Zawsze
przychodzę wcześniej do Oficyny Kuchennej, bo bardzo lubię czas
oczekiwania tuż przed rozpoczęciem „Zmysłów Sztuki”. Lubię
spokojnie obejrzeć wystawę, podejrzeć artystyczne ciasto, wypić
kawę, przywitać się z naszymi gośćmi – tym razem z Katarzyną Kowalską – artystką malarką, i Bartoszem Kowalskim –
kompozytorem, aranżerem, instrumentalistą. Obserwuję, jak
trwają ostatnie przygotowania. Krząta się dźwiękowiec, który
jeszcze raz sprawdza nagłośnienie, monitor, komputer, czy wszystko
jest dobrze podłączone. Kurator, Andrzej S. Grabowski,
spokojnie oczekuje na gości.
Dużo nas (fot. Marcin Grzebyk) |
Już
od godziny 18:00 powoli zaczynają przychodzić te osoby, które
wiedzą, że warto być wcześniej, żeby zająć dobre miejsce. Z
tymi, którzy są stałymi bywalcami „Zmysłów Sztuki” witamy
się jak z bardzo dobrymi znajomymi, choć widzimy się zaledwie
kilka razy do roku. Jednak warto podkreślić, że z wieloma z nich
znamy się od 2010 roku, kiedy to wystartowaliśmy z naszym
projektem. Przyjeżdżają z Grodziska Mazowieckiego, Łomianek,
Białołęki, Otwocka, Ursusa, Mokotowa, Służewca, Pragi, Ochoty,
Żoliborza, Milanówka, Zielonki, Zalesia i innych dzielnic czy
okolic Warszawy. Pojawiają się także ci, którzy byli bohaterami
wcześniejszych spotkań z cyklu „Zmysły Sztuki”, tak jak
ostatnio Sylwia i Mariusz Lorenc, o których można przeczytać w
recenzji z 29. spotkania. Również ci, których twórczość
przedstawimy na kolejnych „Zmysłach Sztuki”, jak na przykład
Aga Pietrzykowska zaproszona do udziału w 31. spotkaniu,
przyjeżdżają, żeby poczuć niezwykłą atmosferę.
Sylwia Lorenc i Mariusz Lorenc (fot. Marcin Grzebyk) |
Poszukując
interesujących i wzbogacających spotkań ze sztuką i jej twórcami,
nasi goście przybywają z różnych bliższych i dalszych miejsc.
Jakby na przekór temu co sądzą urzędnicy w Wydziale Kultury m.st.
Warszawy, że „Zmysły Sztuki” to zbyt lokalna impreza, aby
przyznać jej dotację z budżetu miasta, z Wilanowa przychodzi
garstka osób.
Im
bliżej rozpoczęcia spotkania, tym bardziej zaczynam się niepokoić,
czy dopiszą goście, a potem, kiedy pojawia się ich więcej i
więcej, rozglądam się, czy aby dla wszystkich wystarczy miejsca.
Tym razem trzeba było dostawić krzesła. To fantastyczne uczucie,
widzieć, że kolejne, już 30-te spotkanie, na którym poznawaliśmy
Katarzynę Kowalską i Bartosza Kowalskiego - ich twórczość,
inspiracje, poszukiwania,
zgromadziło w Oficynie Kuchennej ponad sto osób. Co więcej,
w wirtualnej przestrzeni dotarliśmy z informacją, a potem z
fotoreportażem ze spotkania do prawie 2 tysięcy internautów. Nasza
mała społeczność zgromadzona wokół „Zmysłów Sztuki” już
nie jest taka mała!
Od lewej: Andrzej S. Grabowski, Katarzyna Kowalska, Bartosz Kowalski (fot. Marcin Grzebyk) |
Uczestnicy
„Zmysłów Sztuki” to grupa, która nie tylko patrzy i
uważnie słucha przez ponad dwie godziny (tak, tak, tyle czasu w
skupieniu, bo czas na „Zmysłach Sztuki” płynie inaczej), ale
rzeczywiście uczestniczy w spotkaniu. Pytania pojawiają się nie
tylko podczas prezentacji naszych gości, ale także po zakończeniu
następuje czas na te dodatkowe, takie już twarzą w twarz,
indywidualne.
A
jest o co pytać, bo choć kurator „Zmysłów Sztuki”, Andrzej S.
Grabowski, prowokuje, wnika, porusza różnorodne tematy, to zawsze
znajdzie się jeszcze coś, czego nie udało się dowiedzieć.
Podczas
30-tego spotkania głównym wątkiem, wokół którego toczyła się
dyskusja, była przestrzeń. Rozmawialiśmy o przenikaniu się form
zarówno w malarstwie, jak i w muzyce, jak również o tym, jak wiele
łączy obie te dziedziny sztuki.
Bartosz Kowalski przy mikrofonie (fot. Marcin Grzebyk) |
Bartosz
Kowalski uważa, że muzyka to malarstwo w czasie. Można by się
pokusić o stwierdzenie, że przedstawienie muzyki w formie
partytury, to także rodzaj sztuki plastycznej. Nuty zawieszone na
pięciolinii, tu rozproszone, tam stłoczone, czasem symetryczne,
czasem abstrakcyjnie nieuporządkowane, to rodzaj grafiki,
„namalowanej” przez kompozytora. Obraz, który potem ktoś, cała
orkiestra, potrafi przetworzyć na dźwięki, które hipnotyzują
przestrzeń, które potrafią pobudzić wyobraźnię. W utworze
„Circles on the water”, którego słuchaliśmy na spotkaniu,
Bartosz świadomie stworzył odniesienia do zjawisk przyrody. A że
na naszych spotkaniach pojawiają się także skojarzenia
nieoczywiste, to „Circles on the water” skojarzył się nam z
puentylizmem, tyle że zamiast czubkiem pędzla, Bartosz nakłada
instrumentami muzycznymi w przestrzeni powietrznej różnobarwne
dźwięki niczym kropki i kreski.
Twórczość
obojga naszych gości - Katarzyny Kowalskiej i Bartosza
Kowalskiego jest poparta
warsztatem. Nieczęsto spotyka się osoby, które stosują dawne
techniki malarskie we współczesnej twórczości. Choćby dlatego,
że są to techniki bardzo trudne i czasochłonne. Większość
maluje „alla prima”, żeby osiągnąć efekt. Podczas gdy nasi
goście w swoich pracach i tych malarskich, i tych muzycznych
stosują laserunek. Tak, znowu pojęcie malarskie, które można
odnieść także do dźwięku. W obrazach Katarzyny
Kowalskiej jest wyraźnie
widoczny efekt
przenikania i załamywania światła przez warstwy laserunkowe. Jej
obrazy świecą wewnętrznym światłem, tak jak w utworach Bartosza
Kowalskiego
delikatne dźwięki przenikają przez mocniejsze, stanowiące bazę.
Jedna z prac Katarzyny Kowalskiej (fot. Marcin Grzebyk) |
Oboje
prowadzą pewien dialog z przeszłością, jednocześnie
eksperymentując z nowymi formami wypowiedzi. Bartosz Kowalski
poprzez swoją działalność internetową realizuje się wykonawczo.
W tej przestrzeni czuje się wolny artystycznie, puszcza oko do widza
świetnie się przy tym bawiąc. Wystarczy posłuchać „Swingującego
Bacha”, żeby wiedzieć, o czym piszę.
Ktoś
powiedział, że malarstwo Katarzyny Kowalskiej jest dla ludzi
niepozbawionych wyobraźni. Jej obrazy to przeróżne światy, ciasne
uliczki, zakątki, labirynty, przenikające się przestrzenie,
znikające i pojawiające się, iluzje, fantasmagorie, jednocześnie
ujęte w rygor form i w niesamowite barwy.
Czy
nam się to podoba, czy nie, zależy od nas samych. Od tego, czy
odnajdujemy siebie w dziele czy to malarskim, czy muzycznym.
W
naszych rozważaniach pojawił się także temat niezdecydowania. Czy
to już
ostateczna forma dzieła, czy może jeszcze coś trzeba
zmienić, dopisać, domalować, dokomponować? A może pierwsza
wersja była najlepsza? Jak do niej wrócić i czy w ogóle wracać?
Czasem, próbując wrócić, stwarzamy coś zupełnie nowego,
nieoczekiwanego, tak jak obraz, o którym opowiadała Katarzyna
Kowalska. Obraz, który
wydawało się, jest już stracony, a jednak pewne zabiegi i
poszukiwania sprawiły, że Katarzyna osiągnęła nową jakość
jednocześnie bliską pierwotnej wersji.
