpierw ukończył
filozofię na UW, a potem studia wokalno-aktorskie na Yale University
w USA. Na pytanie Andrzeja S. Grabowskiego, dlaczego właściwie
studiował filozofię? Tadeusz odpowiedział, że: „To
najciekawsze, co można studiować!” :-)
Artur Słotwiński i pytanie o muzykę bardzo współczesną (fot. Marcin Grzebyk) |
31.
spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki” upłynęło w bardzo
pozytywnym nastroju, przy ciekawej, wciągającej dyskusji, smacznym
węgrzynie i znakomitym ciastku „Brunetki, blondynki” wykreowanym
przez naszych gości.
Jako podsumowanie niech posłużą mi komentarze uczestników spotkania - Artura Słotwińskiego, kompozytora: „Kolejne inspirujące
spotkanie! Dzięki raz jeszcze za moc wrażeń - jak zawsze z dozą
dobrego humoru i w życzliwej atmosferze twórczej wymiany myśli.”, Agnieszki Kicińskiej: „Było to prawdziwe - wiosenne pobudzenie zmysłów! Wieczór w przemiłej atmosferze sztuki!!!!", Kasi Nowakowskiej: „bardzo dziękuję za wspaniały wieczór, fantastyczne artystyczne doznania" oraz Mażeny Sezonow: "Byłam, wróciłam i jadłam pikantne ciasteczko. Było jak zawsze bardzo fantastycznie!".
Tadeusz Sawicki i Andrzej S. Grabowski (fot. Marcin Grzebyk) |
Serdecznie
dziękujemy Pawłowi
Jaskanisowi,
Dyrektorowi Muzeum
Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, za
gościnność. Firmom wspierającym „Zmysły Sztuki"
dziękujemy, że dbają o naszych gości - Arkadiuszowi Bachanowi z
firmy PerAarsleff Polska,
Tadeuszowi i Arturowi Sawickiemu z firmy Savel,
będącej dystrybutorem Winsor & Newton, Williamsburg oraz Golden
Artist Colors (www.maluje.pl),
Jarkowi Uścińskiemu i Monice Kalecie z Oficyny Kuchennej, Jerzemu
Sztylerowi z Winiarni
Lippóczy Pince,
Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni.
Dziękujemy
również Marcinowi Grzebykowi, który wykonał i przekazał nam
zdjęcia ze spotkania. Cały album znajduje się na FB
(http://www.facebook.com/zmyslysztuki),
gdzie Państwa także serdecznie zapraszam.
A na blogu będę Państwa
oczywiście informować o przygotowaniach do kolejnego spotkania,
które odbędzie się 18 czerwca br.
Barbara A. Maciążek
Andrzej S. Grabowski (fot. Marcin Grzebyk) |
31. spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki"(fot. Marcin Grzebyk) |
Było wesoło... (fot. Marcin Grzebyk) |
...a nawet bardzo wesoło (fot. Marcin Grzebyk) |
Ja także czasem zadaję pytania. W tle "Warszawa jest kobietą" (fot. Marcin Grzebyk) |
Pan Tadeusz Sawicki i nasi goście (fot. Marcin Grzebyk) |
Po spotkaniu - czas na indywidualne rozmowy (fot. Marcin Grzebyk) |
A poniżej kilka prac Agi Pietrzykowskiej.
Więcej można zobaczyć w Oficynie Kuchennej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz