czwartek, 4 kwietnia 2013

Im więcej się przyglądamy, tym więcej widzimy - recenzja z XVIII spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"

"Sfera" by K. Kalinowski
fot. Anna Pszonka
   Im dłużej i uważniej przyglądamy się grafikom 3Dautorstwa Krzysztofa Kalinowskiego, którego gościliśmy na XVIII spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki", tym więcej możemy zobaczyć. Mój ulubiony fraktal zatytułowany "Sfera" składa się z tylu elementów, że za każdym razem, kiedy na niego patrzę, widzę kolejne niezauważone wcześniej detale. 
   Tak, brzmi to trochę jak parafraza słynnego "...Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było...", tylko że w Wilanowie, wręcz przeciwnie, było i to dużo - wrażeń, pytań, nowych zagadnień, poruszenia zmysłów, a także piorunujących połączeń obrazu i dźwięku.
   Prezentacja filmowa, przygotowana przez Krzysztofa Kalinowskiego, przeniosła nas do wnętrza fraktali, których charakterystyczną cechą jest samopodobieństwo - pojęcie oznaczające, że dowolnie powiększony fragmentu zbioru jest podobny do całości. Towarzysząca pokazowi muzyka, skomponowana i wykonana przez Wojciecha Błażejczyka, który wraz z Krzysztofem był bohaterem XVIII spotkania, wciągnęła w wir dziwnych kształtów, przestrzeni, które tworzyły kolejne światy, subtelne, bogate w detale, rzeczywistość z innego wymiaru, bajkową, niepokojącą, poruszającą, nieskończoną - w sensie nieskończonego bytu.   
   Wojtek, który jest także sound desingerem, czyli twórcą efektów dźwiękowych, dopasował muzykę tak, że tworzyła jedną całość z obrazem.
Od lewej: Andrzej S. Grabowski,
Krzysztof Kalinowski, Wojciech Błażejczyk
fot. Anna Pszonka
  Doświadczenie tak przedstawionej sztuki audiowizualnej zadziałało na mnie jak maszyna do teleportacji. Zniknęła Cukiernia, zniknęła publiczność, pojawił się nieskończony wszechświat w graficznej formie... Niesamowite wrażenie. 
  Szkoda, że nie jest jeszcze możliwe zaprezentowanie grafik Krzysztofa w taki sposób, żeby każdy mógłby przybliżać na ekranie komputera poszczególne fragmenty pracy, by wchodzić coraz głębiej w detale. Wbrew pozorom to nie jest takie proste, bo nawet szybki komputer potrzebuje na, mówiąc potocznie, przetworzenie detalu wielu godzin pracy. Jak powiedział Krzysztof, 20 minutowa prezentacja przerabiała się przez pół roku! 
   Zostaje nam zatem wyobraźnia, która pracuje szybciej niż najszybszy komputer i potrafi znacznie więcej. 
Andrzej S. Grabowski z ołówkiem
fot. Anna Pszonka
    I właśnie kiedy o komputerze mowa, to przywołam słowa Andrzeja S. Grabowskiego, kuratora i moderatora spotkań z cyklu "Zmysły Sztuki", że komputer to takie samo narzędzie jak ołówek. Jednak, nawet jeśli opanuje się technikę posługiwania się i jednym, i drugim, to bez artystycznej wrażliwości, wizji, bez pomysłu twórczego nie stworzymy dzieła, które wywoła emocje, które zacznie żyć swoim życiem. 
   Podobnie z muzyką. Można ją tworzyć i odtwarzać na komputerze, są odpowiednie programy, ale samo narzędzie nie wystarczy. Bez solidnego warsztatu, przygotowania muzycznego, które oznacza żmudną i wieloletnią pracę, nie będziemy wirtuozami. Bez wyobraźni, myślenia przestrzennego, fakturowego, plastycznego nie stworzymy poruszającej muzyki.
  A muzyka autorstwa Wojtka potrafi rzucić czar na słuchaczy. Jego kompozycja pt. "Introjekcja" na orkiestrę smyczkową, mimo że minął już tydzień od naszego spotkania w Wilanowie, ciągle rozbrzmiewa w mojej dźwiękowej pamięci. Utwór ten zdobył III nagrodę na I Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim Krzysztofa Pendereckiego Arboretum w Radomiu. Jurorem konkursu był Krzysztof Penderecki. Utwór wykonała Radomska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Macieja Zółtowskiego.
   Rozmawialiśmy o tym, że podobnie jak w malarstwie, także w muzyce każdy twórca ma swój własny język, styl. Każdą muzykę można odebrać w sposób plastyczny, o ile ma się bogatą wyobraźnię. 
Hmmm... chyba była mowa o czymś poważnym
fot. Anna Pszonka
   Takie stwierdzenia wywołały temat wizualizacji na koncertach. Niestety, często działają na zasadzie wygaszacza w komputerze. Nie mają zbyt wiele wspólnego z dziełem sztuki. I tu nasuwa się ponownie myśl o tym, że samo obsługiwanie programów komputerowych nie daje nam gwarancji stworzenia wartościowego widowiska typu "światło/obraz i dźwięk". 
   Bardzo zainteresował mnie wątek matematyczny (choć jest to dziedzina prawie zupełnie mi obca), który ciekawie został przybliżony i oswojony przez Krzysztofa. Wychodząc od Wacława Sierpińskiego, czyli przełomu XIX i XX wieku i przedwojennej polskiej szkoły matematycznej, przez lata 70-te XX wieku i Benoît Mandelbrota, francuskiego matematyka, który wymyślił pojęcie fraktal i używając komputera do wizualizacji uczynił z fraktali przedmiot intensywnych badań, dotarliśmy do poszukiwań, które zajmują Krzysztofa - jak zbudować pomost pomiędzy informatyką a sztuką. 
"Improvisando"
fot. Anna Pszonka
   Krzysztof, dzięki kontaktowi z artystami, nauczył się, że informatycy pewnych rzeczy nie dostrzegają. Przykładem może być praca nad barwą. Krzysztof nie korzysta z prostych, gotowych palet, ale poszukuje koloru w otaczającym go świecie. Dużo fotografuje, a potem ze zdjęć "wyciąga" interesującą go barwę i aplikuje do swoich grafik.
  Sądzę, że Krzysztof i Wojtek myślą fakturami, chmurami dźwięków, kolorów, kształtów, przestrzeni. Dzięki twórczemu podejściu i bogatej wyobraźni obaj kreują nowe formy, korzystając ze zdobyczy techniki, ale bazując na solidnej wiedzy, obserwacji świata i ludzi oraz na latach doświadczeń. 
  Nawet do projektu ciastka© o ciekawej nazwie "Improvisando" podeszli przestrzennie. Bazę stanowi ciasto piernikowe, następnie pojawia się mus śmietanowy, a całość wieńczy galaretka wiśniowa, w której zatopione są kawałki wiśni - naśladujące świat fraktali. 
    Pokaz, muzyka, dyskusje, degustacja tokaju, kawy i ciastka©, wielość doznań - wszystko to spowodowało, że zaskakująco szybko upłynęły ponad dwie godziny. A jeszcze długo po oficjalnym zakończeniu spotkania toczyły się rozmowy o sztuce, nowych technologiach, kreatywności...
   Kurator tradycyjnie podziękował Muzeum Pałacu w Wilanowie i Królewskiej Cukierni Wilanowskiej, goszczących nas w swoich pięknych barokowych wnętrzach, firmie Per Aarsleff Polska, dzięki której możemy raczyć się znakomitym tokajem, dostarczanym przez Winiarnię Lippóczy Pince Sztyler & Hegedus, oraz firmie Savel - oficjalnemu przedstawicielowi firmy Winsor&Newton znanej z produkcji doskonałej jakości farb, mediów i akcesoriów malarskich. Zarówno Muzeum Pałac w Wilanowie, jak i firma Savel przygotowują upominki dla artystów, których gościmy na "Zmysłach Sztuki".
   Prace Krzysztofa Kalinowskiego będzie można oglądać w Królewskiej Cukierni Wilanowskiej do 6 maja br., zatem kto nie był na spotkaniu, może chociaż zobaczyć grafiki i wyobrazić sobie, co stracił.

Właściwie to spotkanie dobiegło końca
fot. Anna Pszonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz