czwartek, 4 grudnia 2014

Jak zachować w sobie dziecko - recenzja 29. spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki"

Józef Wilkoń i Sylwia Lorenc
(fot. Piotr Baran)
   Na ostatnim w tym roku spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki" mieliśmy okazję podziwiać dojrzałość nieustannie młodą duchem, czyli Józefa Wilkonia - wybitnego ilustratora, artystę malarza, rzeźbiarza oraz młodość już dojrzałą duchowo, czyli Sylwię Lorenc - znakomitą flecistkę. 
   Mistrz, z bagażem doświadczeń i rozmachem twórczym, wędrujący po różnych dziedzinach artystycznych - rysunek, ilustracje, malarstwo, rzeźba - prezentuje spokojny dystans do świata i ludzi. Ktoś, kogo najlepiej jest obserwować i słuchać, bo wtedy można się bardzo wiele dowiedzieć i nauczyć. 
"Zmysły Sztuki" czas zacząć (fot. Pan Fotograf)
   Jednak na "Zmysłach Sztuki" w tradycję wpisały się pytania. Nie tylko te od kuratora, Andrzeja S. Grabowskiego, ale także z sali. Tym razem Oficyna Kuchenna pękała w szwach. Cieszy nas, kiedy tyle osób jest zainteresowanych, zasłuchanych, zapatrzonych, ale także aktywnych, dopytujących, komentujących. I co bardzo ciekawe, na tym spotkaniu było chyba po raz pierwszy jednocześnie kilka pokoleń. Był m.in. wnuk i prawnuczka Józefa Wilkonia, a także córka Sylwii Lorenc. Przyjechali młodzi i bardzo młodzi. Było grono zwane dostojnie seniorami oraz średnie pokolenie. Dla każdego znalazło się coś ciekawego. Może dlatego, że ilustracje i rzeźby Józefa Wilkonia cieszą oko i duszę, wzbudzają pozytywne emocje niezależnie od wieku? A muzyka? Muzyka uwiodła nas wszystkich, ale o niej za chwilę. A jeśli ktoś się niecierpliwi, to zapraszam na YouTube, gdzie można odsłuchać wszystkie utwory wykonane na 29. spotkaniu (link).

Pytanie z sali (fot. Marcin Grzebyk)
   Zachęcam do zapoznania się z niezwykłą książką - "Józef Wilkoń. Szum Drzew", w której z artystą rozmawia Janusz Górski. Osoby, które zakupiły ten piękny album cieszą się z pewnością, że w każdej chwili mogą do niego zajrzeć i przenieść się w inny, bajkowy świat, tak jak ja to robię. 
   Przez karty książki wędrujemy po drodze twórczej Józefa Wilkonia. W krótkich formach, w oszczędnym słowie, bo Józef Wilkoń nie przepada za rozgadywaniem się, poznajemy kolejne etapy, bogato zilustrowane pracami, począwszy od tych z 1959 roku aż po współczesne. 
   Warto skorzystać z pewnych wskazówek, które można znaleźć wśród wypowiedzi artysty. Chociażby z tych, których udzielił mu mądry nauczyciel rysunku w szkole powszechnej, Roman Kozioł, któremu Józef Wilkoń bardzo dużo zawdzięcza i o którym opowiedział na spotkaniu. Z przyjemnością zacytuję fragment. Może natchnie tych, którzy zmagają się ze swoją twórczością, i tych, którzy uczą rysunku w szkołach. "Przede wszystkim wyrzucił mi gumę. Powiedział: Jak mażesz, to nie widzisz, jakie robisz błędy. Potem zabrał mi linijkę i powiedział: Chłopcze, krzywa linia jest piękna.
Józef Wilkoń
(fot. Pan Fotograf)
   Józef Wilkoń z sentymentem i dużą sympatią wspominał także swojego profesora z ASP w Krakowie, Adama Marczyńskiego, u którego robił dyplom z malarstwa.
   Oczywiście album jest rewelacyjny, ale obcowanie z samym twórcą - Józefem Wilkoniem, i podziwianie jego oryginalnych prac, odbieranie ich nie tylko zmysłem wzroku, ale przede wszystkim emocjami, jest wydarzeniem absolutnie niepowtarzalnym. 
Uśmiechnięty nietoperz
(fot. Marcin Grzebyk)
   Zapraszam Państwa do Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, bo warto otworzyć swoje zmysły na dzieła Józefa Wilkonia, poddać się czarowi świata tych bajkowych zwierząt. 
   W Oficynie Kuchennej, na wykuszach i na kominku, przysiadły ptaki, przycupnęły psy. Pantera wygląda przez okno, wyczekuje na gości. Pod sufitem, pozornie bez ruchu, zastygł uśmiechnięty nietoperz. Po ścianach Oficyny Kuchennej galopują wilkoniki, dostojnie pływają ryby, przechadzają się dumne pawie. Na dziedzińcu, łapa w łapę, spacerują dzik, łoś i miś, a lwica wraz z młodym leniwie przysypia. Dziki kot spokojnie odpoczywa, choć minę ma ciut melancholijną. Uważajcie na krokodyla. Jest oczywiście bardzo sympatyczny i szeroko uśmiechnięty, jak to zwierzęta Józefa Wilkonia, ale zęby ma ostre, no bo co to byłby za krokodyl, gdyby był szczerbaty. 
Krokodyl nocą
(fot. Pan Fotograf)
   Spokojnie, przy pysznej kawie, poddajcie się emocjom i wróćcie do świata dzieciństwa dzięki tym wszystkim wilkoniowym cudownościom prezentowanym w Oficynie Kuchennej. Czasu nie zostało zbyt wiele, bo wszystkie wilkoniątka 19 grudnia opuszczają Wilanów i wracają do domu.
   Zachęcam także do sięgnięcia po książki napisane i zilustrowane przez Józefa Wilkonia. To prawdziwa uczta dla oczu. 
   
