25. jubileuszowe spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki" było pełne emocji, niesamowitej energii i mimo że znajdowaliśmy się w centrum Polski, w marcowym przedwiosennym chłodzie, to zdawało się, że w Oficynie Kuchennej zaświeciło włoskie słońce.
Przenieśliśmy się do epoki włoskiego renesansu, wczesnego baroku,Tuż przed rozpoczęciem spotkania (fot. BM) |
Poznawaliśmy sztukę dawną, ale odkrywaną na nowo, odtwarzaną niejednokrotnie tylko na podstawie zapisków, jak np. wystrój XVII wiecznego Pałacyku Gościnnego Branickich w Białymstoku.
Na spotkaniu padło m.in. takie zdanie, że dzisiejszy świat bez konserwatorów i rekonstruktorów nie istnieje. Konserwacja ratuje dzieła sztuki, które wydawałyby się nie do uratowania, a rekonstrukcja pozwala nam doświadczyć tego, co przestało istnieć, a najprawdopodobniej wyglądało tak, jak przedstawia to rekonstruktor tworzący w oparciu o zachowane teksty, listy, wspomnienia czy szczątki danego dzieła, czy to malarskiego, czy architektonicznego. Prof. Jerzy Miziołek jako przykład podał rekonstrukcję 3D willi Pliniusza Mniejszego pod Rzymem, która była możliwa na podstawie listu właściciela willi, adoptowanego syna słynnego encyklopedysty Pliniusza Starszego, do niejakiego Gallusa oraz ruin willi odkrytych na początku XVIII wieku i ponownie odsłoniętych około 1780 roku.
Robert Stpiczyński i prof. Jerzy Miziołek (fot. Jadwiga Maciążek) |
Belcanto (fot. BM) |
Każde z 25 spotkań było inne. Czasem nasi goście byli oszczędni w słowach, wówczas kurator Andrzej S. Grabowski dopytywał, prowokował, naprowadzał, zachęcał do wypowiedzi. Częściej jednak uczestnicy spotkania byli aktywni i kurator mógł spokojnie przyglądać się wymianie pytań i odpowiedzi, komentarzy, uwag. Zdarzały się też ostre dyskusje, kiedy to twórcy musieli się mocno nagimnastykować, aby dociekliwy widz uznał, że odpowiedź go satysfakcjonuje. Bywało też tak, że zarówno kurator, jak i artyści – bohaterowie danego spotkania, przysłuchiwali się burzliwej dyskusji pomiędzy uczestnikami – widzami. Czasem obie strony były aktywne i pytania odkrywały jakiś kolejny ciekawy temat. Ale zdarzało się i tak jak na 25. spotkaniu, że zaproszeni goście zdominowali swoimi wypowiedziami, zaczarowali słowem i nie zostawili zbyt dużo przestrzeni na pytania z sali, bo tak wiele powiedzieli, że prawdopodobnie odpowiedzieli na te niezadane, hipotetyczne...
Robert chciał podzielić się z nami całym ogromem swojej fascynacji sztuką i pięknem, ale jeden wieczór to zbyt mało czasu. Nawet próbując ująć to w ramy, czyli przygotowując prezentację kilku wybranych realizacji Roberta (załączona powyżej, choć bez komentarza Roberta nie ma tego uroku), nie uchroniliśmy się przed zalewem fascynujących historii. Z ciekawostek, mogliśmy dowiedzieć się np. o dylemacie konserwatora, czy należy konserwować obraz w widocznej formie, czy jednak przywracać to, co kryje się pod wierzchnią warstwą? Właściciel obrazu, który zgłosił się do Roberta, chciał zobaczyć, co znajduje się pod wizerunkiem carskiego urzędnika. Dzięki temu Robert odkrył portret polskiego oficera – Generała Borzewskiego. Największym zaskoczeniem było jednak to, że właściciel obrazu wyglądał identycznie jak postać przedstawiona na portrecie.
Prof. Jerzy Miziołek przy mikrofonie i zamyślony Robert Stpiczyński (fot. BM) |
Często artysta tworzył replikę swojego dzieła, która różniła się - albo i nie - drobnymi elementami od oryginału. Zdarza się także, że konserwatorzy i historycy sztuki stają przed problemem, czy odnalezione dzieło to falsyfikat czy oryginał, a może właśnie replika? Czy czasem w przypadku dwóch niemal identycznych dzieł eksperci nie uznają być może mylnie, że piękniejsze to oryginał, a trochę mniej udane, to kopia? A może kopista tak się starał, że wykonał kopię lepszą od oryginału? Kopista, który skupia się na dokładnym odwzorowaniu, traci lekkość pociągnięć pędzla, spontaniczność, świeżość. Ten, który w zachwycie nad wybitnym dziełem pozostawia sobie prawo do własnej przestrzeni, nadaje obrazowi nowy wyraz, przelewa swoje emocje. Może stworzyć kilka identycznych na pierwszy rzut oka kopii, ale gdy przyjrzymy się im dokładniej, zobaczymy jak inne emocje towarzyszyły powstawaniu każdej z nich. W pracowni Roberta Stpiczyńskiego widziałam trzy kopie „Il Sacro Cuore” - każda „świeciła” innym blaskiem.
Nie sposób napisać o wszystkich wątkach, które zostały poruszone podczas 25. spotkania, o historii kultury, o kulturze wizualnej, o Rafaelu, o Guido Renim, Antonim Herliczce, Branickich, Lubomirskich, Stanisławie Kostce Potockim, ulicy Miodowej, o cassoni, czyli malowanych skrzyniach charakterystycznych dla włoskiego renesansu – pasji prof. Jerzego Miziołka, i wielu, wielu innych.
Paweł Jaskanis i prof. Jerzy Miziołek w dyskusji o Chopinie w Wilanowie (fot. BM) |
Dyrektor Muzeum powiedział także o planach rekonstrukcyjnych związanych z
Jubileuszowe spotkanie to także okazja do podziękowań, które padły podczas spotkania, a które tu także z ogromną przyjemnością powtarzam. Szczególne
Paweł Jaskanis, dyrektor Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie (fot. BM) |
Serdecznie dziękujemy wszystkim sympatykom „Zmysłów Sztuki”, stałym gościom, na których zawsze możemy liczyć, oraz wszystkim tym, którzy pojawiają się po raz pierwszy, by potem uczestniczyć w kolejnych i kolejnych spotkaniach.
Zapraszamy już dziś na kolejne „Zmysły Sztuki”, które odbędą się 22 maja br. O gościach – Józefie Krzysztofie Oraczewskim, artyście malarzu, oraz Macieju Zielińskim, kompozytorze – napiszę już wkrótce.
A na koniec mam jeszcze pewną refleksję. Robert Stpiczyński powiedział, że „Miłość do sztuki, to miłość do samego siebie”. Myślę, że żeby coś czy kogoś pokochać, najpierw trzeba umieć pokochać siebie. I tego Państwu życzę z całego serca w imieniu swoim i Fundacji andART, współorganizatora "Zmysłów Sztuki", umiejętności kochania i siebie, i sztuki.
Barbara A. Maciążek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz