czwartek, 12 czerwca 2014

Informacja dotycząca lipcowego spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki" w Wilanowie

   Drodzy Czytelnicy, Miłośnicy, Sympatycy i Uczestnicy "Zmysłów Sztuki",


   Z przykrością informuję, że z przyczyn od nas niezależnych, spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki" zaplanowane na 3 lipca br. nie odbędzie się. 
   Przerwa wakacyjna potrwa do 11 września br. (czwartek), czyli do dnia, na który planujemy kolejne "Zmysły Sztuki". Uchylając rąbek tajemnicy, zdradzę, że naszym gościem będzie Jacek Maślankiewicz - artysta malarz. Więcej informacji pojawi się na blogu już w sierpniu.
   Życzymy Państwu spokojnego delektowania się Sztuką podczas wakacyjnych podróży.
   
   Chętnych zapraszamy na kurs malarstwa i rysunku w ramach Królewskiej Akademii Sztuki. Więcej informacji o kursie na: link. Ostatnie wolne miejsca!

Barbara A. Maciążek

czwartek, 5 czerwca 2014

Czy ograniczenia pomagają kreatywności? - recenzja z 26. spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki" w Wilanowie

   W Oficynie Kuchennej obecnie króluje pełne rozmachu malarstwo. Oczywiście rozmachu na miarę wnętrza. Ponieważ ogranicza nas metraż, to prezentujemy jedynie pięć dzieł autorstwa Józefa Krzysztofa Oraczewskiego – jeden obraz zdecydowanie dużego formatu oraz cztery mniejsze, choć trudno je nazwać małymi. Krzysztof preferuje monumentalność, przestrzenność, czy to w malarstwie, czy w instalacjach, które uczestnicy 26. „Zmysłów Sztuki” mogli dodatkowo zobaczyć na prezentacji multimedialnej. Oczywiście nie ograniczyliśmy się do samego oglądania. Mogliśmy wysłuchać komentarza autora, anegdot i ciekawostek związanych z każdą z prezentowanych prac. Nie obyło się bez wzruszeń, wspomnień, ale i żartów, co pokazuje jak ważne są emocje nie tylko w procesie twórczym, ale także podczas odbioru sztuki.

Od lewej: Józef Krzysztof Oraczewski, 
Maciej Zieliński, Andrzej S. Grabowski
fot. Paweł Szymon Komorowski
   Zachęcam do zajrzenia na stronę www.oraczewski.pl, gdzie prezentowane są zarówno obrazy, jak i instalacje, wybrane z ogromnego dorobku twórcy. Polecam zwrócić szczególną uwagę na największe indywidualne prezentacje artystyczne, bo niewątpliwie potwierdzają one rozmach tak charakterystyczny dla Krzysztofa.
   Krzysztof to tytan pracy, a jego obszerna pracownia pewnie wkrótce okaże się za mała, ponieważ wszystko wskazuje na to, że pomysłów ma nieskończoną ilość. Mimo że żartuje, iż wszystko mu już się w sztuce udało, to jego potrzeba tworzenia jest tak silna, że prawdopodobnie jeszcze coś takiego wymyśli, co zaskoczy odbiorców.
   Spośród wszystkich instalacji autorstwa Krzysztofa największe wrażenie zrobił na mnie „Ptak”, którego wprawdzie widziałam jedynie w katalogu i na stronie internetowej, ale mimo wszystko, dla mnie wygląda tak, jakby za chwilę miał się uwolnić z otaczających go murów sali wystawienniczej... Wystarczy przymrużyć oczy, a skrzydła zaczynają falować. 
Józef Krzysztof Oraczewski i instalacja "Ptak"
fot. Paweł Szymon Komorowski
   Podobnie jest z pegazem prezentowanym w Oficynie Kuchennej. Gdyby nie ograniczająca go rama, to pewnie pogalopowałby do wilanowskiego parku. Prawie słychać świst wiatru w jego skrzydłach i tętent kopyt. 
   Temat koni także przewinął się podczas naszego spotkania przy okazji instalacji „Pneumatyki” i Mistrzostw Świata w Powożeniu Zaprzęgami Parokonnymi. Krzysztof opowiedział historię związaną z postrzeganiem warsztatu artysty. Dla niektórych odbiorców realistyczny portret konia świadczy o umiejętnościach, podczas gdy dla twórcy tak dojrzałego artystycznie jak Krzysztof, to raczej cofanie się do akademickiego ćwiczenia. Ale dlaczego by nie, chociaż szkoda, bo czas poświęcony na realistyczne odtwarzanie rzeczywistości, to czas stracony. Można go przecież wykorzystać bardziej twórczo.
Pegaz w tle
fot. Paweł Szymon Komorowski
   A kiedy mowa o działaniach twórczych, to główny nurt aktywności artystycznej Józefa Krzysztofa Oraczewskiego można określić jako rodzaj artystycznego dziennika, swoisty zapis historii, tego, co rozgrywa się tu i teraz, komentarz artysty do wydarzeń społeczno-politycznych. Jednocześnie, część prac w pewnym zakresie jest uniwersalna. Na przykład instalacja „Koń Trojański” może być odczytana w każdej przestrzeni, w której dochodzi do przemiany, przewrotu, czy „Drzewo Życia”, której nazwa jest powszechnie zrozumiałym symbolem.
   Zauważyłam, że w pracach Krzysztofa powraca od czasu do czasu motyw biało-czerwony, co wydaje się podkreślać i jego polskość, i wspomniane przeze mnie wyżej „tu i teraz”, jak np. instalacja „Biało-Czerwona” czy „Las Brzozowy i Biało-Czerwony Ptak”, prezentowany na przełomie stycznia i lutego br. w Galerii DAP, Dom Artysty Plastyka w Warszawie.
   Może nie widać tego wszystkiego na eksponowanych w Oficynie Kuchennej obrazach, które przenoszą nas raczej w zaprzęgniętą w ognistego pegaza magiczną przestrzeń niesamowitych, przetworzonych malarsko, aż świecących kolorem, bram, fasad, detali architektonicznych. Jednak osoby, które uczestniczyły w „Zmysłach Sztuki” miały okazję niejako doświadczyć emocjonalnie wielkoformatowej, zaangażowanej sztuki.
Józef Krzysztof Oraczewski opowiada coś zabawnego;
po prawej: Maciej Zieliński i Andrzej S. Grabowski
fot. Paweł Szymon Komorowski
   W inną przestrzeń przenosi nas także muzyka Macieja Zielińskiego. To właśnie on wspomniał, że ograniczenia są bardzo ważne w kreatywności. Takie stwierdzenie przywodzi mi na myśl dawne kabarety, twórców, którzy w czasie cenzury potrafili odpowiednie dać rzeczy słowo. Jakiż inteligentny był to humor, jaki błyskotliwy. Teraz, kiedy nie ma żadnych ograniczeń, kiedy nie trzeba szukać słów, kabaret – przynajmniej mnie - nie śmieszy, nie pobudza do refleksji, a wręcz przeciwnie - zawstydza. Jest siermiężny i wprost. W tym przypadku można pokusić się o stwierdzenie, że wolność zabija kreatywność.
   Maciej, który jest kompozytorem wszechstronnym, poruszającym się od muzyki poważnej, filmowej i teatralnej, przez piosenki, aż do muzyki do produkcji telewizyjnych i reklam, także działa z rozmachem. I co ciekawe, jego zdaniem, wbrew powszechnemu wyobrażeniu, łatwiej jest napisać muzykę na orkiestrę, niż na jeden instrument, np. flet. Jakie wyzwanie dla kreatywności! Jak poprowadzić utwór, który będzie wykonany na jednym instrumencie, aby zaintrygował, zatrzymał słuchacza i jeszcze wywarł na niego wpływ? To trochę jak monodram, gdzie wiele oczywiście zależy od aktora, ale nawet najlepszy aktor nie zdoła z kiepskiego tekstu zrobić arcydzieła.
Zasłuchani...
fot. Paweł Szymon Komorowski
   Zresztą, jak się zastanowić, to w muzyce nie tylko muzyka jest ważna. Kiedy utwór zostanie skomponowany, potrzebni są wykonawcy. Dopiero połączenie dzieła muzycznego - kompozycji i muzyków daje muzykę. Ale to nie koniec. Po napisaniu i wykonaniu utworu następuje faza słuchania. Tak oto mamy już trzy wersje dzieła – kompozytora, muzyków i słuchacza. Jednak to jeszcze nie wszystko. Pamiętajmy o krytykach. Ten etap wypada różnie. Maciej słusznie zauważył, że rzadko mamy do czynienia z pozytywną krytyką. Dlaczego? Bo chwalenie jest zbyt ryzykowne. A jeśli okaże się, że to, co krytyk pochwalił, wcale nie jest dobre?
   Po spotkaniu, już w domu, wysłuchałam „V Symphony”, o której była mowa na „Zmysłach Sztuki”. Polecam film promocyjny, w którym kompozytor opowiada o utworze, o współpracy z wykonawcami, zdradza inspirację i uchyla rąbka tajemnicy tworzenia (link: o "V Symphony"). Kiedy zna się motywację twórcy, kolejne kroki w powstawaniu utworu, jego budowę, zupełnie inaczej odbiera się muzykę, na co innego zwraca się uwagę. Wiedziałam, że muzyka jest związana z matematyką, ale dopiero dzięki „V Symphony” zrozumiałam o co w tym związku chodzi. Można by się pokusić o stwierdzenie, że w tej symfonii dużo jest numerologii, ale i symetrii, jak również niespodzianek charakterystycznych dla „piątki”.
Okładka płyty "V Symphony"
(źródło: maciejzielinski.pl)
   Ponieważ interesuje mnie muzyka filmowa, to ten wątek w twórczości Macieja jest dla mnie szczególnie ciekawy (http://maciejzielinski.pl/film). Często muzyka w filmie sprowadzana jest do roli ilustracji, dekoracji, czy czegoś doklejonego, elementu w tle. Dla mnie muzyka w filmie jest czymś wręcz niezbędnym i nie chodzi mi o proste środki wyrazu, werble wzmacniające napięcie, ale o coś, co jednocześnie może funkcjonować także poza filmem. Tak jest z utworami pisanymi przez Macieja, który powiedział, że stara się wspierać muzyką ideę, którą chce przekazać reżyser. I to rzeczywiście słychać w tworzonej przez niego muzyce filmowej, że wspomnę tu o "Grach ulicznych", "Dublerach" czy utworach nieco lżejszych, np. z filmów "Nigdy w życiu" i "Tylko mnie kochaj". 
"Skrzydlate Legato"
fot. Tatiana
   Tak oto mieliśmy ucztę dla oczu, uszu, a także dla ducha, bo nie zabrakło emocji i wzruszeń, oraz oczywiście i dla ciała. Nasi goście przygotowali artystyczne ciastko, jedyne w swoim rodzaju - „Skrzydlate Legato”. Smak tym razem bardzo zaskoczył, bo czekoladowa słodko-gorzkość, czyli część czarna, była przełamana słonością części białej. Nie zabrakło także przedniego tokaju o wspaniałym bukiecie... Wszystkie zmysły zostały pobudzone.
   Dziękujemy każdemu, kto wspiera nas w tworzeniu „Zmysłów Sztuki”, a szczególnie Arkadiuszowi Bachanowi z firmy Per Aarsleff Polska, Tadeuszowi Sawickiemu z firmy Savel, będącej wyłącznym dystrybutorem Winsor & Newton, Jarkowi Uścińskiemu, zarządzającemu Oficyną Kuchenną, Jerzemu Sztylerowi z Winiarni Lippóczy Pince, Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni oraz Pawłowi Jaskanisowi, dyrektorowi Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
   Serdecznie dziękujemy wszystkim sympatykom „Zmysłów Sztuki”, stałym gościom, na których zawsze możemy liczyć, oraz wszystkim tym, którzy pojawiają się po raz pierwszy, by potem uczestniczyć w kolejnych i kolejnych spotkaniach. 
   A kolejne spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki”, na które Państwa zapraszam, już 3 lipca br. Gościć będziemy Andrzeja Strumiłłę – wybitnego artystę malarza, grafika oraz Sylwię Lorenc – znakomitą flecistkę. Wkrótce więcej informacji na ten temat. 
   Zapraszam Państwa także na stronę "Zmysłów Sztuki" na Facebook'u, gdzie będzie można zobaczyć galerię zdjęć z ostatniego spotkania. Poniżej zamieszczam jeszcze kilka fotografii, które zrobili dla nas Paweł Szymon Komorowski i Tatiana Zielińska.



Józef Krzysztof Oraczewski udziela wywiadu dla Bemowo.fm -
rozmawia Patryk Świerlikowski, przysłuchuje się syn Krzysztofa
fot. Paweł Szymon Komorowski

Przed spotkaniem
fot. Paweł Szymon Komorowski


Schodzą się goście
fot. Paweł Szymon Komorowski

Andrzej S. Grabowski - kurator i twórca "Zmysłów Sztuki"
fot. Paweł Szymon Komorowski

doc. dr Robert Pietrusiński i Anna Kujawska
fot. Paweł Szymon Komorowski

Jadwiga Maciążek i autorka tegoż bloga - Barbara A. Maciążek
fot. Paweł Szymon Komorowski

Anna Polarusz
fot. Paweł Szymon Komorowski

Jacek Maślankiewicz
fot. Paweł Szymon Komorowski

Dagmara Oraczewska
fot. Paweł Szymon Komorowski

Fasady
fot. Paweł Szymon Komorowski

Mowa o czymś zabawnym
fot. Tatiana Zielińska

W podziękowaniu obraz dla Kasi Fila -
za przekazanie 
papieżowi Janowi Pawłowi II  obrazu Józefa Krzysztofa Oraczewskiego
fot. Tatiana Zielińska


Kasia Fila i Józef Krzysztof Oraczewski -
wręczenie repliki obrazu przekazanego
papieżowi Janowi Pawłowi II
fot. Tatiana Zielińska
Barbara A. Maciążek

wtorek, 3 czerwca 2014

W oczekiwaniu na gości... W oczekiwaniu na... recenzję.

   Zanim pojawi się recenzja z ostatniego spotkania (czyli jutro, z większą porcją zdjęć), zamieszczam fotografię, która mnie zauroczyła. Pani Tatiano, dziękujemy!
   Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania, czekamy na gości...
  
fot. Tatiana Zielińska


środa, 7 maja 2014

Zaproszenie na 26. spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki" w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

   29 maja 2014 roku, godz. 19:00, na 26. spotkaniu z cyklu „Zmysły Sztuki”, w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie (Oficyna Kuchenna) gościć będziemy Józefa Krzysztofa Oraczewskiego – artystę malarza, twórcę instalacji przestrzennych oraz Macieja Zielińskiego – kompozytora, aranżera, producenta muzycznego.

   Podczas spotkania porozmawiamy między innymi o różnorodności w malarstwie i w muzyce, gdyż naszych twórców łączy właśnie różnorodność zainteresowań. Będziemy poruszać tematy związane z malarstwem sztalugowym, malarstwem wielkoformatowym, rysunkiem i grafiką, instalacjami przestrzennymi, jak również z muzyką poważną, symfoniczną, teatralną, muzyką do filmów fabularnych i reklamowych, piosenek czy produkcji telewizyjnych.
  Oczywiście poczęstujemy Państwa ciastkiem, które zaprojektowali nasi goście, przy udziale kuratora projektu Andrzeja S. Grabowskiego. Mistrz cukierniczy z Oficyny Kuchennej smakowo skomponuje i wykona słodką niespodziankę o pięknej nazwie "Skrzydlate Legato".
   Zapraszam serdecznie w imieniu dyrektora Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie Pawła Jaskanisa oraz Fundacji "andART", współorganizatora spotkań z cyklu "Zmysły Sztuki".
  Wstęp wolny. Liczba miejsc ograniczona. Spotkanie dla widzów dorosłych.


   Przyjęcie zaproszenia na spotkanie z cyklu „Zmysły Sztuki” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wykorzystanie wizerunku w celach promocyjnych.

I zgodnie z tradycją trochę więcej niż kilka słów o naszych gościach:

Józef Krzysztof Oraczewski (info@oraczewski.pl) - jeden z najbardziej cenionych współczesnych artystów malarzy polskich, rozpoznawalny dzięki podejmowanym ważkim tematom artystycznym, jak również dzięki stosowanym technikom twórczym, wielkoformatowym obrazom oraz przestrzennym instalacjom, których tematem są również ważne wydarzenia polityczne. Uprawia malarstwo sztalugowe, malarstwo wielkoformatowe, rysunek i grafikę. Osobną i zarazem bardzo wysoko ocenianą dziedziną jego twórczości są instalacje przestrzenne (np.: „Koń Trojański”, „Drzewo Życia”, „Skala Ludzka”, „Pompejańska”, „Pamięci Ojca”, „Ptak”, „Dotknięcie Anioła”). 
   W 1975 r. ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, uzyskując wiele nagród i wyróżnień. W 1977 r. uzyskał dyplom Studium Scenografii Teatralnej i Filmowej u profesora Józefa Szajny.
   Za twórczość oraz zasługi w dziedzinie sztuki w 1999 roku otrzymał „Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski”.
   Brał udział w ponad 50-ciu wystawach indywidualnych oraz w licznych ekspozycjach zbiorowych na całym świecie.
   Wystawy wspólne z: Wiktor Vasarely, Wilfrid Polke, Cezar Manrique, Gunter Grass, Andy Warhol.
   Największe indywidualne prezentacje artystyczne:
  • wystawa w Muzeum Mikołaja Kopernika (Frombork ‘85), uznana za największą dotychczasową prezentacje indywidualnego artysty w okresie powojennym, którą odwiedziło ponad pięćset tysięcy zwiedzających; 
  • wystawa w Muzeum Sztuki Współczesnej – Herzlija (Izrael ‘93); 
  • Landesmuseum Volk und Wirtschaft w Düsseldorfie (Niemcy ‘97), uznana za największą prezentację polskiego artysty w czasach powojennych; 
  • indywidualna wystawa w Galerii ZPAP (Warszawa, 2014); 
   Obrazy Józefa Krzysztofa Oraczewskiego znajdują się w kolekcjach wielu instytucji i firm (m.in.: Kancelaria Prezydenta RP, Heidelberg Polska, Bank PKO, Urząd Miasta Stołecznego Warszawy), w zbiorach prywatnych (np. kolekcja Papieża Jana Pawła II, Prezydenta Lecha Wałęsy, Prezydent Aleksandra Kwaśniewskiego i Jolanty Kwaśniewskiej, Prezydenta Ronalda Reagana, Prezydenta Johanesa Rau (Niemcy), Martiny Navratilovej), w zbiorach muzealnych w kraju i zagranicą (m.in.: w Muzeum Narodowym Washington (USA), Muzeum Sztuki Współczesnej Herzliya (Izrael), Muzeum Sztuki Współczesnej Bochum (Niemcy), Muzeum Sztuki Współczesnej Lanzarote (Hiszpania), Muzeum Narodowym w Poznaniu, Muzeum we Fromborku, Toruniu).
   Więcej na: www.oraczewski.pl  

Maciej Zieliński jest wszechstronnym kompozytorem, aranżerem i producentem muzycznym. Komponuje muzykę poważną, filmową i teatralną, piosenki oraz muzykę do produkcji telewizyjnych i reklam.
   Za twórczość poważną zdobył wiele nagród w konkursach kompozytorskich, w tym dwie międzynarodowe.
   Szerokiej publiczności znany jest jako kompozytor muzyki filmowej do wielu filmowych hitów ostatnich lat.
   Napisał muzykę do kilkuset filmów reklamowych, nagrodzonych nagrodami Tytan'93 i Kreatura'2000.
   Jest autorem wielu piosenek. Współpracował m.in.: z Kayah, Anią Dąbrowską, Beatą Kozidrak i Krzysztofem Krawczykiem.
  Więcej na: http://maciejzielinski.pl
   I fragment twórczości poważnej Macieja Zielińskiego:


...i dla odmiany coś z filmu - "Nigdy w życiu" i "Tango de Amor":


poniedziałek, 17 marca 2014

Przeniesieni w czasie - recenzja z 25. spotkania z cyklu "Zmysły Sztuki" w Wilanowie

   25. jubileuszowe spotkanie z cyklu "Zmysły Sztuki" było pełne emocji, niesamowitej energii i mimo że znajdowaliśmy się w centrum Polski, w marcowym przedwiosennym chłodzie, to zdawało się, że w Oficynie Kuchennej zaświeciło włoskie słońce.

   Przenieśliśmy się do epoki włoskiego renesansu, wczesnego baroku,
Tuż przed rozpoczęciem spotkania (fot. BM)
klasycyzmu, do Florencji, Toskanii, Rzymu oraz Holandii i Flandrii, do okresu, w którym powstawały portrety natchnionych świętych, nieskalanych Madonn, kontrowersyjnej Marii Magdaleny, finezyjnych martwych natur, barwnych bukietów. Ze ścian Oficyny spoglądają na nas doskonałe kopie wykonane przez konserwatora dzieł sztuki, rekonstruktora - artystę malarza Roberta Stpiczynskiego - „Ecce Homo” (1628 r.) i „Św. Maria Magdalena” (1635 r.) Guida Reniego, „Il Sacro Cuore di Gesù” Pompea Batoni (1760 r.), we wnęce nad kominkiem pyszni się "Martwa Natura" Jana Dawidsza de Heema (1638 r.), a tuż obok rozkwitły "Kwiaty" Jana van Huysuna (1740 r.).
    Poznawaliśmy sztukę dawną, ale odkrywaną na nowo, odtwarzaną niejednokrotnie tylko na podstawie zapisków, jak np. wystrój XVII wiecznego Pałacyku Gościnnego Branickich w Białymstoku.
    Na spotkaniu padło m.in. takie zdanie, że dzisiejszy świat bez konserwatorów i rekonstruktorów nie istnieje. Konserwacja ratuje dzieła sztuki, które wydawałyby się nie do uratowania, a rekonstrukcja pozwala nam doświadczyć tego, co przestało istnieć, a najprawdopodobniej wyglądało tak, jak przedstawia to rekonstruktor tworzący w oparciu o zachowane teksty, listy, wspomnienia czy szczątki danego dzieła, czy to malarskiego, czy architektonicznego. Prof. Jerzy Miziołek jako przykład podał rekonstrukcję 3D willi Pliniusza Mniejszego pod Rzymem, która była możliwa na podstawie listu właściciela willi, adoptowanego syna słynnego encyklopedysty Pliniusza Starszego, do niejakiego Gallusa oraz ruin willi odkrytych na początku XVIII wieku i ponownie odsłoniętych około 1780 roku.

 
Robert Stpiczyński i prof. Jerzy Miziołek
(fot. Jadwiga Maciążek)
 Obaj zaproszeni goście – Robert Stpiczyński i prof. Jerzy Miziołek – mają związek z kulturą i sztuką włoską nie tylko poprzez swoje zainteresowania, pasje i uwielbienie piękna, ale w przypadku Roberta także przez więzy krwi (jego mama jest Włoszką), a w przypadku obu przez doskonałą znajomość języka włoskiego (Robert, kiedy mówi po polsku i tak zachowuje uroczą włoską melodyjność i pełną rozmachu gestykulację), zawodowe relacje – obaj pracują nie tylko w Polsce, ale także we Włoszech, oraz poprzez zamiłowanie do dobrego jedzenia. O tym nie było mowy na spotkaniu, ale zarówno Robert, jak i Jerzy są smakoszami. Dali temu wyraz przy tworzeniu ciastka „Belcanto”. A ja pozwolę sobie wspomnieć tu także o tym, że Robert doskonale gotuje, co piszę z całą odpowiedzialnością, bo miałam okazję posmakować włoskiej kuchni w jego wykonaniu. Co więcej, niektóre jego przepisy już wprowadziłam w swojej
Belcanto (fot. BM)
kuchni.
   Każde z 25 spotkań było inne. Czasem nasi goście byli oszczędni w słowach, wówczas kurator Andrzej S. Grabowski dopytywał, prowokował, naprowadzał, zachęcał do wypowiedzi. Częściej jednak uczestnicy spotkania byli aktywni i kurator mógł spokojnie przyglądać się wymianie pytań i odpowiedzi, komentarzy, uwag. Zdarzały się też ostre dyskusje, kiedy to twórcy musieli się mocno nagimnastykować, aby dociekliwy widz uznał, że odpowiedź go satysfakcjonuje. Bywało też tak, że zarówno kurator, jak i artyści – bohaterowie danego spotkania, przysłuchiwali się burzliwej dyskusji pomiędzy uczestnikami – widzami. Czasem obie strony były aktywne i pytania odkrywały jakiś kolejny ciekawy temat. Ale zdarzało się i tak jak na 25. spotkaniu, że zaproszeni goście zdominowali swoimi wypowiedziami, zaczarowali słowem i nie zostawili zbyt dużo przestrzeni na pytania z sali, bo tak wiele powiedzieli, że prawdopodobnie odpowiedzieli na te niezadane, hipotetyczne...
 

  Robert Stpiczyński potrafi malować nie tylko farbami, ale także słowem nasyconym emocjami jak kolorem. Ponieważ ma w zanadrzu mnóstwo historii, anegdot, wspomnień, ciekawostek, to mówi długo, na włoską modłę energicznie gestykulując - tego wieczoru mikrofonem niczym buławą (takie dalekie skojarzenie z Sobieskim). Z jednej opowieści wypływa kolejna, by spotkać się z następną. Pojawiają się zaskakujące połączenia ludzi, miejsc, wydarzeń.



    Robert chciał podzielić się z nami całym ogromem swojej fascynacji sztuką i pięknem, ale jeden wieczór to zbyt mało czasu. Nawet próbując ująć to w ramy, czyli przygotowując prezentację kilku wybranych realizacji Roberta (załączona powyżej, choć bez komentarza Roberta nie ma tego uroku), nie uchroniliśmy się przed zalewem fascynujących historii. Z ciekawostek, mogliśmy dowiedzieć się np. o dylemacie konserwatora, czy należy konserwować obraz w widocznej formie, czy jednak przywracać to, co kryje się pod wierzchnią warstwą? Właściciel obrazu, który zgłosił się do Roberta, chciał zobaczyć, co znajduje się pod wizerunkiem carskiego urzędnika. Dzięki temu Robert odkrył portret polskiego oficera – Generała Borzewskiego. Największym zaskoczeniem było jednak to, że właściciel obrazu wyglądał identycznie jak postać przedstawiona na portrecie.
Prof. Jerzy Miziołek przy mikrofonie
i zamyślony Robert Stpiczyński (fot. BM)
    Prof. Jerzy Miziołek, ogromny erudyta, mistrz słowa (jego książki, mimo że są historyczne, czyta się jak doskonałą powieść; właśnie poznaję dzieje i tradycje Uniwersytetu Warszawskiego, a na swoją kolej czeka „Uniwersytet Warszawski i młody CHOPIN”), zaproponował, aby nasze spotkanie w końcu odczarowało pojęcie „kopista”. Jakie pierwsze skojarzenie pojawia się, kiedy mówimy kopista? Rzemieślnik, który pieczołowicie odwzorowuje oryginał? Jednak doskonały warsztat nie wystarczy, aby kopia poruszała. Potrzebny jest osobisty rys, twórcza idea.
    Często artysta tworzył replikę swojego dzieła, która różniła się - albo i nie - drobnymi elementami od oryginału. Zdarza się także, że konserwatorzy i historycy sztuki stają przed problemem, czy odnalezione dzieło to falsyfikat czy oryginał, a może właśnie replika? Czy czasem w przypadku dwóch niemal identycznych dzieł eksperci nie uznają być może mylnie, że piękniejsze to oryginał, a trochę mniej udane, to kopia? A może kopista tak się starał, że wykonał kopię lepszą od oryginału? Kopista, który skupia się na dokładnym odwzorowaniu, traci lekkość pociągnięć pędzla, spontaniczność, świeżość. Ten, który w zachwycie nad wybitnym dziełem pozostawia sobie prawo do własnej przestrzeni, nadaje obrazowi nowy wyraz, przelewa swoje emocje. Może stworzyć kilka identycznych na pierwszy rzut oka kopii, ale gdy przyjrzymy się im dokładniej, zobaczymy jak inne emocje towarzyszyły powstawaniu każdej z nich. W pracowni Roberta Stpiczyńskiego widziałam trzy kopie „Il Sacro Cuore” - każda „świeciła” innym blaskiem.
    Nie sposób napisać o wszystkich wątkach, które zostały poruszone podczas 25. spotkania, o historii kultury, o kulturze wizualnej, o Rafaelu, o Guido Renim, Antonim Herliczce, Branickich, Lubomirskich, Stanisławie Kostce Potockim, ulicy Miodowej, o cassoni, czyli malowanych skrzyniach charakterystycznych dla włoskiego renesansu – pasji prof. Jerzego Miziołka, i wielu, wielu innych. 

Paweł Jaskanis i prof. Jerzy Miziołek
w dyskusji o Chopinie w Wilanowie
(fot. BM)
   Wspomnę zatem na koniec o związkach, które pojawiają się zupełnie

niespodziewanie. Ponieważ gościliśmy w progach Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, to prof. Jerzy Miziołek przygotował fragment tekstu ze swojej książki „Uniwersytet Warszawski i młody CHOPIN” (Jerzy Miziołek, Hubert Kowalski, wyd. Muzeum Uniwersytetu Warszawskiego i UW) o pobycie młodego Fryderyka Chopina w Pałacu w Wilanowie w listopadzie 1825 roku. Polecam, strona 294. Z uwagą przysłuchiwał się tej historii Paweł Jaskanis, dyrektor Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Dzięki temu, że uczestniczył w spotkaniu, nasi goście z pierwszej ręki dowiedzieli się, dlaczego w nowej nazwie Muzeum brakuje nazwiska Sobieski. A czy Państwo wiedzą dlaczego?
   Dyrektor Muzeum powiedział także o planach rekonstrukcyjnych związanych z

freskami Michelangela Palloniego, malarza nadwornego króla Jana III, oraz zapowiedział współpracę z Robertem Stpiczyńskim i prof. Jerzym Miziołkiem.
   Jubileuszowe spotkanie to także okazja do podziękowań, które padły podczas spotkania, a które tu także z ogromną przyjemnością powtarzam. Szczególne
Paweł Jaskanis, dyrektor Muzeum Pałacu
Króla Jana III w Wilanowie (fot. BM)

słowa uznania i podziękowania należą p. Arkadiuszowi Bachanowi z firmy Per Aarsleff Polska, p. Tadeuszowi Sawickiemu z firmy Savel, będącej wyłącznym dystrybutorem Winsor & Newton, p. Jarkowi Uścińskiemu, zarządzającemu Oficyną Kuchenną, p. Jerzemu Sztylerowi z Winiarni Lippóczy Pince, p. Stanisławowi Kozyrze z firmy Bodoni oraz p. Pawłowi Jaskanisowi, dyrektorowi Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie.
    Serdecznie dziękujemy wszystkim sympatykom „Zmysłów Sztuki”, stałym gościom, na których zawsze możemy liczyć, oraz wszystkim tym, którzy pojawiają się po raz pierwszy, by potem uczestniczyć w kolejnych i kolejnych spotkaniach.
   Zapraszamy już dziś na kolejne „Zmysły Sztuki”, które odbędą się 22 maja br. O gościach – Józefie Krzysztofie Oraczewskim, artyście malarzu, oraz Macieju Zielińskim, kompozytorze – napiszę już wkrótce.
 
   A na koniec mam jeszcze pewną refleksję. Robert Stpiczyński powiedział, że „Miłość do sztuki, to miłość do samego siebie”. Myślę, że żeby coś czy kogoś pokochać, najpierw trzeba umieć pokochać siebie. I tego Państwu życzę z całego serca w imieniu swoim i Fundacji andART, współorganizatora "Zmysłów Sztuki", umiejętności kochania i siebie, i sztuki. 

Barbara A. Maciążek