Józef Wilkoń (fot. Marcin Grzebyk)
   Kto był na ostatnim spotkaniu, miał okazję skorzystać z tego, że Józef Wilkoń podpisywał swoje książki "Skarb Ali Baby" (wydaną całkiem niedawno) i "Księgę dżungli" oraz wspomniany wyżej album. Z każdym chwilę porozmawiał i każdemu napisał coś innego. Mieć taki oryginał, to prawdziwy skarb!
   Słuchanie muzyki wykonywanej na żywo, takiej, w której brzmieniu słychać nabieranie oddechu przez flecistkę, uderzenia palców pianisty w klawisze, której towarzyszą szmery publiczności, spontaniczne brawa, to także zupełnie inne przeżycie niż słuchanie nagrań. Nawet najlepiej nagrany utwór, ze wspaniałej sali koncertowej, nie odda atmosfery towarzyszącej muzykowaniu na żywo. 
Sylwia i Mariusz Lorenc
(fot. Pan Fotograf)
   I tu czas na kilka słów o fantastycznej, ciepłej i wygląda na to, że bardzo ze sobą związanej parze - o Sylwii Lorenc i jej mężu, Mariuszu, który akompaniował Sylwii na pianinie. Wysłuchaliśmy sześciu różnych utworów. Dowiedzieliśmy się, że kiedy ma się klasyczne wykształcenie muzyczne, trudno jest improwizować. A z technicznych ciekawostek okazuje się, że materiał, z którego wykonany jest flet, ma znaczenie. Sylwia przywiozła do Wilanowa dwa instrumenty - flet orkiestrowy srebrny i flet osobisty wykonany z platyny ze srebrem. Ten pierwszy lepiej sprawdził się we wnętrzu Oficyny Kuchennej. Poza tym są jeszcze flety wykonane ze złota, ale te brzmią mniej miękko, jak również z hebanu, które można spotkać w orkiestrach zagranicznych.
   Jeśli odwiedzą Państwo Oficynę Kuchenną, to proszę zwrócić uwagę na nosorożca wiszącego nad barem. To pewien akcent łączący twórczość Józefa Wilkonia z Sylwią Lorenc. Otóż nosorożec odkręcił sobie jeden róg i gra na nim z pasją wydymając mocno policzki. Ciekawe, czy Państwo wiedzą, że Józef Wilkoń wykonał prawdziwy instrument? Była to trąba w kształcie smoka specjalnie dla Joszko Brody. Nie bardzo wiedział, czy to wyjdzie, czy się uda. Na co Joszko Broda powiedział: Nie bój się nic. Każda rura gra. I rzeczywiście ta także zagrała. 
Nosorożec gra na rogu
(fot. Marcin Grzebyk)
   Zresztą w twórczości Józefa Wilkonia często pojawiają się tematy muzyczne, słonie grające na trąbach, ptaki, wspomniany nosorożec.
   Rozmawialiśmy także o nadmiarze techniki, nagłośnieniu, sztucznym czyszczeniu dźwięku. Tu w dyskusję włączyła się Iwona Tober - śpiewaczka, którą gościliśmy w ubiegłym roku na 19. spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki". Iwona podkreśliła piękno wykonanych przez Sylwię i Mariusza utworów, czystość i zaangażowanie oraz to, że można osiągnąć tak dobry efekt bez specjalnych wzmocnień. To mi przypomniało śpiew Iwony - jej głos, który bez mikrofonu rozchodził się po kawiarni, dziedzińcu, parku pałacowym...
   Widać, że oboje - Sylwia i Mariusz - lubią muzykować, że dźwięki towarzyszą im nieustannie, ale i to, że mimo klasycznego wykształcenia poruszają się swobodnie w różnorodnej tematyce - oczywiście w klasyce, ale i muzyce filmowej, jazzowej, tangu. 
   Mariusz, na prośbę publiczności, aby muzyką opowiedział o sobie, chwilę
Kurator zachęca Mariusza Lorenca do improwizacji
(fot. Mariusz Grzebyk)
improwizował. Zagrał nam utwór, którego inspiracją była jego żona - Sylwia biegnąca na szpileczkach, uwielbiająca słońce. Lekka, zwiewna, pogodna. Czy Mariusz spełnił prośbę publiczności i opowiedział o sobie? Trochę tak, bo pokazał nam Sylwię widzianą jego oczami.
   Ważnym, myślę, że nie tylko dla mnie, przesłaniem całego spotkania było uświadomienie sobie, że w każdym wieku można zacząć coś nowego. 
   Józef Wilkoń powiedział, że rzeźbi od niedawna, od około osiemnastu lat, czyli zaczął ten wątek swojej twórczości w wieku 66 lat. Ale to jeszcze nic, bo lada dzień wyjdzie książka "Zbuntowany elektron", którą Józef Wilkoń stworzył w całości na tablecie!!! Mając 84 lata! Wcale nie trzeba się obawiać nowych technologii, a wręcz przeciwnie, można i należy eksperymentować.
   Kiedyś już o tym rozmawialiśmy, że narzędzie nie ma znaczenia i teraz też ten temat powrócił. Ważna jest wizja i zdolności. Tym razem dodaliśmy jeszcze, że ważny jest też dystans i umiar w stosowaniu technologii. 
Dużo nas (fot. Marcin Grzebyk)
   Józef Wilkoń spróbował twórczości na tablecie, jak to ujął "paluchem", ale nie zamierza tego powtarzać. Brakuje mu w tej materii oryginału. Wydruk to będzie namiastka. Powiedział, że dla niego niezastąpione jest jednak obcowanie z oryginałem, czymś co stworzyła ręka
   Dlatego też są plany, by na bazie oryginalnych listów Jana III i Marysieńki Józef Wilkoń wykreował książkę ilustrującą historię ich miłości oraz by w Wilanowie został przywrócony Zwierzyniec Jana III. Do wilanowskiego parku, do części angielskiej, wprowadziłyby się "wilkoniowe" zwierzęta i stworzyły Zwierzyniec. Widzieliśmy w ogrodzie-pracowni Józefa Wilkonia piękne wilki, które w objęciach trzymają psy i wiele wiele innych rzeźb zwierząt, które idealnie wpisałyby się w trochę dzikie, po angielsku nieuporządkowane, otoczenie parkowe. 
   Mamy też w planie sześć spotkań z cyklu "Zmysły Sztuki" w 2015 roku i mamy nadzieję, że nadal będą Państwo w nich tak licznie uczestniczyć. 
Jabłkoń (fot. Marcin Grzebyk)
   Zapomniałabym o ciastku, a przecież tym razem miałam swój wkład w jego tworzenie! Ideę wymyślił Józef Wilkoń wraz z Sylwią Lorenc i Andrzejem S. Grabowskim. Wiedząc, jak będzie wyglądać i z czego powstanie, nazwałam je "Jabłkoń". Ciastko było i piękne, i pyszne. Kto nie był, musi mi uwierzyć na słowo, a patrząc na zdjęcie może sobie wyobrazić jak smakowało :-)
   Tradycyjnie dziękujemy Pawłowi Jaskanisowi, Dyrektorowi Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, za gościnność i dodatkowo za otwartość na pomysły kuratora "Zmysłów Sztuki", Andrzeja S. Grabowskiego. 
   Firmom wspierającym „Zmysły Sztuki" dziękujemy, że dbają o naszych gości - Arkadiuszowi Bachanowi z firmy Per Aarsleff Polska, Tadeuszowi i Arturowi Sawickiemu z firmy Savel, będącej wyłącznym dystrybutorem Winsor & Newton, Jarkowi Uścińskiemu, zarządzającemu Oficyną Kuchenną i Monice Kalecie, która jest z nami od początku i dba, aby wszystko było należycie podane, Jerzemu Sztylerowi z Winiarni Lippóczy Pince, Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni.
   Dziękujemy również Marcinowi Grzebykowi, Piotrowi Baranowi i jeszcze jednemu Panu Fotografowi (pod takim pseudonimem się skrywa), którzy wykonali i przekazali nam zdjęcia ze spotkania. Cały album znajduje się na FB (http://www.facebook.com/zmyslysztuki), gdzie Państwa także serdecznie zapraszam. Zamieszczam tam także zaproszenia na wszelkie wydarzenia ważne dla naszych gości, których przez 29 spotkań nazbierała się spora grupa. 
   A na blogu będę Państwa oczywiście informować o przygotowaniach do kolejnego spotkania.
   Na koniec pozwolę sobie zacytować to, co Irena Makarewicz - tłumaczka literatury, którą gościliśmy w 2011 roku, na trzecim spotkaniu z cyklu "Zmysły Sztuki", napisała na FB w odpowiedzi na moje pytanie, jak można podsumować te minione 29 spotkań: Otwieranie zmysłów i otwieranie się na światy, o których nie miałam pojęcia i pewnie dalej bym nie miała, gdyby nie wydarzyły się Zmysły Sztuki, wszystkie i każde z osobna.

Barbara A. Maciążek