...i jeszcze jeden z obrazów Katarzyny Kowalskiej (fot. Marcin Grzebyk) |
Były
jeszcze pytania o spójność, o pewien podpis artystyczny. Czy
skupiać się na jednej formie, na znaku rozpoznawczym? Czy może
nieustannie poszukiwać, zmieniać, eksperymentować? Jak ważny jest
we współczesnym świecie rozpoznawalny styl i spójność? Co
trzeba zrobić, aby w tej wielości dać się zauważyć? I jednocześnie jak nie stać się niewolnikiem własnej formy?
Maestro Jerzy Maksymiuk - kadr z filmu (fot. Marcin Grzebyk) |
Poza
tym, jak sobie radzić z krytyką? Przecież nie jest możliwe, aby
to co robimy podobało się wszystkim. Warto słuchać zdania innych,
nawet jeśli się z nim nie zgadzamy. Zawsze można się czegoś
nauczyć o swojej twórczości i o sobie, słuchając jak inni nas
widzą, jak czują to co robimy.
Bartosz
Kowalski, który ma ogromny dystans do siebie, pokazał nam
fragment próby Symfonii
nr 3 "Symmetrical Visions" pod dyr. maestro Jerzego
Maksymiuka. Czasem dyrygent ma swoją wizję utworu i wówczas
kompozytor najlepiej, żeby nie próbował się odzywać, bo może
usłyszeć coś, na co nie sposób znaleźć odpowiedź :-) No cóż,
zdaniem niektórych „lepszy kompozytor martwy, niż żywy.”
"Ciasto foniczne" (fot. Marcin Grzebyk) |
Tak
właśnie było na 30. spotkaniu z cyklu „Zmysły Sztuki” -
malarsko, muzycznie, śmiesznie, poważnie, krytycznie,
anegdotycznie, historycznie (dla tych co byli hasło „zielony
biret”), inspirująco i oczywiście zmysłowo. Było coś
słodkiego, czyli stworzone przez naszych artystów „ Ciasto
foniczne”. Były obrazy Katarzyny Kowalskiej, które można oglądać
w Oficynie Kuchennej do 10 kwietnia, i dźwięki - fragmenty utworów
Bartosza Kowalskiego, do których można wrócić zaglądając na
youtube.com.
Tradycyjnie
dziękujemy Pawłowi
Jaskanisowi,
Dyrektorowi Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, za
gościnność. Firmom
wspierającym „Zmysły Sztuki" dziękujemy, że dbają o
naszych gości - Arkadiuszowi Bachanowi z firmy PerAarsleff Polska,
Tadeuszowi i Arturowi Sawickiemu z firmy Savel,
będącej dystrybutorem Winsor & Newton, Williamsburg oraz Golden Artist Colors (www.maluje.pl), Jarkowi Uścińskiemu i Monice Kalecie z Oficyny
Kuchennej, Jerzemu Sztylerowi z Winiarni Lippóczy Pince,
Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni.
Dziękujemy
również Marcinowi Grzebykowi, który wykonał i przekazał nam
zdjęcia ze spotkania. Cały album znajduje się na FB
(http://www.facebook.com/zmyslysztuki),
gdzie Państwa także serdecznie zapraszam.
A
na blogu będę Państwa oczywiście informować o przygotowaniach do
kolejnego spotkania, które odbędzie się 16 kwietnia br.
Zielony biret na pierwszym planie (fot. Marcin Grzebyk) |
Pytanie od Marii Krawczyk, krytyka sztuki (fot. Marcin Grzebyk) |
Partytura - niczym grafika - Bartosza Kowalskiego (fot. Marcin Grzebyk) |
Pytanie z sali (fot. Marcin Grzebyk) |
...i anegdota (fot. Marcin Grzebyk) |
Mariusz Lorenc i jego refleksja na temat dyrygentów (fot. Marcin Grzebyk) |
Bartosz Kowalski podpisuje płytę (fot. Marcin Grzebyk) |
Jedna z prac Katarzyny Kowalskiej (fot. Marcin Grzebyk) |
...i kolejny obraz Katarzyny Kowalskiej (fot Marcin Grzebyk) |
"Ciasto foniczne" (fot. Sylwia Koza) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz